Jan Trzciński: Zbieramy argumenty do ewentualnych rozmów z kupującym. Grupa jest dosyć duża, liczy ponad 500 osób posiadających ponad 4 mln akcji (jest to ok. 1 proc. akcji spółki). To dużo, ale żeby stać się języczkiem u wagi, musielibyśmy reprezentować więcej akcji. Orlenowi brakuje teraz 1,72 proc. akcji, żeby przekroczył 95 proc. głosów potrzebnych do ogłoszenia skupu przymusowego.
Walne zgromadzenie Energi przegłosowało wyjście tej spółki z Giełdy Papierów Wartościowych, ale my to zablokowaliśmy, składając pozew do sądu. Sąd przyznał – jak na razie – rację nam, wydając tzw. zabezpieczenie (wstrzymał wyjście spółki z GPW). Teraz jest przed nami sama sprawa sądowa o unieważnienie tej uchwały.
Mówi pan „my”. Kim jest ta grupa?
– Przede wszystkim ja z kolegą – finansistą Krzysztofem Ciułą. A zebraną grupę wszystkich akcjonariuszy reprezentuje utworzona przeze mnie dziewięć lat temu Fundacja „To Co Najważniejsze” z siedzibą w Gdyni. Dotychczas najbardziej znanym projektem fundacji była „Firma z zasadami” promująca wartości fair play w biznesie.
Jestem znacznym, ale w dalszym ciągu drobnym, akcjonariuszem Energi. Nie ukrywam, że nie robimy tego w pełni społecznie. Chcemy sprzedać własne akcje po właściwej cenie, która odpowiada rzeczywistej wartości tej spółki, a przy okazji pomożemy je sprzedać innym drobnym akcjonariuszom. Pokrywamy wszelkie koszty, ale jeżeli projekt zakończy się sukcesem, to poprosimy akcjonariuszy o 20 proc. tego, co wywalczymy, czyli nadwyżki ponad cenę proponowaną przez Orlen. Na tyle wierzymy w powodzenie projektu, że postanowiliśmy poświęcić własne oszczędności, aby pokryć jego koszty.
Przed biurami maklerskimi widziałem kolejki przestraszonych emerytów i pracowników Energi, którzy oddawali akcje tej spółki. Uważam, że przestraszyli się obecnej sytuacji i zdecydowali się je zbyć, by – jak to mówili – cokolwiek z nich mieć. Ci ludzie zostali w jakiś sposób wykorzystani, ponieważ były to osoby bez doświadczenia na giełdzie. Jakoś dziwnie się złożyło, że akurat pierwsze wezwanie do sprzedaży akcji ogłoszono podczas wiosennego, a drugie podczas jesiennego dołka „pandemicznego” na giełdzie. Cóż za zbieg okoliczności, że w tym właśnie okresie spółka zrobiła miliardowe odpisy księgowe, wykazując straty spółki. Tych „przypadków” było więcej. Takie okoliczności bardzo sprzyjały kupującemu, a stawiały niejako pod ścianą nieświadomych „gry giełdowej” posiadaczy akcji pracowniczych.
Jeśli ktoś nie odpowie na wezwanie Orlenu i zostanie z akcjami Energi, to z jakimi scenariuszami musi się liczyć?
– Ostatecznie, jeśli to jest państwo prawa, to nie może być innego scenariusza niż taki, w którym ostatecznie otrzymamy cenę za akcje wynikającą z realnej wartości spółki. A to ocenią biegli. Oczywiście po drodze mogą dziać się różne rzeczy. Spółka może wyjść z giełdy, może przeprowadzić skup przymusowy na giełdzie lub poza nią. Być może kupujący poczeka na zmiany w Kodeksie spółek handlowych i wystarczy mu posiadany obecnie pakiet akcji, aby mógł przeprowadzić skup przymusowy. Ale jeśli doszłoby do skupu przymusowego, to właściciele przymuszeni mają prawo do roszczeń.
Wiadomo, że Orlen zaksięgował bardzo duży zysk na zakupie akcji Energi.
– Orlen wykazał z tej transakcji nadzwyczajny zysk ponad 2,5 mld zł. To jest niesamowita arogancja ze strony kupującego, że oferuje 8,35 zł za akcję i mówi – jak to odczytuję – inwestorom, że nie da więcej, po czym księguje je u siebie po mniej więcej 19 zł.
Ale jest problem, bo pan chce udowodnić, że skarb państwa zbyt tanio oddał akcje Energi.
– Mam swoje poglądy w tym względzie, ale chcę, aby ten projekt był jak najdalej od polityki. Nie będę udowadniał, że ktoś sprzedał je zbyt tanio. Jeśli to zrobił dobrowolnie, to jego sprawa. Będę udowadniał, że akcje uczestników naszego projektu kosztują 29 zł.
Ale jeśli państwa akcje mają kosztować 29 zł, to skarbu państwa również powinny tyle kosztować. A nie 8,35 zł.
– To pana wniosek. Ja nie zajmuję się skarbem państwa.
Kiedy spodziewa się pan rozstrzygnięcia?
– Umowy i pełnomocnictwa podpisujemy na sześć lat, ale realnie liczymy, że sprawa zostanie wyjaśniona w terminie od trzech miesięcy do trzech lat. Mam nadzieję, że się szybko dogadamy, bo im później to nastąpi, tym więcej będzie to kupującego kosztowało.
Jeśli akcjonariusz Energi podpisze z wami umowę, to czy to oznacza, że nie może dysponować swoimi akcjami?
– Podpisujmy umowę tylko na usługę negocjacji. Jeżeli ktoś będzie chciał lub musiał sprzedać swoje akcje, to może to zrobić. Poniesie wówczas minimalną opłatę za wypowiedzenie umowy w wysokości 10 gr od akcji.
Na czym pan opiera przekonanie, że akcje Energi są warte 29 zł za sztukę? Na giełdzie nigdy tyle nie kosztowały.
– Wszystko zależy od metody wyceny, ale jeśli wzięlibyśmy cztery najczęściej stosowane, to średnia z nich wynosi od 25 do 30 zł. Ale realna wartość to jedno, a drugie to sytuacja, w której się kupuje, kto kupuje i z jakich powodów. My zaczniemy negocjacje od 29 zł, nie gwarantujemy, że tyle otrzymamy, ale na pewno coś. Posiadam wykształcenie politechniczne z zakresu energetyki, uniwersyteckie z zakresu zarządzania. Mam doświadczenie związane z wyceną i negocjacjami sprzedaży przedsiębiorstw, w dużych kontraktach. W swojej historii biznesowej zarządzałem spółkami cywilnymi, jawnymi, z ograniczoną odpowiedzialnością, spółką akcyjną; zarządzałem także przedsięwzięciami non profit. Od ponad 20 lat jestem aktywnym inwestorem na giełdzie papierów wartościowych. Także poza giełdą brałem udział w różnego rodzaju inwestycjach i przedsięwzięciach tzw. aniołów biznesu. Inwestowałem, kupowałem, tworzyłem, rozwijałem, sprzedawałem spółki. Jestem świadom, że Energa SA jest bardzo wartościowym przedsiębiorstwem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS