A A+ A++

Polska to nie tylko duże, cieszące się popularnością miasta. To także wiele mniejszych miejscowości, które potrafią zachwycić nie mniej niż te najsłynniejsze. Poprosiliśmy ich mieszkańców i osoby, dla których są to miasta rodzinne, by wam o nich opowiedziały. Tak powstał cykl “Stąd jestem”, na którego kolejne odcinki zapraszamy was w sobotę co dwa tygodnie o godzinie 19.

NAZWA: Gliwice

LOKALIZACJA: miasto leżące na Górnym Śląsku, w województwie śląskim, położone na Wyżynie Śląskiej, nad rzeką Kłodnicą

ISTNIEJE OD: przed 1276 r. książę Władysław Opolski nadał prawa miejskie

ZNAKI SZCZEGÓLNE: miasto z rodowodem średniowiecznym, w którym znajduje się największy śródlądowy port, wiosną i latem zaś można podziwiać Gliwice od strony wody, pływając na Kanale Gliwickim. Mieszkał tu twórca pasty do zębów i kremu Nivea, Tadeusz Różewicz napisał “Kartotekę”, a Włodzimierz Lubański zaczynał swoją karierę w Klubie Sportowym Sośnica Gliwice

Radosław Krawczyk to Ślązak z dziada pradziada, mieszkaniec Gliwic, związany również z Chorzowem i Bytomiem. Jest przewodnikiem po woj. śląskim. Oprowadza po zabytkowej kopalni Luiza w Zabrzu. Pasjonat i miłośnik Śląska.

Radosław Krawczyk Archiwum prywatne

– Każde miasto ma swoje plusy i minusy. Dzisiaj opowiem o rzeczach niespotykanych, mniej znanych, które pokażą w innym świetle moje miasto – słyszę od pana Radosława. – Gliwice mają rodowód średniowieczny, dwukrotnie były księstwem. Różnią się więc znacznie od ościennych miast, które wyrosły dzięki pokładom węgla kamiennego i przemysłowi ciężkiemu. Już w średniowieczu zbudowano tutaj zamek, mieszkał w nim książę Siemowit. Dziś już tej warowni nie ma, jest znacznie młodszy obiekt, który, choć jest znacznie późniejszą budowlą, nazywa się Zamkiem Piastowskim – opowiada Krawczyk. – Fragmenty murów miejskich istnieją nadal. Bramy były dwie. Jedynie po czarnej został ślad w postaci fosy i drogi, która prowadziła przez bramę. Znajduje się koło kościoła Wszystkich Świętych.

W centrum, niedaleko rynku w najwyższym punkcie miasta znajduje się kościół pw. Wszystkich Świętych. To piękna świątynia zbudowana w stylu śląskiego gotyku, zdobiona freskami i malowidłami. Wieść niesie, że w jednym z kościołów zatrzymał się król Jan III Sobieski, kiedy zmierzał na odsiecz Wiednia.

– Spędził tu tylko jedną noc. Nie wspominał tego pobytu zbyt dobrze, nie mógł się wyspać, dlatego postanowił zmienić lokum i przenieść się do klasztoru cysterskiego w Rudach, 25 km od Gliwic. Wizyta więc króla polski jest jedynie małym epizodem. Ale jak historia pokazała w naszym mieście w kamienicy nr 17 na rynku, która należała do włoskiej rodziny Gallich i służyła m.in. jako gościniec, zatrzymywali się władcy Rosji i Niemiec – słyszę od przewodnika.

Gliwice leżą nad morzem? Co to za fake news

Spacerując odnowionymi uliczkami na rynku, można zobaczyć ratusz miejski, który dumnie wznosi się na środku rynku.

– To nasza perełka na całym Śląsku. Obok ratusza znajduje się fontanna Neptuna zbudowana pod koniec XVIII w., w 1794 r. Można się zastanawiać, co robi posąg Boga Mórz w środku miasta oddalonego od morza o 500 km. To symbol. Metafora. Gliwice w przenośni są miastem nadmorskim, a dzięki Kanałowi Kłodnickiemu, który powstał w XVIII w. mają dostęp do morza. Jak to możliwe? Kanałem tym transportowano węgiel i inne surowce do portu w Kędzierzynie Koźlu, następnie do Opola i Wrocławia, a nawet do Berlina. Odra przecież łączy się z Bałtykiem. Neptun na rynku przypomina nam, żeby o żadnym mieście nie myśleć stereotypowo – opowiada pan Radek.

Radosław Krawczyk z grupąRadosław Krawczyk z grupą Archiwum prywatne

Przewodnik tłumaczy, że choć dzisiaj Kanału Kłodnickiego już nie ma, dostał on drugie życie. Teraz w jego dawnym korycie biegnie Drogowa Trasa Średnicowa. A ponieważ wciąż potrzebna była droga śródlądowa do transportowania węgla i innych surowców, a Kanał Kłodnicki stracił swą przepustowość i był przestarzały, podjęto decyzję w latach 30. XX wieku o budowie nowego szlaku wodnego, jakim jest Kanał Gliwicki. Przez chwilę nosił jednak inną nazwę. Podczas II wojny światowej otrzymał imię Adolfa Hitlera. Kanał Gliwicki funkcjonuje do dzisiaj, transportując głównie barkami śląski węgiel. W dzielnicy Łabędy znajduje się największy port śródlądowy w Polsce.

Dzisiaj kanał wykorzystywany jest nie tylko do transportu węgla, piasku, żwiru i innych surowców, ale również do celów rekreacyjnych. Odbywają się tutaj rejsy statkiem wycieczkowym, a także można popływać kajakami i poznać Gliwice od strony wody.

– Na całej długości kanału możemy spotkać czaplę siwą, bociany, łabędzie, a w Zatoce Kormoranów na Kanale Gliwickim przy jeziorze Dzierżno Duże można zobaczyć te niezwykłe ptaki, które tam bytują. Ponadto w Kanale Gliwickim można złowić dzikie karpie. W Dzierżnie, niedaleko Gliwic raz w roku organizowane są zawody wędkarskie – mówi pan Radek.

Drogowa Trasa ŚrednicowaDrogowa Trasa Średnicowa Daniel Jedzura / shutterstock

Tripolis

Naprzeciwko budynku Urzędu Miejskiego, można podziwiać rzeźbę trzech faunów. Przewodnik zdradza, że za tymi postaciami może kryć się więcej- niż się wydaje.

– W latach 20. władze niemieckie wyszły z pomysłem stworzenia silnego ośrodka w regionie, który napędzałby gospodarkę i stałby się przeciwwagą dla Katowic. W 1921 r. odbyło się ostatnie powstanie śląskie, na podstawie wyników plebiscytu nastąpił podział Górnego Śląska. Bardziej uprzemysłowiona część została przydzielona do Polski. Władze Niemiec chciały więc stworzyć konkurencję dla mocno rozwijających się polskich Katowic. I w ten sposób powstał pomysł utworzenia Trójmiasta Południowego tzw. Tripolisu, które miało składać się z trzech miast: Gliwic, Zabrza i Bytomia – opowiada mężczyzna.

Krawczyk dodaje: – Plan był zacny, ale kiedy przyszło do realizacji – a dokładnie do podziału funduszy – i ustalenia, w którym mieście miałaby się znajdować główna administracja, nie mogli dojść do porozumienia, każdy ciągnął w swoją stronę. W tamtych czasach Bytom był najsilniejszym ośrodkiem w regionie. Był znacznie większy i bogatszy niż Gliwice czy Zabrze. Burmistrz Bytomia obawiał się, że jego miasto może stracić na znaczeniu, wpływy mogą przesunąć się do tamtych miast, a poziom życia mieszkańców może się obniżyć. Trudno też było im ustalić budżet. Pomysł był dobry, pojawiły się nawet futurystyczne wizje zbudowania kolejki nadziemnej, ale niestety wszystko pozostało jedynie na papierze.

– A te trzy fauny? – dopytuję.

– Mówi się, że ta rzeźba przedstawia trzech burmistrzów w złudnym tańcu współpracy, którzy nie  potrafili dojść do porozumienia – tłumaczy pan Radek.

Fontanna z trzema faunamiFontanna z trzema faunami Reytan / pl.wikipedia.org / domena publiczna

Moderna i przepych bogaczy

W Gliwicach trzeba również zobaczyć dom tekstylny Weichmanna, mieszczący się przy ul. Zwycięstwa 37.

– To dawny dom handlowy i jeden z najważniejszych obiektów niemieckiej moderny w Polsce, wczesny przykład budynku o konstrukcji z żelbetu. Zaprojektowany został przez architekta Ericha Mendelsohna, a zbudowany w latach 1921-1922. Przyjeżdżają tu studenci, wykładowcy i miłośnicy architektury z Polski i Europy, ale też turyści, żeby zobaczyć, jak wyglądał pierwowzór modernizmu lat 20.

W innym stylu utrzymana jest XIX-wieczna rezydencja, która należała do gliwickiego przemysłowca Oscara Caro, a w 1934 roku została przekazana przez miasto na stałą siedzibę Muzeum w Gliwicach. Oscar urodził się w bogatej rodzinie przemysłowców, jego ojciec założył hutę Hermina w Łabędach (obecnie huta Łabędy). Oscar Caro cały czas pomnażał majątek. Był właścicielem wszystkich walcowni, huty Hermina i Julia w Bytomiu. Był jedną z najbogatszych osób na Górnym Śląskim.

– Dzisiaj pozostała po nim willa Caro, w której zachowało się oryginalne wyposażenie i wystrój wnętrz. Możemy przenieść się w czasie i zobaczyć, jak sto lat temu żyli bogaci przemysłowcy. Przed willą zaś można podziwiać współczesną kopię pomnika czuwającego lwa autorstwa Teodora Kalide, która tak jak inne jego rzeźby powstawała w Pruskiej Królewskiej Odlewni Żeliwa.

Widok z lotu ptakaWidok z lotu ptaka Daniel Jedzura / shutterstock

Zabytki przemysłowe

– Pruska Królewska Odlewnia Żeliwa to kolejne ciekawe miejsce, w które przy sprzyjających warunkach epidemicznych chciałbym zabrać turystów. Powstała pod koniec XVIII w. i powiązana jest z historią wspomnianego już Teodora Kalide, który właśnie tutaj zaczynał swoją karierę, dzięki swojemu bratu, który tu pracował. Ponadto odlewnia była pierwszym zakładem w całych Prusach, która produkowała odznaczenie żelazny krzyż. W późniejszych latach otrzymuje nową nazwę (Gliwicki Zakład Urządzeń Technicznych) i działa do dzisiaj. Nieopodal 200-300 metrów od zakładów znajduje się cmentarz hutniczy. To zabytkowa nekropolia założona w 1808 r., która została stworzona z myślą o pracownikach Pruskiej Królewskiej Odlewni Żeliwa. Na cmentarzu tym spoczywa np. John Baildon, uważany za ojca współczesnego hutnictwa na Śląsku, w Polsce i w Europie Kontynentalnej. Szkot, który na zlecenie króla pruskiego przywoził wszelkie nowinki techniczne z Wysp. Można tu również zobaczyć nagrobek Kalidego.

Będąc w Gliwicach, koniecznie trzeba skierować kroki do dawnej kopalni Gliwice, aby zobaczyć świetnie zachowaną i odrestaurowaną cechownię. Budynki zaprojektowali w 1912 roku Georg i Emil Zillmannowie z Charlottenburga, architekci, którzy stoją też za takimi projektami jak elektrociepłownia Szombierki i osiedlami: Nikiszowiec i Giszowiec.

– Dzisiaj w dawnej cechowni mieści się Centrum Edukacji i Biznesu Nowe Gliwice, na ul. Bojkowskiej. Tereny te zostały zrekultywowane i zagospodarowane. Można rzec, że następuje nowa jakość, ponieważ tak jak w XIX w. kopalnia była cudem techniki, nowoczesnym zakładem w mieście, tak teraz na terenie dawnej kopalni KWK Gliwice działalność prowadzi wiele firm z branży IT, które tworzą gry, drony czy oprogramowanie komputerowe. Historia więc zatoczyła koło. Znowu nowoczesne firmy rozwijają Gliwice – snuje opowieść pan Radek.

Odnowiony budynek cechowniOdnowiony budynek cechowni Adam Sibik / pl.wikipedia.org / CC0

Walczyli na rzecz ojczyzny

Będąc w Gliwicach, nie można zapomnieć o społeczności żydowskiej.

– W mieście znajdziemy aż dwa cmentarze żydowskie. Najstarszy pochodzący z XIX w. to cmentarz Na Piasku. Jest zamknięty i udostępniany jedynie podczas świąt i wydarzeń kulturalnych. Można go zwiedzać z lokalnym przewodnikiem. W 1903 r. przy ul. Poniatowskiego powstaje nowa nekropolia i przepiękny budynek domu przedpogrzebowego. W tamtym czasie nazywany był małą synagogą. Dzisiaj znajduje się tam oddział Muzeum Miejskiego w Gliwicach poświęcony Żydom Górnośląskim. To piękny budynek z czerwonej cegły, w stylu neogotyckim, który zachwyca pięknym sklepieniem z malowidłami gwiaździstego nieba i monumentalnymi oknami witrażowymi – opowiada przewodnik.

– Dodatkowo na cmentarzu znajduje się pomnik z I wojny światowej, bo trzeba też pamiętać, że Żydzi również zaciągani byli w kamasze i walczyli za swój kraj. Kilkudziesięciu Niemców pochodzenia żydowskiego z Gliwic poniosło śmierć podczas I wojny światowej – dodaje.

Hitler się nimi zachwycił

Opowiadając o Gliwicach, koniecznie trzeba wspomnieć o Schönwaldzie (taka nazwa obowiązywała do 1945 r.). Obecnie nosi nazwę Bojków i jest jedną z położonych najdalej na południe dzielnic miasta. Została założona w XIII w. przez osadników z Frankonii, regionu w dzisiejszych środkowych Niemczech. Mieszkańcy Schönwaldu zachowali archaiczny, staroniemiecki dialekt, kulturę, obyczaje oraz silne poczucie odrębności. Ponadto nakaz zawierania małżeństw w obrębie miejscowości sprawił, że społeczność ta przez ponad sześć i pół wieku nie zatraciła ani swego języka, ani tożsamości. Szczególnie słynne były schönwaldzkie hafty i stroje ludowe, które tutejsze kobiety powszechnie nosiły aż do wypędzenia w 1945 r.

– Gdy Hitler doszedł do władzy i zaczął się zmieniać ustrój, władze zainteresowały się maleńką wioską. Dla propagandy niemieckiej to było coś cudownego – tak wszyscy Niemcy powinni postępować i żyć. Dążyć do czystości krwi. Poproszono więc hafciarki o zrobienie czegoś dla Niemiec i wyhaftowanie 12-metrowych zasłon, które do 1945 r. można było podziwiać w Teatrze Victoria – opowiada przewodnik.

Teatr Victoria niegdyś najbardziej oryginalny obiekt w mieście, w którym mieścił się hotel, a w podziemiach basen, dziś pozostaje w opłakanym stanie.

– Jest w stanie surowym po pożarze czerwonoarmistów z 1945 r. W latach 90. przeprowadzono niezbędne prace remontowe. Ale do dziś unikatowa w swej monumentalnej surowości scena nazwana została “Ruinami”. Dzisiaj w obiekcie dotkniętym próbą czasu i widocznymi śladami ognia odbywają się występy teatrów sezonowych, co jeszcze bardziej potęguje odbiór sztuki – wyjaśnia pan Radek.

Mieszkańcy, a także mój przewodnik, mają nadzieję, że miejsce zostanie odrestaurowane. A jak doszło do zniszczenia teatru?

– Gdy w 1945 r. wkraczają wojska Armii Radzieckiej, tną kotary, robią sobie z nich koce, mówi się, że ogień jednej świeczki sprawił, że jedna z nich zajęła się ogniem, wszystko zaczęło płonąć, a żołnierze uciekli – mówi Krawczyk.

Wilcze Gardło

Kolejnym ciekawym miejscem jest Wilcze Gardło.

– Osiedle nazywane wcześniej Glaubenstatt (miasto wiernych) zostało zaprojektowane i stworzone dla członków SA w ramach podziękowania za przynależność i wierność partii. Miała być to dzielnica domków jednorodzinnych, do których doprowadzona jest elektryczność i kanalizacja. W zamyśle to miało być minimiasto, w pełni samowystarczalne, z małym rynkiem, szkołą i boiskiem, cmentarzem i sklepikami. Każdy domek posiadał łazienkę, bieżącą wodę, kanalizację i był podłączony do sieci elektrycznej. Nie udało się zaopatrzyć osiedla w stałe źródło gazu, a piece kuchenne opalano drzewem bądź węglem. W internecie można znaleźć informacje, że ulice układają się w kształt swastyki, ale to nieprawda. To dobra historyjka, która została puszczona w eter i została powielona przez kolejne osoby – wyjaśnia przewodnik.

Wilcze GardłoWilcze Gardło Przykuta / pl.wikipedia.org / CC BY-SA 4.0

Miasto zielone

– Skoro łamiemy stereotypy, to idźmy dalej – śmieje się mój rozmówca. – Gliwice są miastem zielonym. Jest tu dużo drzew, krzewów, skwerów i parków. Obraz zapylonego Górnego Śląska to wizja rodem z PRL-u, mocno powielana do dnia dzisiejszego. Część hałd już zarosła drzewami, a część została zrekultywowana – dodaje Krawczyk.

Jerzy Buzek, Tadeusz Różewicz i twórca kremu Nivea

Gliwice to nie tylko przemysł i obiekty zabytkowe, wszak każde miasto tworzą ludzie, a to miało ogromne szczęście do prawdziwych znamienitości.

Urodził się tutaj Włodzimierz Lubański, legenda futbolu. Swoje pierwsze kroki stawiał w Klubie Sportowym Sośnica Gliwice. To stąd pochodzi Łukasz Podolski, reprezentant Niemiec. Stanisław Sojka wychował się tutaj i pobierał nauki w szkole muzycznej. To miasto Jerzego Buzka, premiera i parlamentarzysty, to tutaj do szkoły baletu chodziła jego córka Agata Buzek, aktorka i modelka. Wojciech Pszoniak, który kończył tutaj szkołę podstawową i uczęszczał do szkoły muzycznej, to właśnie w Gliwicach podjął decyzję, że zostanie aktorem. Dopiero w latach 60. wyprowadził się do Krakowa, gdy dostał się do szkoły teatralnej.

Do Gliwic po II wojnie światowej (w 1949 r.) przeprowadza się poeta Tadeusz Różewicz. Miasto nad Kłodnicą stało się dla poety czymś w rodzaju emigracji wewnętrznej. Spędził tu dwie dekady, wziął ślub, urodziło mu się dwoje dzieci. “Były to lata niełatwe – mówił Różewicz, odbierając godność honorowego obywatela – nie tylko w życiu moim i mojej rodziny, ale w życiu całego społeczeństwa Gliwic. Była to społeczność bardzo złożona: Ślązacy, rodowici Ślązacy, Niemcy, Polacy, napływowa masa ludzi ze wschodnich kresów Polski, ale także z Polski centralnej. To był tygiel. Tygiel narodów”. W Gliwicach powstaje m.in. “Kartoteka”, “Stara kobieta wysiaduje” czy “Grupa Laokoona”.

W mieście nad Kłodnicą na przełomie XIX i XX wieku mieszkał Oskar Troplowitz, niemiecki Żyd, farmaceuta i wynalazca. – Miał niezwykły umysł, zarówno jeśli chodzi o prowadzenie biznesu, jak i tworzenie wynalazków, z których dziś korzystamy na co dzień. Jego pierwszym osiągnięciem w 1901 r. było wynalezienie samoprzylepnego plastra (Leukoplast), cztery lata później stworzył pierwszą pastę do zębów, która zastąpiła proszek. Potem stworzył mydło Nivea, a dopiero potem krem (współpracując z prof. Paulem Gersonem Unną), który przyniósł mu największą sławę. Troplowitz wciąż parł do przodu. To on wyprodukował pierwszą pomadkę. Miał też wyjątkowy dobry gust. Był pierwszym Niemcem, który zakupił obraz Pabla Picassa – opowiada przewodnik.

Uważasz, że twoja miejscowość powinna znaleźć się w naszym cyklu i chcesz o niej opowiedzieć? A może znasz kogoś, kto chętnie podzieli się z nami opowieścią o miejscu, z którego pochodzi? Napisz do nas na adres [email protected].

Poznaj też poprzednie odcinki naszego cyklu “Stąd jestem”. Znajdziesz je tutaj >>

Zobacz wideo Urodzinowa niespodzianka od śląskich policjantów dla chłopca na kwarantannie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrzeba zadomowić się w świecie wirtualnym
Następny artykułDziesięciu najsłynniejszych filmowych płatnych zabójców