Ze wstępnych wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w maju inflacja była na poziomie 2,9 proc. Wzrost cen liczony rok do roku mieliśmy mniejszy niż w marcu (4,6 proc.) i w kwietniu (3,4 proc.). W kończącym się miesiącu najbardziej podrożała żywność (6,1 proc.), a wyjątkowo mocno potaniały paliwa (23,4 proc.).
Podwyżki cen wyhamowują, ale ciągle są wysokie – przekraczają docelową wartość wyznaczoną przez Narodowy Bank Polski, czyli 2,5 proc. Z drugiej strony inflacja mieści się w przedziale 1,5 – 3,5 proc. dopuszczanym przez nasz bank centralny.
NBP nie boi się skoku cen
W tej sytuacji bardziej zrozumiała staje się czwartkowa decyzja Rada Polityki Pieniężnej o obniżeniu głównej stopy procentowej do rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc. RPP nie wyklucza, że w nadchodzących kwartałach inflacja w Polsce może spaść nawet poniżej celu wyznaczonego przez NBP.
Z drugiej, strony wielu ekonomistów wątpi, czy bardzo niskie stopy procentowe podyktowane przez RPP przyczynią się do wzrost zainteresowania kredytami bankowymi. Gospodarstwa domowe przestawiły się na oszczędzanie, na co wskazuje bardzo poważny spadek zainteresowania kredytami konsumpcyjnymi i hipotecznymi. Także firmy – widząc brak popytu na ich towary i usługi – nie chcą się zadłużać.
Efekt suszy w ekonomii
Najnowsze dane GUS i prognozy NBP dotyczące wzrostu cen są zgodne z przewidywaniami niemal wszystkich dużych ośrodków analitycznych, które zakładają stopniowe łagodzenie presji inflacyjnej. Według Komisji Europejskiej w tym roku inflacja w Polsce wyniesie 2,5 proc., a w przyszłym przyspieszy do 2,8 proc.
Wskaźnik majowej inflacji przedstawiony wstępnie przez GUS pokazuje tylko średni wzrost cen ogółu towarów i usług. W przypadku żywności i napojów bezalkoholowych podwyżki są zdecydowanie większe – wyniosły 6,1 proc. Nośniki energii w tym samym czasie podrożały o 5,2 proc. Średnią zaniżają natomiast paliwa, które są o 23,4 proc. tańsze niż rok temu.
To nie przypadek, że od wielu miesięcy w Polsce najbardziej drożeje żywność. Główną przyczyną jest tu susza. W sklepach i na targowiskach za nowalijki i ubiegłoroczne płody rolne płacimy dużo więcej niż przed rokiem.
Pracownik sezonowy czeka za granicą
Wielkim problemem rolników jest też zamknięcie granic, które utrudnia rekrutację pracowników sezonowych z Ukrainy. W efekcie brakuje rąk do pracy. Jeżeli nie uda się wypełnić tej luki, część produkcji nie zostanie zebrana.
W dodatku przy zatrudnianiu robotników rolnych trzeba sprostać nowym, kosztownym standardom. Chodzi o zaopatrzenie pracujących w środki ochrony osobistej i środki czystości, sfinansowanie odkażania, przystosowania stanowisk pracy i stworzenia odpowiednich warunków zakwaterowania.
Twoja przeglądarka nie wspiera odtwarzacza wideo…
Jacek Brzeski/ polsatnews.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS