A A+ A++

36-letni Arek Paszenda pasjonował się kolarstwem górskim. To było jego życie, które niestety zostało nagle przerwane. Do potrącenia doszło na ulicy Małachowskiego, niedaleko jego miejsca zamieszkania. Tego tragicznego popołudnia kolarz MTB odbywał trening… ostatni.

Arek był częścią klubu, naszej wielkiej rodziny pasjonatów. Był duszą towarzystwa, był zawsze pomocny – wspominał swojego kolegę Tomasz Kubala, trener i prezes klubu Pressing Bike-System.

Zobacz także

Poruszające wspomnienia pojawiły się również podczas pogrzebu, kiedy koleżanka z drużyny wspominała Arka.

Generalnie to Arek był najlepszy. Gdy ktoś pochwalił go za dobrą formę, mówił „e tam”. Nie byłeś „leszczykiem” Aro, byłeś naprawdę dobry. Najlepiej o tym świadczy Twój ostatni sezon i Twoje drugie miejsce w generalce Pucharu Polski. Byłeś kolarzem z prawdziwego zdarzenia, pełnym pasji i miłości do tego, co robisz. O rowerach, o trasach, o doświadczeniach mogłeś opowiadać godzinami – mówiła Agnieszka.

W ostatnim pożegnaniu kolarza tłumy wiernych zebrali się w boguszowickim kościele pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, wypełniając szczelnie świątynię, a nawet stojąc na placu kościelnym. Większość miała pomarańczowe kwiatki, czy wstążki przypięte do kurtek, symbolizujące pomarańczowy kolor kasku, w którym jeździł Arkadiusz Paszenda.

„Arek pomarańczowe serce”, tak o nim mówił Damian. Jak na ustawce z peletonu ktoś nie dawał rady, On potrafił wrócić i pomóc. Lubił każdego motywować do treningu i dawać swoje złote rady. Kiedy pojechałem z nim po jego pierwszy rower, cieszył się jak dziecko, planując jak go jeszcze ulepszyć – przytaczała słowa Damiana, kolegi z teamu Agnieszka.

– Arek dbał o wszystkich, a najbardziej opiekował się żeńską częścią drużyny. Dbał o swoje “siostry”, witając je codziennie kawą i jajecznicą z grubo posiekaną cebulą. Arek był zawsze pokojowo nastawiony, nawet kiedy – jak to mówimy – miewał weksle i było coś nie tak, nigdy nie chował urazy. Będzie nam Ciebie brakowało, Arek! Będzie nam brakowało wspólnych treningów na “spalonym lesie”, będzie nam brakowało Twojej energii, uśmiechu i dzikich pląsów w apartamencie. Już zawsze będziemy wypatrywać pomarańczowego kasku. Wiem, że zawsze będziesz nam dmuchał w plecy i możesz być pewien, że nie odpuścimy – wspominała koleżanka.

Ty pierwszy mnie namówiłeś, abym dołączyła do drużyny i to Ciebie najbardziej cieszyły moje sukcesy. Byłeś moim przyjacielem, najlepszym współpartnerem do treningu. Jeszcze tydzień temu wspólnie witaliśmy Nowy Rok, a dzisiaj przyszło mi się z Tobą pożegnać. Zostawiasz w moim sercu wielką pustkę, nic nie będzie już takie samo. Nie zawołasz już do mnie “Agutek” i nie doczekamy się naszej limitowanej serii skarpetek Legend Orange – dodała.

Mszę pogrzebową odprawił ksiądz proboszcz Krzysztof Błotko, który w imieniu rodziny dziękował wszystkim, którzy w tak bolesnych chwilach dzielili z nią smutek i żal oraz okazali wiele życzliwości, a na koniec licznie towarzyszyli ceremonii pogrzebowej.

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZaparkował ciężarówką na autostradzie. W kabinie palił marihuanę
Następny artykułUwaga! Kiełbasa naszpikowana gwoździami na trawniku! Pies może umrzeć w męczarniach