A A+ A++

Zorganizowana przez Polskę akcja pomocy kierowcom, którzy utknęli na granicy brytyjsko-francuskiej, spotkała się z ogromnym i pozytywnym odzewem na świecie. Wyjątkiem okazała się jednak Gazeta Wyborcza.

W zeszłą niedzielę Francja zdecydowała się na całkowite zamknięcie granicy z Wielką Brytanią z powodu pojawienia się tam nowej, bardziej zaraźliwej odmiany koronawirusa. Blokada ta obejmowała również transport towarów ciężarówkami, przez co ich kierowcy utknęli w habstwie Kent. Dopiero we wtorek Francuzi zgodzili się wpuszczać tych kierowców, którzy mieli aktualny test na koronawirusa. Brytyjskie służby medyczne nie wyrabiały się jednak z ich robieniem i wyglądało na to, że wielu kierowców nie da rady wrócić do domu na święta.

Polski rząd postanowił interweniować. W nocy z czwartku na piątek w przeprowadzaniu testów pomagało 36 pracowników medycznych ze szpitala MSWiA, LPR, WOPR i innych służb. W piątek do UK dotarli natomiast żołnierze i WOTowcy. Dzięki ich pomocy testy przeprowadzano znacznie szybciej i wielu kierowców dotarło do domu na święta.

Polska akcja oraz fakt, że wielu emigrantów z Polski spontanicznie zaczęło pomagać kierowcom roznosząc m.in. jedzenie, spotkał się z ogromnym i bardzo ciepłym odzewem w brytyjskich i światowych mediach. Szczególnie głośno zrobiło się o niej w Hiszpanii, gdzie do mediów społecznościowych trafiło zdjęcie pokazujące polskich żołnierzy pomagających hiszpańskiemu kierowcy. Wielu komentatorów zwróciło uwagę na szokujący kontrast z brakiem działania hiszpańskiego rządu, który nie zrobił nic aby pomóc swoim obywatelom. „Polska wysyła żołnierzy do Zjednoczonego Królestwa by pomóc kierowcom, którzy tam utknęli – zarówno jej własnym obywatelom jak i obywatelom krajów, których rządy ich opuściły” – napisał na Facebooku lider prawicowej partii VOX.

Jednym z naprawdę niewielu wyjątków okazała się jednak niezawodna w takich wypadkach Gazeta Wyborcza. Jej zdaniem Wojsko Polskie i relacjonujący całą akcję dziennikarze TVP złamali prawo. Dowodem miał być opublikowany przez TVP wywiad z majorem WOT Norbertem Garbaczem, z którym rozmawiał korespondent TVP Dariusz Bohatkiewicz. Widać było, że żaden z nich nie miał na sobie maseczki i z racji konieczności korzystania z mikrofonu nie zachowywali od siebie dystansu społecznego.

Problem jednak w tym, że w UK przepisy dotyczące stosowania maseczek różnią się od tych, które obowiązują w Polsce. Według zasad wyszczególnionych na rządowej stronie gov.uk w Anglii trzeba je nosić m.in. w pojazdach transportu zbiorowego, sklepach, bankach, u fryzjera etc. Nie ma jednak przepisu, który nakazywałby ich noszenie na świeżym powietrzu.

Brak odpowiedniego dystansu jest już poważniejszym zarzutem. W trakcie pandemii brytyjscy dziennikarze wielokrotnie byli o to oskarżani. Regulująca rynek medialny Niezależna Organizacja Standardów Prasowych uznała jednak, jak donosiła branżowa Press Gazzete, że nie łamie to ich zasad. Także policja, mimo wielu doniesień, nie aresztowała za to jak na razie żadnego pracownika mediów. Według tamtejszych przepisów nakaz zachowywania dystansu 2m nie obowiązuje bowiem w pracy jeśli charakter tej pracy na to nie pozwala.

Internauci szybko pokazali Wyborczej, co sądzą o ich tekście:

Źródło: Gov.uk, Gazeta Wyborcza, Twitter Autor: Wikor Młynarz

Fot.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPodróże nie muszą być drogie. Jak zwiedzać świat taniej?
Następny artykułKoronawirus. Informacje i komunikaty [22 – 27 grudnia]