A A+ A++

Muzeum Mickiewicza w Stambule poznaje się jak cmentarną kaplicę z “Dziadów”. Aby do niego wejść, tak jak ducha wywołałem ochroniarza, który później udawał milczące widmo. Budynek postawiono w miejscu, gdzie wieszcz pożegnał się z tym światem, a symboliczny grób w podziemiach upamiętnia miejsce pierwszego pochówku poety. W innych ciemnych pomieszczeniach pełno zagadkowych sprzętów o nieoczywistym przeznaczeniu. Mickiewicz wszystkiego dogląda, nieustannie zerkając na turystów z rzeźb i obrazów.

Stambule – najludniejszym mieście Turcji, gdzie Europa podaje rękę Azji – razem z przyjaciółmi odwiedziłem “wysepkę polskości”. Na mapie tureckiej metropolii odnaleźliśmy muzeum Adama Mickiewicza.

Droga do muzeum prowadzi przez slumsy

Skąd pomysł, by w dawnym Konstantynopolu organizować wystawę ku pamięci wieszcza piszącego “Litwo, ojczyzno moja”? We wrześniu 1855 roku Mickiewicz planował zorganizować tam legiony polski i żydowski do walki z carską Rosją. Plan upadł, bo chociaż poeta dotarł do Imperium Osmańskiego, tam nieoczekiwanie zmarł.

Zdecydowana większość stambulskich atrakcji mieści się w zadbanych, łatwo dostępnych lokalizacjach. Nieco inaczej jest z muzeum Mickiewicza. Aby do niego trafić, idąc od strony znanego placu Taksim, trzeba przejść przez biedne osiedla

Mijaliśmy więc umorusane dzieci bawiące się w błocie i na bruku oraz ludzi śpiących, gdzie popadnie. Po drodze zmoczyła nas woda z prania rozwieszonego na sznurach, jak i nawdychaliśmy się niezbyt miłego zapachu ryb i małży, obrabianych pokątnie w zaniedbanych suterenach. 

Uważaliśmy także na śmieci i stare meble wyrzucane z balkonu wprost na ulicę. Mężczyzna “czyszczący” w ten sposób lokal miał w poważaniu bezpieczeństwo przechodniów.

Mickiewicz upamiętniony przy ulicy Słodkich Migdałów

Siedziba muzeum niezbyt wyróżnia się spośród okolicznej zabudowy – zwłaszcza że przed nim rozlokowali się mieszkańcy zaczepiający turystów i mówiący do nich rzeczy niezrozumiałe. 

Okna na parterze zabezpieczono kratami, a z przedniej strony budynku – stojącego na rogu ulicy Słodkich Migdałów – wiszą trzy tablice, wszystkie i po polsku, i turecku.

Pierwsza potwierdza, że żółta budowla to faktycznie muzeum Mickiewicza. Napis na drugiej głosi (pisownia oryginalna): “Napamiatke postawiony tendom natem miejscu gdzie 28 listopada 1855 roku umarl Adam Mickiewicz“. 

Ostatnia, najwyżej zamontowana, upamiętnia założenie muzeum w setną rocznicę śmierci pisarza.

Do środka wejdą tylko spostrzegawczy

Chcieliśmy wejść do środka, lecz drzwi okazały się zamknięte. To nas zdziwiło, bo z informacji wiszącej tuż przy nich jasno wynikało, że muzeum działa przez cały tydzień poza poniedziałkami, a była wówczas sobota. Zgadzała się również godzina – wstrzeliliśmy się między 9:00 a 16:30, gdy instytucja jest czynna.

Zajrzałem przez szybkę do wnętrza i nic nie wskazywało, by w środku był ktokolwiek żywy, a ewentualną obecność duchów trudno byłoby mi wykryć. Zresztą nie było wśród nas Guślarza, który – spalając kądziele albo kocioł wódki – przywołałby je, by nas wpuściły.

Najpewniej odeszlibyśmy z kwitkiem, gdybym nie zauważyłbym małego, nieoznaczonego niczym dzwonka. Nacisnąłem guzik i po chwili objawił się lokalny Gerwazy Rębajło, czyli ochroniarz z kluczami. Otworzył drzwi, ale podobnie jak milczące widmo, podczas całej naszej wizyty nie był skory do rozmowy.

Weszliśmy za darmo, ale coś za coś. Oprowadzać musieliśmy się sami

Za wejście do budynku, liczącego dwa piętra, parter i podziemia, nie zapłaciliśmy ani liry. Nie musieliśmy też okazywać Istambul Museum Pass, czyli wykupionego wcześniej wspólnego biletu wstępu do 12 stambulskich muzeów.

Na promocyjnej planszy ujrzeliśmy imiona i nazwiska odpowiedzialnych za ekspozycję oraz loga polskiego resortu kultury, warszawskiego Muzeum Literatury oraz województwa mazowieckiego. Przywitał nas również sam wieszcz, uwieczniony na kilku portretach.

Sami musieliśmy ustalić, jak poruszać się po wystawie, ale na szczęście pomagały instrukcje wyświetlane na ekranach

Przewodników nie zastaliśmy, podobnie jak innych pracowników poza ochroniarzem. Ten ostatni swoją rolę ograniczył do pilnowania, czy niczego nie niszczymy albo wynosimy.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie

Co to będzie, co to będzie?

Byliśmy jedynymi zwiedzającymi ekspozycję, którą rozlokowano w niekoniecznie jasnych salkach. Niektóre okna były niemal szczelnie zasłonięte. Może autorzy wystawy chcieli, byśmy poczuli się jak w cmentarnej kaplicy z czasów romantyzmu? 

Chaos na piętrach jak w numeracji “Dziadów”

Po tych ciemnych pomieszczeniach snują się najczęściej Polacy – a przynajmniej tak wynika ze wpisów w księdze pamiątkowej. Na części jej wypełniony … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPoszli na grzyby, weszli na graniczny pas
Następny artykułOddział psychiatryczny dla najmłodszych w Konstancinie wznawia przyjęcia