Nieruchomości nadal będą drożeć, na co wpływ ma wzrost dochodów ludności, potencjał do poprawy akcji kredytowej oraz wysokie zapotrzebowanie. W dalszej perspektywie do spadku cen mogą doprowadzić jedynie zmiany demograficzne, ale nie dotyczy to aglomeracji – wynika z raportu Banku Pekao.
Z opublikowanego raportu „Rynek nieruchomości w Polsce 2024″ Banku Pekao wynika, że ceny nieruchomości w Polsce jeszcze nie osiągnęły maksymalnego pułapu. Wpływa na to wzrost realnych dochodów Polaków, znaczny potencjał do poprawy akcji kredytowej oraz wysokie strukturalne potrzeby rynkowe. W krótkim okresie wzrost cen mógłby wyhamować ze względu na drożejący kredyt, ale w długim okresie do spadku cen może przyczynić się jedynie demografia – wskazano.
REKLAMA
Bank zauważył, że wzrost cen nieruchomości w Polsce należał do najszybszych w całej UE, a w latach 2018-2023 osiągnął 59 procent. Plasuje nas to wśród takich krajów jak Czechy (63 proc.), Estonia (69 proc.), Litwa (74 proc.) czy Węgry (85 proc.). Zwrócono jednak uwagę, że wysokie wzrosty cen na rynku nieruchomości wiążą się z podwyższoną inflacją CPI (wskaźnik po korekcie o inflację cen towarów i usług konsumpcyjnych). W relacji do tzw. koszyka konsumpcyjnego mieszkania w Polsce zdrożały w tym samym okresie o 20 proc. – podano.
Autorzy raportu poinformowali, że płace w Polsce rosną w tempie zbliżonym do cen nieruchomości. Przekłada się to na stabilność dostępności mieszkań, zarówno w ujęciu płacowym (ile mkw można kupić za średnią pensję), gotówkowym (ile metrów kwadratowych można kupić za depozyt bankowy przeciętnego gospodarstwa domowego) i względem konsumpcji (ile mkw. można kupić za ekwiwalent koszyka konsumpcyjnego GUS).
„Jednocześnie lata 2022-2023 przyniosły wyraźny spadek dostępności kredytowej mieszkań w związku z podwyżkami stóp procentowych – ale dotyczy on głównie tych nabywców, którzy nie korzystają z hipotek subsydiowanych przez rząd” – podkreślono w raporcie.
Jak wskazali analitycy Banku Pekao, wysokie koszty kredytu hipotecznego związane z podwyższonymi stopami procentowymi NBP stanowią w krótkim okresie jedyny czynnik, który hipotetycznie mógłby ograniczyć popyt na mieszkania, a w konsekwencji – doprowadzić do rynkowej przeceny. Podkreślono jednak, że obecnie w Polsce zaledwie trzy mieszkania na dziesięć są kupowane na kredyt, a na resztę zawierane są transakcje gotówkowe, co ogranicza rolę kosztów kredytu w kształtowaniu rynku.
REKLAMA
W raporcie zauważono, że dodatkowo programy wsparcia (Bezpieczny Kredyt 2 proc.) wydatnie obniżyły efektywną stopę procentową dla kredytobiorców. Dodano, że w nadchodzących miesiącach i latach najbardziej wrażliwi konsumenci będą zapewne objęci celowaną pomocą z programu #NaStart. Dodatkowo popyt może być stymulowany przez dawnych kredytobiorców frankowych, którzy dzięki zwycięstwom sądowym zyskują możliwość powrotu z odzyskanym kapitałem na rynek w celu realizacji odłożonego popytu – poinformowano w raporcie.
„Schładzające działanie wysokich stóp procentowych jest widoczne z wyraźnym opóźnieniem – spodziewamy się, że przejściowy spadek cen rozpocznie się w drugim kwartale 2025 r. Barierą dla mocniejszych spadków będzie jednak utrzymujący się, mocny popyt” – ocenili analitycy Banku Pekao.
W analizie zaznaczono, że potrzeby mieszkaniowe Polaków są duże i niezaspokojone – lokali w Polsce jest zbyt mało i są przeludnione. Deweloperzy zdają się dostrzegać wysoki popyt i zwiększają ofertę. Rozpoczętych budów w lutym 2024 r. było niemal dwukrotnie więcej niż przed rokiem, mimo artykułowanych przez deweloperów trudności z pozyskiwaniem nowych gruntów – wynika z danych przedstawionych w raporcie.
W opinii autorów raportu, w dłuższym okresie czynnikiem stabilizującym rynek będzie demografia, bowiem Polska się wyludnia. Zastrzeżono jednak, że efekt ten ominie aglomeracje. Według danych GUS do 2040 r. wszystkie największe miasta w Polsce zanotują wzrost liczby mieszkańców – wskazali autorzy.
„Uważamy, że strukturalnie polski rynek nieruchomości znajduje się w punkcie, w którym wzrastający popyt wciąż napędza wzrosty cen (podobną pozycję w cyklu zajmują Czechy i Hiszpania). Moment, w którym rosnące ceny zdławią popyt (jak obecnie np. w Portugalii) jest wciąż przed nami, a na spadki cen związane ze słabszym popytem będziemy musieli czekać jeszcze dłużej” – podsumowali specjaliści Pekao.
(PAP)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS