A A+ A++

Kilka dobrych lat temu rozpoczęła się w naszym kraju moda na kupowanie środków chemicznych pochodzących z rynku naszego zachodniego sąsiada. Wśród klientów panowało przechowanie o ich lepszej jakości i widocznie innym działaniu. Inni uważali, że to jedynie mit albo plotka. Jakiś czas temu chemia z Niemiec została przebadana pod tym kątem. A niedawno Polska przyjęła prawo, które wywróci sytuację do góry nogami. Prześledźmy, jak rozwijała się ta historia.

“Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?”

Swego czasu tym hasłem reklamowym zachęcał do zakupu swojego produktu wytwórca pewnego wybielacza do tkanin. Ale co zrobić, jeśli rzeczywiście widać różnicę? 

Przed takim dylematem stałą niejedna osoba, której na sercu leżała wypucowana kuchnia i lśniące szyby w oknach. 

– Od lat kupuję wyłącznie niemiecką chemię. Zawsze u tej samej pani, na stoisku targowym w swoim sąsiedztwie. Od dawna wszyscy znajomi zawsze powtarzali, że Niemcy produkują dla siebie lepszej jakości środki czystości, proszki, szampony… Trochę na początku myślałam, że to mit, trochę ksenofobia. Ale zaczęłam jej używać i widzę inne efekty. Przede wszystkim można stosować jej mniej, by uzyskać ten sam efekt, co polskimi odpowiednikami. Dlatego, choć zawsze była trochę droższa, to opłacało się ją kupować, bo na dłużej starczyła” – wspomina swoje doświadczenia z zagranicznymi środkami Hanka emerytka mieszkająca z rodziną w podwarszawskim Sulejówku. 

“Chemia z Niemiec znacznie intensywniej pachnie. Prałam w teoretycznie tych samych proszkach, które dedykowane są na rynek polski i na rynek niemiecki i różnica jest zasadnicza. Niemieckiej chemii dodaje się do prania mniej, a efekt jest lepszy niż z polską, która jest jakaś rozwodniona” – mówi Martyna z Sosnowca, mama i od niedawna babcia zajmująca się gospodarstwem domowym. 

Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach jak grzyby po deszczu wyrosły sklepy i sklepiki specjalizujące się wyłącznie w sprzedaży tej gamy produktów. Za nimi poszły także sklepy internetowe, ale także… oszuści. Niejedna osoba kupująca niemiecką chemię otrzymała polski produkt z zafałszowaną naklejką opisującą kraj pochodzenia. 

Spiskowa teoria dziejów?

Zanim pojawiły się jeszcze profesjonalne porównania składu produktów wyprodukowanych na nasz rynek i tych sprowadzanych z zagranicy na temat różnicy w działaniu jednych i drugich krążyło wiele ciekawych teorii. Jedna z nich głosiła, że “polskie” odpowiedniki znanych marek mają zaniżoną zawartość substancji czynnych, bo Polacy mają skłonność do nadużywania środków czyszczących, nieprzestrzegania instrukcji dawkowania i kierowania się zasadą, że ubranie lepiej upierze się po dodaniu podwójnej dawki proszku. Mało w tym prawdy, ale różnica składów i efektów polskich i niemieckich środków pozostawała niewyjaśnionym faktem. 

Badania rozwiały wątpliwości

W 2018 roku na zlecenie portalu Money.pl i Wirtualnej Polski, platforma TakeTask i Instytut Badawczy ABR Sesta przeprowadziły badania składu popularnych środków czystości — tych polskich i ich niemieckich odpowiedników. Różnice w stężeniu substancji aktywnych sięgały często nawet kilkunastu procent. 

“Niemiecki proszek do prania Persil Color 1,4 kg ma ponad 30 proc. zeolitów, czyli substancji służących głównie jako wymieniacze jonowe w kąpieli piorącej. Ich obecność przeciwdziała np. powstawaniu w czasie prania nierozpuszczalnych w wodzie mydeł metalicznych, głównie mydeł wapniowych i magnezowych. W produkcie dostępnym w Polsce jest ich zdecydowanie mniej, poniżej 5 proc. To kolejny przykład na to, że nasz detergent może być ogólnie mniej skuteczny w czyszczeniu” – komentował wtedy wyniki badań prof. Adam Macierzanka Kierownik Katedry Technologii Koloidów i Lipidów na Politechnice Gdańskiej. 

Niemniej to, że proszki i inne środki z niemieckiego rynku są bardziej skoncentrowane przekłada się rzeczywiście na ich mocniejsze działanie, ale niesie też ze sobą minusy. Środki gorzej wypłukują się na przykład z pralek i uprane w nich ubrania mogą podrażniać delikatniejszą skórę i powodować uczulenia. 

“Moim zdaniem, zdecydowanie mocniejszy niemiecki produkt tylko teoretycznie może starczyć konsumentowi na dłużej. Zagraniczny detergent zapewne jest też dużo bardziej gęsty niż polski płyn, a zatem trudniejszy w aplikacji. I z tego właśnie powodu w praktyce można zużyć go szybciej” – mówiła serwisowi WP Eliza Korzeniowska z Katedry Biotechnologii Środków Leczniczych i Kosmetyków na Politechnice Warszawskiej.

Tym samym obiegowa opinia o wyższości jakościowej niemieckich środków została potwierdzona badaniami. Wygląda jednak na to, że te różnice wkrótce będą musiały zniknąć. 

Europejska dyrektywa Omnibus. Koniec podziału na “chemię z…”

“Na pewno państwo widzieli, nie wiem, czy tak … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPowiat Otwock: 31. Finał WOŚP w Otwocku!
Następny artykułPolicja Włocławek: To już ostatnie spotkanie włocławskich policjantów z uczniami przed zbliżającymi się feriami