A A+ A++

Jestem gorącym zwolennikiem powołania komisji śledczej ws. tzw. afery podsłuchowej; skoro nie chce tego wyjaśnić prokuratura, niech wyjaśni to komisja śledcza – powiedział PAP marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Gdybyśmy mieli uprawnienia śledcze w Senacie, ona już by powstała – dodał.

CZYTAJ TAKŻE: Tusk kreuje się na ofiarę! „Pierwszy zadzwonił mój syn”. Lider PO bawi się też w pastora? „Miłość jest silniejsza od nienawiści”

Klub Koalicji Obywatelskiej złożył w piątek wniosek o powołanie komisji śledczej ds. działań organów państwa w sprawie afery podsłuchowej, obejmujący okres od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r.

Cała ta sprawa to ciężka afera szpiegowska oparta o handel węglem. Istotne jest dojście do tego, kto za tym stał, czy był to scenariusz wyreżyserowany i napisany w Moskwie, czy wykorzystano chciwych pożytecznych idiotów w Polsce, czy to była inicjatywa polska, którą Rosjanie tylko odkupili i wykorzystali do obalenia demokratycznego rządu, jakie były mechanizmy tej afery

— powiedział Grodzki.

Jak zaznaczył, „to jest bardzo poważne zagrożenie dla państwa polskiego”.

Jeśli się okaże, że sowieckie siły specjalne i wywiadowcze instalują rządy w Polsce, wykorzystując do tego niecne akty typu nagrywanie, przekupywanie, to byłaby to tragedia dla Polski

— stwierdził. Jak mówił, „tu nie chodzi o aferę taśmową, tylko o wyjaśnienie sprawy do dna”.

Gdybyśmy mieli uprawnienia śledcze w Senacie, ona już by powstała”

Skoro nie chce tego wyjaśnić prokuratura, niech wyjaśni to komisja śledcza, jestem tego gorącym zwolennikiem. Gdybyśmy mieli uprawnienia śledcze w Senacie, ona już by powstała

— zaznaczył Grodzki.

Odnosząc się do opublikowanych przez prokuraturę materiałów, Grodzki stwierdził, że to jest „działanie obrzydliwe”.

Prokuratura jest teraz zbrojnym ramieniem – nie wiem czy PiS, czy samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Nie ujawniono kluczowych przesłuchań z czerwca i lipca 2021 r., gdzie ma być mowa o wpływie Rosjan czy sterowaniu przez nią podsłuchami. Takie wybiórcze pokazywanie jest czysto instrumentalnym działaniem na potrzeby powiedzenia premierowi Donaldowi Tuskowi „odwal się od nas, bo dotkniemy twojej rodziny”. Takie działanie to dowód na instrumentalne potrzeby utrzymania władzy przez partię, która prowadzi Polskę na dno

— ocenił Grodzki.

Tekst „Newsweeka” i reakcja Tuska

W poniedziałek tygodnik „Newsweek” napisał, że Marcin W. – wspólnik biznesowy Marka Falenty, skazanego za organizację w latach 2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie – zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji „Sowa i Przyjaciele” wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a „prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa” w tej sprawie.

We wtorek Donald Tusk, odnosząc się do publikacji „Newsweeka” dotyczącej zeznań Marcina W. stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.

W reakcji na słowa szefa PO minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej w środę wieczorem. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., „synowi byłego premiera”. Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być „prowizja za zgodę” ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji.

Michał Tusk oświadczył w środę, że to „totalne bzdury”, że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma „od lat”.

Tusk zapytany przez dziennikarza TVN24, czy widział i dostał kiedykolwiek reklamówkę z 600 tys. euro, odpowiedział, że „nie widział takiej kwoty pieniędzy”.

Nie jestem dzisiaj w nastroju do żartów, nawet jeśli to, co wyprawia minister Ziobro wydaje się groteskowe, naruszające wszystkie normy i obyczaje, to jednak trudno z tego robić kabaret, bo to jest bardzo poważna sprawa

— zaznaczył.

tkwl/PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa dwóch ulicach w centrum będzie podobnie jak na Tumskiej. Najpierw jednak dojdzie do ich przebudowy
Następny artykułXavi wyjaśnia wątpliwości ws. Lewandowskiego. “Nie martwię się”