W 1952 r. zdaje maturę i zaczyna studia historyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej, kuźni nauczycieli zaangażowanych politycznie. Studiuje, ale przede wszystkim działa w Organizacji Harcerskiej ZMP, która łączy elementy dawnego harcerstwa z ideologią komunistyczną. Czuje się wychowawcą, przede wszystkim dzieci z biednych rodzin. Na obozach zdobywa sławę niezwykłego instruktora, który snuje wspaniałe gawędy, śpiewa, łączy talent zwierzchnika i kumpla. W sierpniu 1955 r. nad Wisłą nie upilnował rozochoconej dzieciarni. Troje dzieci się utopiło. Kuroń trafia do aresztu. Wychodzi po kilku tygodniach, ale trauma trwa długo.
W roku 1956, roku wielkich wydarzeń w Polsce, jest studentem historii Uniwersytetu Warszawskiego.
Tam poznaje Karola Modzelewskiego, z którym przyjaźń łączy go na dziesięciolecia. Rok 1956 przynosi ujawnienie zbrodni Stalina. Ferment ogarnia wyższe uczelnie i niektóre środowiska robotnicze. Kuroń wraca do partii, namawia też Modzelewskiego, by się do niej zapisał. Grupa kolegów, w której jest Jacek, szuka kontaktów z robotnikami, mówi o drugiej rewolucji. I przychodzi „rewolucja październikowa”, jak ją nazwano, gdy zmianie na szczytach władzy i wyborowi Władysława Gomułki na I sekretarza partii towarzyszą wiece studentów i mobilizacja robotników Warszawy. Gomułka jednak szybko zgasił rozpalonych studentów, uspokoił robotników. Ład został przywrócony.
Fot.: Tomasz Michalak / PAP
Kuroń jesienią 1956 r. należy do organizatorów odbudowy Związku Harcerstwa Polskiego. Jest w jego władzach obok przedwojennych instruktorów. Na posiedzeniach Rady Naczelnej ZHP domaga się świeckości harcerstwa, jego koedukacyjności, sprzeciwia się powrotowi do niektórych przedwojennych tradycji, zwłaszcza wiążących się z elementami militaryzmu. Niewątpliwie jest częścią tej grupy, która przyszła z OH ZMP i czuje poparcie kierownictwa partii.
Opinia, że Kuroń jest jednym z działaczy rozbijających tradycyjne harcerstwo, będzie ciągnąć się za nim przez lata, stanowi ważny argument jego przeciwników. Prawdą jest, że Jacek odwołuje się do tradycji radykalnie lewicowych. Twierdzi, że organizacja powinna nauczyć dzieci aktywności społecznej i odpowiedzialności, współpracy z innymi na zasadzie partnerstwa w małych grupach. Równość, samorządność, łączenie się w grupy dla realizacji celów są nadrzędnymi celami, które propaguje. W jednej z dyskusji mówi: „Pragnę wychowywać społecznika. Temu służy zaproponowany przez nas system”. W liście do żony pisze: „Istotą człowieczeństwa jest bunt (…). Jest w człowieku taki bakcyl niezgody na zło, im jest on mocniejszy, tym mocniejszy jest człowiek”.
Grażynę poznaje na jednym z obozów walterowskich. Zakochuje się nieprzytomnie w młodszej o sześć lat dziewczynie. Pobierają się w 1959 r., rok później rodzi się ich jedyny syn – Maciek. Gaja, jak ją nazywa Jacek, jest jego podporą psychiczną, powierniczką, partnerką. Zapewnia minimum stabilizacji i rodzinności w życiu wypełnionym buntem i więzieniami.
Wizja samorządnej organizacji harcerskiej zderzyła się z wizją władz. Kuroń przegrywa. Jesienią 1962 r. odchodzi z władz ZMP.
Starcie z aparatem PZPR umacnia w Kuroniu przekonanie, że powrócił system pełnej kontroli partii nad życiem społecznym. A zatem rewolucja 1956 r. została zdradzona. Pod koniec 1962 r. wraz z Modzelewskim zakłada Dyskusyjny Klub Polityczny na UW z nadzieją rozbudzenia politycznego młodzieży. W rozmowach z zaufanymi mówi o potrzebie powstania podobnych ośrodków w innych miastach, by być gotowym, gdy wystąpi klasa robotnicza. A jej wystąpienie z żądaniem wielkich zmian jest dla niego pewne.
Wiosną 1964 r. Kuroń, Modzelewski i kilku kolegów pracują nad programem, w którym opisują dominację aparatu PZPR nad społeczeństwem. Projektują wizję nowego systemu – rad robotniczych, wolności dyskusji, wielopartyjności, powszechnych rządów ludu. Jesienią 1964 r. Kuroń i Modzelewski przygotowują powielenie broszury przeznaczonej do tajnego kolportażu. 14 listopada zatrzymuje ich SB.
Władze nie chcą procesu znanych działaczy młodzieżowych. Poprzestają na wyrzuceniu ich z partii i z pracy, montują akcję potępienia. Wówczas Kuroń i Modzelewski odpowiadają „Listem otwartym do partii”, który 18 marca zanoszą na uniwersytet. Nazajutrz są aresztowani, w lipcu mają proces; to pierwszy od lat prawdziwy proces polityczny. Oskarżeni twardo bronią poglądów, nie wyrażają skruchy. Modzelewski dostaje wyrok 3,5 roku, Kuroń 3 lat więzienia.
Gdy siedzą w więzieniu, na UW dojrzewa środowisko wychowanków Kuronia nazywanych „komandosami” z liderem Adamem Michnikiem. Są ośrodkiem szerzącego się fermentu, przypominają o uwięzionych kolegach. Kiedy latem 1967 r. Kuroń i Modzelewski wychodzą warunkowo z więzień, spotykają swoich rozbudzonych politycznie wychowanków. Kilka miesięcy później decyzja władz o zdjęciu „Dziadów” Mickiewicza ze sceny Teatru Narodowego staje się zarzewiem protestu literatów i studentów skupionych wokół Kuronia i Modzelewskiego. Zebrano ponad 3 tys. podpisów pod petycją protestacyjną, a na 8 marca 1968 r. przygotowano wiec na dziedzińcu UW. Zaczyna się wielki protest studentów, który przechodzi do historii jako „wydarzenia marcowe”. Kuroń i Modzelewski już w nich nie uczestniczą: 8 marca są w więzieniu.
Kolejny proces Kuronia i Modzelewskiego odbywa się w styczniu 1969 roku. Tym razem ich uwięzieniu towarzyszy kampania propagandowa wymierzona w „syjonistów” i wichrzycieli. Skazani na 3 lata więzienia pod zarzutem stworzenia i nielegalnej organizacji „komandosów” i kierowania nią odbywają karę jako recydywiści w ciężkich więzieniach.
Jacek odsiaduje wyroki, Gaja zajmuje się synem, pracuje, żeby zdobyć środki na utrzymanie, śle do więzienia co miesiąc (częściej nie było wolno) czułe listy, podtrzymuje go na duchu, jeździ na widzenia. Z wielką godnością i bezgranicznym przywiązaniem niesie ciężar żony więźnia. Nie jest to łatwe, oznacza izolację od wielu osób, gdyż ludzie boją się kontaktów z rodziną „przestępcy”, zainteresowania SB, kłopotów w pracy. Wielu nie rozumie sensu tego buntu, rujnowania życia własnego i bliskich. Także takim opiniom Gaja stawia czoło. Jej oparciem jest przede wszystkim środowisko „komandosów”, które też przeszło przez więzienia, oraz grono starszych przyjaciół, wśród których postacią szczególnie ważną jest Jan Józef Lipski.
Kiedy Kuroń i Modzelewski wychodzą w 1971 r. z więzienia, spotykają przyjaciół wprawdzie żyjących na marginesie, ale gotowych do pomocy. Kuroń otwiera się na kontakty z innymi środowiskami doświadczonymi w 1968 r., nawiązuje kontakty z katolikami z „Więzi” i Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK), rozmawia z prymasem Stefanem Wyszyńskim i kardynałem Karolem Wojtyłą. Porzuca marksizm i kategorie klasowe, otwiera się na wartości chrześcijaństwa, szukanie takiego porządku społecznego, który pozwoli na realizację różnych wartości ideowych w ramach demokratycznego społeczeństwa.
We wrześniu 1976 r. Kuroń jest jednym z kilku założycieli Komitetu Obrony Robotników (KOR), który postanowił bronić robotników więzionych i bitych za udział w czerwcowym proteście. Po raz pierwszy od dziesięcioleci powstaje zorganizowany ośrodek sprzeciwu wobec władz, przy tym działający jawnie. Kuroń postrzegany jest jako lider KOR, tak też widzą go władze. Akcja KOR prowadzi do uwolnienia wszystkich uwięzionych robotników, a następnie do rozwinięcia innych form działań – walki z łamaniem prawa przez władze, do powstawania pism drugiego obiegu, stymulowania rozwoju małych ośrodków niezależnej aktywności społecznej studentów, inteligencji i robotników. Małe grupy społecznych inicjatyw poza ramami systemu tworzą archipelag ruchu korowskiego. Kuroń jest centrum informacji i kontaktów, w swoich wypowiedziach wytycza główny nurt strategii tego ruchu.
Jedną z takich małych grup są Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża. W sierpniu 1980 r. jego przywódcy rozpoczynają strajk w Stoczni Gdańskiej, z którego zrodzi się Solidarność. Kuroń jest jednym z najważniejszych doradców Solidarności, wpływa na kształtowanie linii programowej i taktyki, odbywa dziesiątki spotkań z robotnikami i studentami w Polsce.
13 grudnia 1981 r. wraz z ogłoszeniem stanu wojennego jest internowany. W więziennych celach siedzą też żona i syn. W czasie uwięzienia odkryto u Gai raka, leczenie podjęto późno, zmarła 23 listopada 1982 roku.
Śmierć żony jest dla Jacka ciosem, odbiera siły i pogłębia samotność w więzieniu. W grudniu 1982 r. zostaje oskarżony wraz z 10 innymi przywódcami Solidarności i KOR o próbę obalenia ustroju, za co grozi wieloletni wyrok. Proces rozpoczyna się w lipcu 1984 r, ale zostaje przerwany: władze ogłaszają amnestię. Po 2,5 roku Kuroń wychodzi z więzienia.
Fot.: Wojciech Krynski / PAP
Nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Tęsknota za Gają tworzy próżnię. Jest to też czas najgłębszego kryzysu ruchu. Kuroń doradza podziemnym władzom związku, ale jest tylko cieniem dawnego siebie. Do sił i energii wraca po 1986 r., gdy władze ogłaszają kolejną amnestię i klimat zaczyna się zmieniać. Spotyka Danusię, z którą związek przywraca mu siłę do działania. Pobierają się w 1990 roku.
W 1988 r. podczas przygotowań do rozmów Okrągłego Stołu władze za jeden z warunków stawiają usunięcie Kuronia z grona negocjatorów. Wałęsa odmawia. Kuroń siedzi przy Okrągłym Stole jako jeden z głównych negocjatorów porozumienia dotyczącego reform politycznych. Opowiada się za zmianami zasadniczymi, ale bez wymuszania ich siłą. Chce, by w budowaniu demokratycznej Polski mogli wziąć udział wszyscy, także dotychczasowi wrogowie. I tej zasadzie jest wierny do końca. W wyborach 4 czerwca 1989 r. zostaje posłem.
We wrześniu tego roku wchodzi do rządu Tadeusza Mazowieckiego jako minister pracy. Cała Polska poznała go wtedy jako tego, który co tydzień tłumaczy w telewizji sens zmian i koniecznych poświęceń. Angażuje się w łagodzenie dotkliwych skutków transformacji ekonomicznej, organizując fundację SOS. Chce pobudzić ruch społecznej solidarności, jak najszerszego uczestnictwa Polaków w zagospodarowywaniu kraju.
Wolna Polska jest spełnieniem jego marzeń – niepodległa i demokratyczna, otwarta na sąsiadów, w tym szczególnie mu bliskich Ukraińców. Ale kształtujący się porządek społeczny i ekonomiczny budzi jego sprzeciw. Nie może milczeć, widząc duży margines biedy i wykluczenia. Ostatnie lata poświęca, by bić na alarm. Wspominany w młodości „bakcyl niezgody na zło” nie daje mu spocząć do ostatniej chwili.
Umiera po kilkuletniej ciężkiej chorobie 17 czerwca 2004 roku.
Tekst prof. Andrzeja Friszke został opublikowany na łamach “Newsweeka Historii” 06/2014
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS