A A+ A++

Cezary Dziwiszek: Czy dobra dyspozycja Barcelony na początku sezonu i wygrana w meczu Ligi Mistrzów z Bayernem sprawia, że zainteresowanie El Clasico jest jeszcze większe?

Cezary Wilk: Niewątpliwie jest to najważniejszy mecz dla Hiszpanów. Oni takimi spotkaniami żyją. Tym bardziej teraz, kiedy obie drużyny w ostatnich meczach Ligi Mistrzów zaprezentowały się w świetny sposób: 5:2 zwycięstwo Realu Madryt i 4:1 FC Barcelony. To powoduje, że wszyscy czekamy na nieprawdopodobne spotkanie, wręcz kosmiczne, jeśli chodzi o futbol ofensywny. Dawno nie było takiej atmosfery podekscytowania i oczekiwania na tak wielkie widowisko. To chyba jest pierwszy mecz po erze dwóch piłkarzy – Messiego i Ronaldo, który wzbudza tak wielkie emocje.

Dziennikarze lubią złapać jakiś smaczek, o coś zahaczyć, na czymś zawiesić uwagę. Czy jest coś takiego jak rywalizacja na poszczególnych pozycjach? A może są po prostu nazwiska, które jednak dominują? No i pytanie: czy w Realu musi to być Mbappe, czy może ktoś inny?

Ten mecz ma to do siebie, że można go rozbierać na czynniki pierwsze. Od tych najgłośniejszych nazwisk jak Mbappe, Lewandowski, Vinicius, Jamal. Można też rozmawiać o aktorach drugoplanowych, którzy nie są tak wybitni, ale mogą zmienić losy meczu. Nawet moglibyśmy się skoncentrować na samych bramkarzach. Z jednej strony najprawdopodobniej Łunin, który zastąpi kontuzjowanego Thibaut Courtois, a który poprzedni sezon miał fantastyczny. Z drugiej strony historia Inakiego Peni – wszyscy wiemy, jak to wygląda. Fatalna kontuzja ter Stegena. I sprowadzony Wojciech Szczęsny, który naciska, ale Inaki Pena nie popełnia błędów. Naprawdę tych pojedynków znaleźlibyśmy mnóstwo. Co warte podkreślenia, chyba większość zawodników, jeśli nie wszyscy, naprawdę są w odpowiedniej formie. Oczywiście sezon dopiero się zaczął, ale tak naprawdę mamy już jakiś obraz gry na przestrzeni dziesięciu kolejek w La Liga. Barcelona wydaje się zespołem stabilniejszym. Miała bardzo mało wpadek – tylko tak naprawdę z Osasuną, ale wtedy dosyć eksperymentalny skład wystawił Hansi Flick. Chyba więc Barcelona jawi się w roli faworyta. Ale tak jak mówię, te ostatnie spotkania Ligi Mistrzów pokazały, że będziemy mieli do czynienia z zespołami absolutnie wybitnymi.

Wspomniałeś o Wojtku Szczęsnym. W Hiszpanii dużo dyskutuje się o tym, czy to właśnie na niego powinien postawić Hansi Flick. Niemiec w ostatnich meczach zdecydował się jednak na Inakiego. Trener Barcelony uciął tą decyzją spekulacje dotyczące bramkarza numer jeden w Barcelonie?

Spekulacji nie uciął. Takich rzeczy nie da się uciąć. To jest przede wszystkim coś fajnego, coś elektryzującego dla samych dziennikarzy. Sprowadza się bramkarza, piłkarza z ogromnym doświadczeniem, z ogromną jakością – Wojciecha Szczęsnego. Gdybyśmy postawili tych dwóch zawodników – Penę i Szczęsnego – w kontekście całego sezonu (…) to 99,9 proc. wybrałoby Wojtka Szczęsnego. Ale na ten moment, patrząc na to, jakie relacje są wewnątrz grupy między zawodnikami Barcelony i na to, jak Hansi Flick prowadzi swój zespół, to nie może tak lekką ręką poświęcić bramkarza Inakiego Peni i wprowadzić Wojtka Szczęsnego. To musi być przemyślane, to się musi odbyć się w odpowiednim momencie. Obaj bramkarze muszą czuć zaufanie trenera. Myślę, że ten proces będzie trochę trwał. A z drugiej strony chciałoby się, żeby tak ofensywnie grająca Barcelona miała bramkarza, którym też będziemy się mogli zachwycać, tak jak grą ofensywną.

Prawdopodobnie zobaczymy jednego Polaka w tym meczu. Będzie to Robert Lewandowski. Polak jest w takiej formie, że trudno wyobrazić sobie zespół bez niego. Można mieć też wrażenie, że wreszcie zespół gra na Lewandowskiego. Działa to tak, jak za najlepszych czasów w Bayernie Monachium. Tak rzeczywiście jest?

Przede wszystkim drużyna. Drużyna gra dobrze, a zazwyczaj do tego się wszystko sprowadza. Dla napastnika niesamowicie ważne jest to, jak funkcjonuje drużyna, ile stworzy mu okazji. Jeżeli mamy do czynienia z napastnikiem klasy światowej, a takim niewątpliwie jest Robert Lewandowski, to on w dobrze funkcjonującej drużynie na pewno się odnajdzie. Jeśli będzie miał 3-4 sytuacje w trakcie meczu – a tyle zapewne w każdym spotkaniu ma – to zawsze jedną, dwie bramki spokojnie strzeli. To też dlatego widzimy tak skutecznego Roberta Lewandowskiego, tak uśmiechniętego, tak zadowolonego z gry swoich partnerów. Ale ja bym raczej nie stwierdzał, iż jest to gra skrojona pod Roberta Lewandowskiego. To jest gra skrojona, by ci wszyscy zawodnicy z ogromnym potencjałem piłkarskim czuli się swobodnie na boisku, czuli taką radość. To jest może trochę spojrzenie romantyczne na futbol, ale naprawdę, jak się patrzy na grę Barcelony, to tam czuć radość tych młodych chłopaków, którzy swoje umiejętności czysto piłkarskie mogą przerzucić na dorosły futbol. Często troszeczkę zapominamy i rzucamy się w otchłań ustawień taktycznych. Ilu obrońców, ilu napastników (…) i tak dalej… A zapominamy dziś o esencji futbolu, czyli: przyjmij, podaj, uderz. To jest to, co buduje siłę zespołu. I na tym bazuje przede wszystkim Barcelona. Wyszkolenie techniczne. Jeżeli tych młodych chłopaków się połączy, jeżeli tam jest chemia, jeżeli tam jest zrozumienie, to oni te sytuacje będą tworzyli dla Roberta Lewandowskiego. Ale tam są też inni. Nie tylko Robert Lewandowski strzela bramki, jest kapitalny Raphinha, który nie wiem, czy jeszcze bardziej nie wysuwa się na czoło, jeśli chodzi o liderów tego zespołu. Jest on liderem nie tylko w momentach, kiedy nie ma ter Stegena, nie ma Pedriego i przejmuje opaskę kapitańską, ale naprawdę w tym sezonie gra jak na razie kapitalny sezon.

No to jeszcze pomówmy o drugiej stronie, bo przecież tam są nie mniej, a może nawet bardziej imponujące nazwiska w ataku. Czy nie za dużo tych potężnych nazwisk? Co sądzisz o zbilansowaniu Realu? Czy nie ma tam za dużo gwiazd? Czy Barcelona pod tym względem lepiej wygląda niż Real? Czy nie są zaburzone troszeczkę proporcje pomiędzy ofensywą a defensywą?

Wydaje mi się, że użyłeś w Twoim pytaniu słowa klucz – nazwiska. Real Madryt to przede wszystkim nazwiska. W tym momencie Barcelona to jest drużyna – i to jest chyba zasadnicza różnica. Oczywiście te nazwiska i klasa tych poszczególnych piłkarzy powoduje, że oni mogą zapewnić punkty swojej drużynie. W tabeli La Liga są trzy punkty różnicy między tymi zespołami. Jeśli zobaczymy na narrację dotyczącą obu zespołów, to wydaje się, że więcej. Barcelona jawi się przecież w samych pozytywach. Do Realu Madryt jest mnóstwo zastrzeżeń, ale nadal to są tylko trzy punkty różnicy w tabeli. Natomiast Real Madryt swoją siłę pokłada właśnie w tych indywidualnościach. To oni zapewniają swoimi akcjami punkty Realowi Madryt. W tym momencie są to jednostki najlepsze na świecie. Vinicius, Mbappe, Bellingham – to piłkarze absolutnie wybitni, którzy w każdym momencie spotkania mogą zmienić przebieg meczu. Chociażby to ostatnie spotkanie Ligi Mistrzów… Przegrywali 0:2. A mecz kończy się wynikiem 5:2. Kto by podejrzewał, że tak to się rozstrzygnie? A jednak. To pokazuje – po pierwsze – że to jest magia Realu Madryt. W ostatnich sezonach piłkarze klubu pokazali, że potrafią odwrócić losy każdego spotkania. Pokazali, że w meczach z Realem trudno nazwać ich przeciwnika faworytem. I nawet teraz, kiedy Barcelona rozegrała dziesięć fantastycznych kolejek, jest niesamowicie mocna. Nadal ciężko stwierdzić, że jest to stuprocentowy faworyt. Pozostawiasz sobie taką lukę na tę możliwość, że to Real Madryt ze swoimi tymi jednostkami, tymi indywidualnościami, tym charakterem i umiejętnością odwracania ciężkich momentów rozstrzygnie El Clasico na swoją korzyść. Ale z pewnością jest to jakiś element. Jest to jakiś punkt do zastanowienia się, do dyskusji, że gdzieś ten balans w drużynie został zachwiany. Natomiast z drugiej strony jest tam człowiek, który jest niezmiernie doświadczony w świecie piłkarskim – Carlo Ancelotti. On nie z takimi problemami sobie radził. Też musimy zwrócić uwagę, że tak naprawdę jesteśmy dopiero na samym początku sezonu. Więc nieistotne do końca jest, jak drużyna będzie wyglądała we wrześniu, w listopadzie, w październiku. Luty, marzec, kwiecień to są miesiące tak naprawdę dla europejskiej piłki, dla europejskich klubów najważniejsze, i to wtedy trzeba być w najwyższej formie.

I to już mogłaby być puenta. Ale ja zadam ci jeszcze ostatnie pytanie dotyczące tego, czy czymś, co może przechylić szalę zwycięstwa w sobotnim El Clasico, może być fakt, że Real gra u siebie? Czy nie będzie miało to twoim zdaniem większego znaczenia przy klasie obu rywali?

To zawsze ma znaczenie. Nawet w przypadku ogromnej klasy dwóch rywali. Właśnie dlatego, że są to zespoły tak wyrównane, tak silne, z takimi indywidualnościami, to aspekt własnego boiska, własnego terytorium na pewno będzie miał znaczenie. To ma duży wpływ nawet na gwiazdy. Mimo wszystko wydaje mi się, że Barcelona ma większe szanse. Patrząc na to przede wszystkim, jaki zbudowała bagaż pozytywnych emocji wokół siebie od początku tego sezonu… To powoduje, że mimo wszystko te kilka procent więcej szans dałbym Barcelonie.

Wojciech Szczęsny oficjalnie piłkarzem Barcelony


Opracowanie:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułІзраїль завдав удару помсти по Ірану, вразивши військові об'єкти: подробиці і фото історичної атаки
Następny artykułNajpierw awans, potem walkower. Polka musiała poświęcić mecz o finał