A A+ A++

Drugi wyścig w Belgii zapowiadany był jako pojedynek dwóch pierwszych kierowców w klasyfikacji generalnej: Rene Rasta i Sheldona Van der Linde. Niewielu spodziewało się, że do tej walki włączy się także Nick Cassidy.

Na starcie Van der Linde wyprzedził Rasta w dojeździe do La Source. Niemiec próbował gonić rywala, ale miał zaraz za sobą pędzącego Cassidy’ego. Rast jednocześnie tracił dystans do obu rywali i po około 10 minutach rywalizacji musiał już bronić się przed Ferrari. Rzecz w tym, że bronił się zbyt agresywnie.

Kierowca Team Abt Sportsline zaliczył kilka kontaktów z Nowozelandczykiem na prostej startowej i na dojeździe do Eau Rouge. Nie dość, że Cassidy’emu udało się wyprzedzić Rasta, to ten otrzymał jeszcze od sędziów pięć sekund kary i de facto odpadł z rywalizacji o zwycięstwo.

W tamtym momencie zwycięstwo kogokolwiek innego, niż Sheldona Van der Linde wyglądało na mało prawdopodobne. Kierowca z Republiki Południowej Afryki miał dosyć bezpieczną przewagę nad resztą stawki. Nikt pewnie by mu już nie zagroził, gdyby nie błąd mechaników Schubert Motorsport.

Podobnie jak wczoraj w przypadku Lucasa Auera, przy pitstopie Van der Linde, jego mechanicy mieli problem ze zdjęciem przedniej lewej opony. Lider wyścigu spędził na stanowisku aż 11 sekund. Reakcja Cassidy’ego była natychmiastowa. Nowozelandczyk zjechał po swój komplet świeżych opon dwa okrążenia później i wyjechał tuż przed maską BMW M4 GT3 Van der Linde.

Południowoafrykańczyk nie zamierzał jednak składać broni. Skorzystał z dogrzanych opon w swoim samochodzie i na prostej Kemmel siedział już na tylnym zderzaku Ferrari. W następnej partii zakrętów dwaj kierowcy stoczyli fantastyczny pojedynek. Van der Linde trzykrotnie zrównywał się z Cassidy’m, ale Nowozelandczyk za każdym razem umiejętnie ustawiał sobie rywala po zewnętrznej zakrętu i wyjeżdżał z niego jako lider.

Czytaj więcej:

Później starsze opony w samochodzie Van der Linde dały o sobie znać i Cassidy odskoczył rywalowi na ponad sekundę. Jak się jednak okazało kierowca Schuberta nie musiał gonić za Ferrari, by powiększyć przewagę w punktach. Po przebiciu opony, Rene Rast zatrzymał swoje Audi R8 na poboczu zakrętu Les Combes i wycofał się z wyścigu.

Niemiec zaparkował jednak w takim miejscu, że na trzy minuty przed końcem na torze zapanowało Full Course Yellow. Stawka zbiła się, a do przejechania pod zieloną flagą zostało już tylko jedno okrążenie. Na Spa zapanowało tak napięta atmosfera, że można by ją było kroić nożem.

Nick Cassidy utrzymał jednak nerwy na wodzy. Nowozelandczyk po profesorsku obronił pierwszą pozycję w La Source, odskakując Van der Linde także na prostej Kemmel. Jego rywal mógł tylko oglądać biały tył Ferrari 488, zmierzając do mety. Południowoafrykańczyk nie uniósł się jednak dumą. Zaraz po przekroczeniu linii mety pomachał Cassidy’emu w geście podziękowania za fantastyczny i czysty pojedynek.

Trzecie miejsce po raz drugi zajął Thomas Preining, mimo, że ponownie startował z drugiej połowy pierwszej dziesiątki. Za plecami Porsche znalazł się Lucas Auer, który czwartym miejscem częściowo odbił sobie wczorajsze niepowodzenia. Za nim w bliźniaczych Mercedesach zameldowali się Luca Stolz i Mikael Grenier. 

Siódmy był Philip Eng przed Felipe Fragą i Marco Wittmanem. Pierwszą dziesiątkę uzupełnił Mirko Bortolotti.




akcje


komentarze

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWielkopolska: IMiGW wydał ostrzeżenie hydrologiczne. Drugiego stopnia!
Następny artykułNiecodzienny pomysł na oszczędzanie energii. Polscy Zieloni przedstawili propozycje