A A+ A++

Profesor Janusz Moryś jest wykładowcą Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i przez dwie kadencje był rektorem tej uczelni (w latach 2008-2016). Jest też przewodniczącym Uniwersyteckiej Komisji ds. jakości kształcenia na kierunku lekarskim, która działa przy Konferencji Rektorów Uczelni Medycznych.

Na wykładzie w Collegium Medicum w Bydgoszczy występował w roli wizytatora. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby po zakończonym wykładzie online z anatomii jeden z bydgoskich profesorów nie zapomniał wyłączyć mikrofonu w komputerze.

Studenci biotechnologii “na żywo” mogli usłyszeć, jakie pomysły mają wykładowcy na oblewanie ich na egzaminach. Razem z profesorem Morysiem nagrani zostali też profesor Michał Szpinda, kierownik Katedry i Zakładu Anatomii Prawidłowej CM, i profesor Zbigniew Włodarczyk, dziekan Wydziału Lekarskiego CM. Sprawę jako pierwszy opisał portal interia.pl.

“Zdawalność za wysoka w formie zdalnej”

Po zakończonym wykładzie profesorowie poprosili o herbatę i zaczęli rozmawiać o problemach, z jakimi – jako wykładowcy – muszą mierzyć się na uczelniach w dobie koronawirusa i nauki zdalnej. Profesorowie, jak słychać na nagraniach, wychodzą z założenia, że zdalne przeprowadzanie egzaminów skutkuje zbyt wysoką zdawalnością wśród studentów (w domyśle – ściągają).

– Wiadomo, jak studenci kombinują, więc my ich wyłapujemy na kolokwiach, które robimy stacjonarnie i 50 proc. to gleba, pierwsze podejście – mówi profesor Szpinda. Wykładowca wspomina też, że dla “tych najlepszych studentów” robi “specjalne kolokwia”.

W dalszej części kilkunastominutowego nagrania profesorowie wymieniają się pomysłami na to, jak zorganizować egzaminy w trybie stacjonarnym, rozmawiają o kadrach i organizacji egzaminów w rygorze sanitarnym.

– Rozmawialiśmy już o tym, że zdawalność jest zdecydowanie za wysoka w formie zdalnej. Coś musimy z tym zrobić – rzuca drugi z bydgoskich lekarzy.

Panowie zastanawiają się, czy egzaminy w formie stacjonarnej nie wzbudzą sprzeciwu studentów, którzy większość zajęć i wykładów odbywają online.

Praktycznie kosi

Przykładem dla kolegów z Bydgoszczy wydaje się świecić profesor Moryś. – Ja idę online, już mam 71 osób niedopuszczonych. Nie mają szans. Ale ja ich koszę praktycznie. Sposobem online. Krótki czas, 45 sekund – mówi profesor Moryś.

Wykładowca z Gdańska wspomina nawet o “funduszu Morysia”, czyli o pieniądzach, jakie studenci muszą płacić za ponowne przystąpienie do egzaminów. Pada kwota 8 tys. zł. Moryś uświadamia kolegów, że pieniądze trafiają na konto uczelni.

– Co więcej, są zmiany w regulaminie uczelni. To jedyna z uczelni, w której wydział lekarski ma procedurę 17 lat. Pierwszy egzamin zgodnie z regulaminem można powtarzać raz, a każdy kolejny co dwa lata – mówi prof. Moryś.

Dalej profesorowie wymieniają się wiadomościami na temat zdawalności egzaminu z anatomii.

Podsłuchana rozmowa zbulwersowała studentów z Gdańska. Samorząd GUMedu w nocy z poniedziałku na wtorek wysłał pismo do prorektora ds. studenckich z prośbą o wyjaśnienia.

Rektor tłumaczy: to dla mnie niezrozumiałe

Uczelnia zapewnia, że progi zdawalności egzaminów nigdy nie są ustalane “z góry”. O wyjaśnienia do sprawy poprosiliśmy obecnego rektora GUMed-u, prof. Marcina Gruchałę.

– Zupełnie nie rozumiem, co ma na myśli profesor Moryś, ponieważ mówi o rzeczach nieistniejących. Nie ma żadnego “funduszu Morysia”, a nasza uczelnia nigdy nie prowadziła polityki oblewania studentów po to, żeby pobierać opłaty i to nie jest źródło dochodu. Uczelnia pobiera opłaty na mocy ustawy. Te zasady są jasno określone i takie same dla każdego przedmiotu – słyszymy od prof. Gruchały.

– Naszą troską jest jakość kształcenia. Rozumiałbym dyskusję, która dotyczyłaby takiego podejścia do egzaminowania, które w sposób uczciwy i wiarygodny zweryfikuje realną wiedzę studentów. Natomiast nie rozumiem i nie akceptuję podejścia do egzaminowania, którego celem ma być oblanie jakiegoś odsetka studentów. Uczelnia nie robi takich planów i robić nie będzie. Jest to całkowicie sprzeczne z etyką uczelni wyższej i filozofią kształcenia w GUMed – zaznacza rektor.

– Czy profesor Moryś naruszył statut uczelni? – pytamy prof. Gruchałę.

– Na tym etapie trudno to jednoznacznie stwierdzić, w chwili obecnej wnikliwie analizujemy sytuację. Pragę zapewnić, że w GUMed, jak w każdej uczelni, istnieją odpowiednie procedury i regulacje prawne. Jeżeli nauczyciel akademicki narusza przyjęte zasady, może podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej – odpowiada prof. Gruchała.

Jak uczelnia chce wyjaśnić sprawę?

– Działania już podjęliśmy. Pozostaję w bezpośrednim kontakcie z Uczelnianym Samorządem Studenckim i z uwagą wsłuchuję się w głos studentów. Będę chciał się spotkać również z prof. Morysiem i poznać jego opinię. Na razie jest za wcześnie, żebym deklarował konkretne posunięcia. Ale zapewniam, że uczelnia poważnie podchodzi do sprawy i zależy nam na wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji – tłumaczy rektor.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRekrutacja dzieci do I klasy w SP Tołwin
Następny artykułPremier skieruje do TK wniosek. Chodzi o orzeczenie TSUE