Rozmowę z Wojciechem Łączewskim opublikowała we wtorek „Gazeta Wyborcza”. – Pan minister Ziobro, któremu podlega prokuratura, usiłuje zrobić ze mnie bandytę. Dlaczego? Posiadam ogromną wiedzę o tym, co wyczyniało CBA za czasów Mariusza Kamińskiego, znam też zapis ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich – mówił były sędzia Wojciech Łączewski, który był bohaterem afery opisywanej przez „Newsweeka”. Ocenił, że Mariusz Kamiński żyje według zasady: nie sądzi się zwycięzców, a Maciej Wąsik: cel uświęca środki. „Nie znam zasad Jarosława Kaczyńskiego. Moim zdaniem on albo ich nie ma, albo podchodzi do nich w sposób płynny. Biorąc pod uwagę, jak zachowywał się po 10 kwietnia 2010 roku, jest to osoba skrajnie cyniczna” – dodał Łączewski.
Głośne sprawy
Sędzia Łączewski orzekał w głośnych sprawach ważnych dla PiS: w sprawie operacji dotyczącej domniemanej „willi Kwaśniewskich” i w postępowaniu dotyczącym organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. – Charakter informacji, które wtedy poznałem, może budzić, w mojej ocenie, ogromne przerażenie. Doskonale zdają sobie sprawę, jakie materiały znajdują się w tych aktach. I chociaż orzeczenie było odbierane jako korzystne dla PiS, to jednak pozostaje lęk, że ktoś zna największe tajemnice tego środowiska – mówił gazecie Łączewski. Jak dodał zna też niejawne akta sprawy Bogusława Seredyńskiego, byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych, który jest ofiarą akcji CBA z 2009 r. przeciwko Weronice Marczuk.
To wszystko, zdaniem sędziego, sprawia, że jest on niewygodny dla władzy, choć wiąże go tajemnica sędziowska. Zaznacza jednak, że teraz będzie występował przed sądem w charakterze oskarżonego. – Gwarantuję, że podczas składania wyjaśnień nakreślę sądowi, z jakiego rodzaju ludźmi mamy do czynienia. Zamierzam wnieść o dopuszczenie dowodów z określonych dokumentów z akt ściśle tajnych, by sąd mógł zorientować się, jak skrajnie nielegalnie potrafią działać panowie Kamiński, Wąsik czy inni. Proces będzie toczył się jawnie, więc zamierzam pokazać opinii publicznej, do czego ci ludzie są w stanie się posunąć. To wszystko jest w dokumentach, które – mam nadzieję – nadal znajdują się w kancelariach tajnych sądów. Proszę jednak pamiętać, że bywa różnie – uzasadnienie w sprawie Kamińskiego i innych w wersji elektronicznej przejęła ABW – mówił Wojciech Łączewski.
Zobacz: (Prawie) wszystkie domniemane zamachy na Tupolewa [INFOGRAFIKA]
Co jest w aktach o katastrofie smoleńskiej?
Pytany o to, czego może dowiedzieć się opinia publiczna, rozmówca „Wyborczej” odparł, że jeżeli na jaw wyszłaby treść rozmowy braci Kaczyńskich, której zapis zna z akt ściśle tajnych, to większa część opinii publicznej zupełnie inaczej oceniłaby sytuację po 10 kwietnia 2010 r. „Uważam, że ten stenogram powinna poznać opinia publiczna, by wyrobiła sobie zdanie, do czego Jarosław Kaczyński jest zdolny” – dodał Łączewski.
W rozmowie z gazetą Łączewski bardzo krytycznie mówi o stanie praworządności w Polsce i sytuacji sędziów sugerując, że obywatele nie mają żadnej pewności sprawiedliwego wyroku. – Wyrok to wypadkowa trzech rzeczy: dowodów, przepisów i sumienia. Biorąc pod uwagę to, czego jesteśmy świadkami, możemy przyjąć, że sąd będzie orzekał pod tak dużą presją, że wyłączy wiedzę prawniczą lub sumienie – stwierdza były sędzia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS