A co ma miejsce?
– Jest tam bardzo dużo służb, które od strony, nazwijmy to, bezpieczeństwa publicznego, mają absolutną kontrolę nad sytuacją. Koczuje tam grupa wycieńczonych i nieuzbrojonych uchodźców i uchodźczyń oraz grupa aktywistów i aktywistek, oczywiście nieuzbrojonych i też zmęczonych. Ale oczywiście bez porównania mniej, niż ludzie, którzy koczują na granicy i nie mają dostępu do picia i jedzenia ani opieki medycznej. Dla nas ten stan wyjątkowy jest po prostu sposobem na to, by odsunąć nas od tego, co dzieje się na granicy. Nie tylko w Usnarzu, ale też w innych częściach polsko-białoruskiej granicy. Mam tu na myśli nielegalne pushbacki, które się odbywają na całej długości granicy od wielu tygodni. Żeby odsunąć od tego, co się tam dzieje, organizacje społeczne, media, ludzi, którzy starają się pomóc tym osobom przekraczającym polską granicę. I starają się zapewnić im dostęp do podstawowych praw. Czyli do ubiegania się o ochronę międzynarodową, do czego w świetle prawa polskiego i międzynarodowego mają prawo. A to prawo jest regularnie i brutalnie łamane od wielu tygodni na tej granicy.
Co będzie z uchodźcami w Usnarzu Górnym i wszystkimi innymi, jeśli was zabraknie na granicy?
– Tego nie wiemy i pewnie się nie dowiemy, bo celem wprowadzenia tego stanu wyjątkowego jest zapewne to, żeby społeczeństwo się nie dowiedziało, co się dzieje z tymi ludźmi. Bo jeżeli obowiązuje tam zakaz nagrywania, zakaz rejestracji, zakaz fotografowania i nagrywania filmów, zakaz opisywania tego, co się tam dzieje, to jest to po prostu cenzura prewencyjna. Jej celem jest ukrycie tego bezprawia, które się tam dzieje. W tej chwili jest ono jawne, po wprowadzeniu stanu wyjątkowego staje się niejawne. Być może będzie bezprawiem w bardziej brutalnej formie, ale tego się już nie dowiemy. Celem stanu wyjątkowego jest, żeby nikt z zewnątrz tego nie widział. I żeby nie dokumentował. Bo są to działania bezprawne, za które kiedyś, w innej sytuacji politycznej osoby, które tych czynów dokonują, mogłyby zostać pociągnięte do odpowiedzialności prawnej. I pewnie nie mają na to ochoty.
A czy na miejscu pozostanie chociaż przedstawiciel Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur?
– Tego nie wiem. Nie jestem prawniczką i nie znam jeszcze na pamięć tego rozporządzenia. Wiem, że i media, i działacze organizacji pozarządowych powinni opuścić ten trzykilometrowy pas do północy dzisiaj.
Co będziecie robić po wycofaniu się znad granicy? Co możecie jeszcze zrobić?
– Możemy nagłaśniać to, co wiemy, że tam się dzieje. I nie przestaniemy tego wiedzieć, tylko dlatego, że zostaniemy stamtąd odepchnięci. Wiemy, że prawo do ubiegania się o ochronę międzynarodową jest tam łamane codziennie, wielokrotnie. Często wielokrotnie wobec tych samych osób, które przekraczają białorusko-polską granicę kilka, kilkanaście razy i są wypychane na Białoruś. Wiele razy. Nie przestaniemy mieć dowodów na to, co już tam zobaczyliśmy i co udało nam się udokumentować. I nam, i dziennikarkom i dziennikarzom, którzy tam byli przez ostatnie tygodnie. Możemy o tym wszystkim mówić i na pewno będziemy to robić. Jutro w Warszawie o 11.10 jest konferencja prasowa razem z posłami Lewicy i posłem KO Frankiem Sterczewskim, którzy byli szczególnie mocno zaangażowani w próby pomocy tym osobom. Cały czas działają grupy prawne, które się nimi zajmują. Każdy z uchodźców ma ustanowionego pełnomocnika, bo to nam się udało zrealizować. Dwa tygodnie temu wzięliśmy od nich imienne pełnomocnictwa, pełnomocnicy starają się wykorzystać i uruchomić wszystkie dostępne środki prawne w celu zabezpieczenia jakiegoś podstawowego bezpieczeństwa tym osobom. Ale jest dla nas oczywiste, że nasze możliwości będą znacznie bardziej ograniczone, niż są w tej chwili. Najcięższe jest dla nas to, że musimy te osoby zostawić same. Że byliśmy jedyną grupą, która była wobec nich przyjazna. Teraz nie będą mieć nawet tego psychicznego wsparcia, jakie im dawaliśmy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS