A A+ A++

Sztuczne i naturalne wyspy rozbudowywane przez Chińczyków wokół Morza Południowochińskiego okazały się skutecznym sposobem na powiększanie swojej strefy wpływów przez władze w Pekinie. I nie chodzi w tym przypadku o niewielkie skrawki lądu wystające z wody, który wojska chińskie zajmują i przekształcają w bazy lotniczo-morskie, ale o otaczające je akweny, które można wtedy uznawać za własne – z prawem do eksploatacji znajdujących się w nich cennych złóż surowców naturalnych.

Przykładem takiej agresywnej ekspansji władz w Pekinie jest właśnie niewielka rafa Kagitingan (Fiery Cross Reef) w południowej części Morza Południowochińskiego (określanej również jako Morze Zachodniofilipińskie), którą Chińczycy bez skrupułów zajęli i tworzą z niej faktycznie nieruchomy lotniskowiec: zwiększający promień działania swojego lotnictwa bojowego, jak również obszar wód, które jest przez nich uważany za wyłączną strefę ekonomiczną. Całkowicie lekceważy się przy tym chociażby decyzję międzynarodowego trybunału arbitrażowego w Hadze z 2016 r. w której uznano, że roszczenia władz w Pekinie do Morza Południowochińskiego są bezpodstawne, a prowadzone przez nie na tych wodach inwestycje budowlane są nielegalne.

Nie można się więc dziwić zaniepokojeniu krajów leżących wokół Morza Południowochińskiego jak również Stanów Zjednoczonych, gdy nagle w bazie na rafie Kagitingan zaczęły lądować największe, chińskie samoloty transportowe Xi’an Y-20 Kunpeng, które mogą przewozić nawet ponad 55 ton ładunku. Obecność tych czterosilnikowych maszyn zauważyli na zdjęciach satelitarnych analitycy amerykańskiej firmy Maxar Technologies, zajmującej się technologiami kosmicznymi. Jak na razie stwierdzono jedynie, że samolot Y-20 znajduje się w bazie, ale nie zaobserwowano załadunku lub rozładunku jakiegoś wyposażenia (w tym elementów takich systemów uzbrojenia jak np. baterie przeciwlotnicze dalekiego zasięgu).

Może to więc być jedynie test możliwości zbudowanego na rafie lotniska, ale również sygnał przyśpieszenia dostaw personelu i materiałów niezbędnych dla egzystencji samej bazy. Wskazuje to na pewno na bardzo bliski moment uruchomienia operacyjnego tego miejsca, co oznaczałoby całkowite fiasko protestów ze strony przede wszystkim filipińskich władz.

Protestują zresztą nie tylko Filipiny, ale wszystkie zainteresowane państwa Azji Południowo-Wschodniej. Doskonale zdają sobie one sprawę, że jest to dopiero początek chińskiej ekspansji. Nikt już nie wątpi, że pod bezpośrednią osłoną własnego lotnictwa i marynarki wojennej Chińczycy mogą drogą kolejnych kroków zajmować następne, niezamieszkałe skrawki lądu, jakich jest dużo na oceanach i których w normalnej sytuacji nie opłaca się zasiedlać. Dla Chin może to być jednak korzystne, szczególnie, gdy w ten sposób uzyskuje się pretekst do skokowego rozszerzania powierzchni akwenów traktowanych jako swoje.

W pierwszej kolejności chodzi o Morze Południowochińskie, które przez władze w Pekinie od dawna jest traktowane jako swoisty akwen wewnętrzny. W rzeczywistości wybrzeże chińskie znajduje się jedynie w północnej części tego akwenu. Wschodnie granice Morza Południowochińskiego są natomiast wyznaczane przez Filipiny, południowe granice przez Malezję, Brunei Darussalam i Indonezję a wschodnie: przez Singapur i Wietnam.

Kontrolowana przez Chiny wyspa Woody Island wchodząca w skład wysp Paracelskich. Fot. Google Earth Image

By to zmienić, Chińczycy siłą zajęli w 1974 roku część Wysp Paracelskich leżących około 200 km na południowy-wschód od najdalej na południe wysuniętego terytorium Chin (wyspy Hajnan). Później (w 1988 roku) przyszła kolej na wyspy Spratly, które z prawnego punktu widzenia powinny być traktowane jako terytorium niesamodzielne (stąd słowo „wyspy” zaczęto pisać z małej litery). Budując na tych niewielkich wysepkach swoje bazy Chiny przesunęły się o kolejne 800 km na południowy-wschód od własnego terytorium.

Otaczanie Morza Południowochińskiego zakończono tak naprawdę w 2014 roku, gdy rozpoczęto wielkie inwestycje budowlane na rafie Kagitingan, leżącej na południowo zachodnim krańcu wysp Spratly w odległości 1000 km od terytorium Chin i 500 km od terytorium Wietnamu. W ciągu kilku lat Chińczycy stworzyli tam sztuczną wyspę o powierzchni 274 hektarów, na której znajduj się m.in.: dwanaście schronów betonowych z rozsuwanymi dachami dla mobilnych wyrzutni rakiet, hangary lotnicze dla co najmniej dwudziestu czterech samolotów bojowych i czterech większych transportowców lotniczych (lub bombowców), radary wczesnego ostrzegania, pas startowy o długości 3125 m, budynki mieszkalne i administracyjne, drogi, parkingi a nawet stadion sportowy.

W ten sposób przez środek całego Morza Południowochińskiego cięgnie się łańcuch niewielkich wysepek o długości około 1500 km, obsadzonych przez chińskie wojsko. Część z nich posiada własne porty, lądowiska, schrony przeciwrakietowe oraz systemy łączności i radiolokacji. Są wśród nich np.:

  • rafa Mischief Reef we wschodniej części wysp Spratly (z terenem rozbudowanym do powierzchni 558 ha i pasem startowym o długości 2644 m);
  • rafa Subi Reef wchodząca w skład wysp Spratly (z bazą wojskową, dużym portem i pasem startowym o powierzchni około 3000 m).
  • rafa Johnson South Reef wchodząca w skład wysp Spratly o powierzchni użytecznej 10,9 ha z posterunkiem radiolokacyjnym i niewielkim portem;
  • rafa Carteron reef wchodząca w skład wysp Spratly o powierzchni użytkowej około 23 ha (z dwoma lądowiskami dla śmigłowców, stanowiskami systemów uzbrojenia i radarami);
  • rafa Gaven Reefs wchodząca w skład wysp Spratly o powierzchni rozbudowanej do 13 ha (z radarami, systemami łączności, uzbrojeniem przeciwlotniczym i przeciwrakietowym);
  • rafa Hughes Reef wchodząca w skład wysp Spratly o powierzchni rozbudowanej do 7,6 ha (z niewielkim posterunkiem wojskowym, latarnią morską i uzbrojeniem przeciwlotniczym);
  • wyspa Woody Island wchodząca w skład wysp Paracelskich z cywilno-wojskową bazą lotniczą (w tym dla samolotów bombowych) oraz stanowiskami systemu przeciwlotniczego dalekiego zasięgu HQ-9).

Analitycy uważają, że teraz jest już tylko kwestią czasu, kiedy Chiny zaczną siłą egzekwować swoje prawa do gospodarczego wykorzystania Morza Południowochińskiego w odniesieniu do swoich mniejszych i słabszych sąsiadów. Jak na razie w incydentach na spornym akwenie biorą udział głównie okręty straży przybrzeżnej Chin oraz jednostki rybackie i badawcze Malezji, Wietnamu i Filipin. Jednak już niedługo „chińskie prawa” zacznie gwarantować stała obecność chińskich okrętów bojowych, samolotów i żołnierzy.

Zakładając, że po stronie mniejszych krajów opowiedzą się takie kraje jak Stany Zjednoczone i np. Japonia to bardzo poważny konflikt polityczno-militarny w tamtym regionie świata staje się coraz bardziej prawdopodobny.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEpidemia koronawirusa. Mniej nowych zakażeń i zgonów
Następny artykułCzytanie bajek – Mądre bajki – “Nie Potrafię”