Jako specjalista od dzisiejszego PR, czyli od budowania wizerunku i relacji z otoczeniem, czy też jak kto woli pielęgnowania stosunków z bliższym i dalszym otoczeniem jestem pod wielkim wrażeniem działań politycznych speców w branży. Płacz, rapowanie, “tiktokowanie”. Nie jestem pewna czy zamierzone, skierowane do określonych grup odbiorców, często mnie szokują. Młodzież ma na to nieco sarkastyczne określenia. Mowi się “lansik”, lub nieco archaicznie “szpan”. Działacze polityczni się więc lansują, puszą i oczywiście… fotografują. Ludziom się podoba, więc wymyśla się coraz to nowsze sposoby na pozyskiwanie lajków i udostępnień. Nieważne jest przecież, jak o tobie mówią, jak przestaną będziesz martwy… jak mózgi Twoich wyborców.
Jakie są efekty takich działań i czy przynoszą wysokie słupki w sondażach, pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą sztabów wyborczych… jednak pokuszę się o mocno subiektywny komentarz w sprawie budowania lokalnego image nie tylko polityków. Obecnie “lans” nie ma już tak pejoratywnego wydźwięku, chociaż, gdy słyszymy słowo “szpan”, trudno jest uniknąć negatywnych skojarzeń. Niby to samo a jednak nie do końca i to nie tylko ze względu na archaizm słowny.
Lans w mediach społecznościowych obserwujemy codziennie, przynajmniej Ci, którzy korzystają z tego typu mediów. Okazji nie brakuje, jak chociażby poranne smażenie jajecznicy, Zawsze można strzelić “selfiaczka” lub nagrać film o szkodliwości nadmiernego używania soli. Często dajemy lajka, “serducho”, jak widzimy nowe zdjęcie profilowe znajomych. Może trudno w to uwierzyć, ale wiele osób zwraca uwagę na liczbę kliknięć i uwaznie analizuje, kto wyraził własną satysfakcję z faktu obejrzenia zdjęcia.
Zdjęcia oczywiście są ważne, bo z czytaniem i rozumieniem mamy coraz większe problemy. Scrollujemy więc przy każdej mmożliwej okazji, a nawet wtedy, gdy żadnej okazji nie ma, odruchowo wpatrujemy się w ekrany i widzimy tysiące obrazów, każdego dnia. Nasza peercepcja jest w stanie przyswoić tylko te, które w jakiś sposób zwócą naszą uwagę na ułamek sekundy dłużej.
Ta obrazkowa komunikacja posiada swoje okrsowe trendy. Ostatnio w modzie są zdjęcia z pracownikami służby zdrowia i przekazywanie dla medyków darów w postaci posiłków, kwiatów, maseczek i lizaków. Po rozmowie z jedną z pracownic tomaszowskiego szpitala usłyszałam jednak, że to prostackie zbijanie politycznego “kapitału” i próba pozyskiwania przyszłego elektoratu. Zaznaczała też, że kapitał ten w czasie pandemii mocno się zdewaluował.
Powiedziała mi, też, że ma już serdecznie dość robienia z jej środowiska „dziadostwa”, które czeka na pączki i jedzenie. Stać ją na zakupy i mierzi ją żenująca pomoc na pokaz, która w pierwszej kolejności dociera do znajomych “króliczka” (kimkolwiek by on nie był).
Zatem czy pomaganie jest złe? Takie, które wynika z potrzeby serca zapewne nie, jednak jeśli pomaga się na pokaz, by mieć okazję do autopromocji. Z daleka brzydko to pachnie “malizną” i przeciętny Kowalski wyczuje tę miałkość od razu.
W Tomaszowie jest wiele osób, które pomagają bezinteresownie na co dzień, często wszyscy dobrze o tym wiemy jednak… no właśnie czy takie osoby są zauważane? Trudno jednoznacznie to ocenić, ale jawi się pytanie czy te osoby potrzebują klaki, aby czuć się z pomaganiem dobrze? Śmiem twierdzić, że nie jest im to do niczego potrzebne, często wręcz oczekują anonimowości.
Dlaczego? No właśnie z prostego powodu, aby nie być „lansiarzami”. Najlepszym przykład pomagania bez chamskiego lansu jest Jurek Owsiak, wiecie dlaczego? Bo to, co robi jest wizerunkowo prawdziwe i pewnie robi to, co czuje, z potrzeby własnego serca. Któż z nas nie zagłosowałby na Owsiaka? Ano pewnie wielu, tak jak na Janinę Ochojską.
Poczynione ostatnio obserwacje i rozmowy skłoniły mnie do pewnych przemyśleń i na dziś dzieląc się nimi z Wami mogę stwierdzić, że prawda jak zwykle zawsze się obroni. Zatem jak się promujecie, dbacie o wizerunek nie zapominajcie, żeby to co robicie, nie wywołało odwrotnego efektu i śmiechu znajomych, odbiorców, klientów, wyborców. Nie zapominajcie, że każdemu może zdarzyć się wpadka, ale oby nie było to kojarzone z celebryctwem na siłę, byciem znanym tylko z tego, że chce się być znanym.
Jak zatem oceniać nasze rodzime podwórko? Ano najprościej z przymróżeniem oka, bo do profesjonalizmu daleka nam droga, nie tylko przez wpadki, ale przede wszystkim ze względu na brak profesjonalnej wiedzy w temacie, a często po prostu ze względu na niski poziom kultury i braki w wychowaniu. Dlatego zawsze warto być sobą, bo prawda zawsze najlepiej się sprzedaje
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS