Kochani! Chcę Wam opowiedzieć i pokazać, jak wyglądały ostatnie chwile przed ślubem, ceremonia, a potem wesele, więc zaczynam szybko i od razu lecę z pisaniem – zanim się rozkleję!
CZWARTKOWE POPOŁUDNIE
W czwartkowe popołudnie – dzień przed ślubem – Wojtek odwiózł mnie i Agatę do mieszkania w centrum, które wynajęłyśmy na Airbnb na jedną dobę. Po co? Żeby spędzić ostatnią noc, jako panienka z przyjaciółką – daleko od przyszłego męża! Tak samo zresztą zrobiłyśmy, kiedy to Agata brała ślub.
Oczywiście nie mogło być na spokojnie – dużo rzeczy zostało do zrobienia na ostatnią chwilę. Dlatego, żeby piątek – dzień ślubu – był odrobinę bardziej opanowany, postanowiłyśmy wyruszyć w miasto i odhaczyć, jak najwięcej pozycji z przedślubnej listy to-do, która przedstawiała się następująco:
- kupić dla rodziców kartki do podziękowań,
- wyregulować brwi – miałam tak jasne i nieogarnięte brwi (co możecie zobaczyć w poprzednim wpisie), że poleciałyśmy do Benefitu (polecamy punkt w Złotych Tarasach!),
- kupić naklejki do księgi gości…
…no i oczywiście…
- zjeść ostatnią kolację! 😀
Wszystko załatwiłyśmy, poszłyśmy na kolację do Semolino (miejsce, gdzie makaron smakuje mi tak samo, jak i pizza i nigdy nie wiem co wybrać!) i wypiłyśmy Aperol. Tzn. ja wypiłam, bo Agata dopiero co wyszła ze szpitala – miałyśmy chwile grozy i niestety rozłąki, ale wszystko dobrze się skończyło!
Wróciłyśmy do naszego mieszkania… Z czym? Tak – ze słodyczami! Ja nie jestem tą laską, która miesiąc przed ślubem krzyczy do wszystkich: nie będę tego jadła, bo nie zmieszczę się w suknie! Skoro miałam tego wieczora ochotę na zajadanie toffifee słonymi chrupkami, to TO ZROBIŁAM! 😀 Dołączyła też do nas Ola Kajo, zrobiłyśmy maseczki i leżałyśmy na wielkim łóżku gadając głupoty i mierząc buty z Kafka Concept. A potem… padłam do łóżka i zasnęłam.
PIĄTEK – DZIEŃ ŚLUBU
8:00 rano. Obudziła mnie Agata mówiąc po raz tysięczny: Halina, zara ślub! Zdradzę Wam, że poprzedniego dnia zasnęłam od razu i spałam jak kamień. Chyba zmęczenie wygrało z ekscytacją. Agata przypomniała: napij sie wody, idź pod prysznic i umyj włosy bez odżywki, jak radziła Karina!
Dobra, dobra… już idę…
Poszłam pod prysznic i miałam pustkę w głowie, o niczym nie myślałam, skupiłam się na tym, żeby umyć włosy i nałożyć kremy na buzie. Nagle przypomniało mi się, że również Kinga z Kolorowych Kredek poprosiła mnie, żebym zrobiła peeling buzi przed makijażem! Fck! Nie mam peelingu…
– Agata! Przynieś cukier!
– Nie ma!
– A sól?
I tak Agata przyniosła mi młynek z solą morską i pieprzem… a ja zrobiłam nimi peeling. Mój mózg zaskoczył mnie wtedy mocno, że tak szybko znalazł rozwiązanie z tej sytuacji, cha cha! Potem spojrzałam w lustro i ujrzałam… frytkę! Nie ziemniaka! Hurra! Cykl był moim sprzymierzeńca tym razem, wypadł idealny moment, woda zeszła z buzi i mogłam spokojnie zacząć się szykować.
Poszłyśmy do Kolorowych Kredek gdzie czekała na nas Karina, która zajęła sie moimi włosami oraz makijażem i włosami Agaty! Zagadała mnie trochę i tak czas nam zleciał. Jak usiadłam na krzesełku u Kingi, stres mnie trochę złapał, bo poczułam, że to już za chwilę. Oczywiście przegadałyśmy cały makijaż i wręcz żałowałam, że trwał „tylko” dwie godziny, bo uwielbiam rozmawiać z Kinią. W międzyczasie Sebastian, mąż Agaty, pomógł nam zorganizować „graty” i tak ruszyliśmy… do Oli, u której wisiała moja suknia ślubna! W międzyczasie Agata przechwyciła jeszcze drugą sukienkę od Marty Trojanowskiej, o której nie widział nikt poza Agata i Olą! Miałam ją założyć o północy! U Oli pod blokiem zjadłyśmy jeszcze sushi na krawężniku i potem pojechałyśmy już prosto do Marek, na Cichą 23…
- Ostatni posiłek przed!
Kiedy przyszłam dziewczyny kazały mi iść od razu do namiotu żebym nie widziała sali, dlatego przemknęłyśmy przez teren od razu się szykować. Ewa przyniosła mi mój bukiet i pojawiły się ekipy foto+video. Mieliśmy chwilę na zdjęcia w pojedynkę.
- Dziewczyny z Krainy Ślubów przyniosły mi bukiety do namiotu – umarłam, kiedy je zobaczyłam!
- Moje ślubne pantofelki z Kafka Concept
- Do tego kurtka od teamu NeoNail – najkochańsze dziewczyny na świecie!
Wiem, że to białe złoto króluje, jeśli chodzi o ślubną biżuterię, ale ja jestem złota dziewczyna! Wybrałam bardzo delikatne dodatki, które na pewno będę później nosić – w zasadzie bransoletek ślubnych już nie zdjęłam!
Kolczyki –
Bransoletka –
Bransoletka –
No dobra… to idę się zobaczyć z tym moim przyszłym mężem! To była najbardziej stresująca chwila EVER! Uwaga osoby o słabych nerwach, ja już płaczę dodając te foty!
To teraz kilka zdjęć zakochanej pary przed godziną ZERO!
To teraz zobaczmy wspólnie, jak wyglądała nasza sala i dekoracje! Jeszcze raz wylistuję może wszystkie osoby, które są odpowiedzialne za to, że miałam najpiękniejszy i najbardziej klimatyczny ślub na świecie! 😉 Chociaż podczas przygotowań mieliśmy mnóstwo różnych wpadek, to właśnie wszystkie osoby, które chcę teraz polecić, pokazały mi, że są firmy, na których można polegać. Każdemu życzę takich pomocników w tym szczególnym dniu!
Za całą koordynację odpowiadała – Kraina Ślubów
Autorką wszystkich zdjęć jest
Za dekoracje –
Za dekoracje kwiatowe –
Za personalizowane dekoracje –
Suknia ślubna –
Buty ślubne –
Prosecco Van –
Foto Budka –
Słodki Stół + Tort –
Zespół –
Krzesła –
Miejsce –
Catering – najlepszy, jaki jadłam w życiu –
Okej, mamy to. Idę do Wojtka, Rodziny… trzymałam się, dopóki ich wszystkich nie zobaczyłam, to był bardzo stresujący moment!
To nie ostatni wpis, mam jeszcze trochę do pokazania, ale jestem szczęśliwa, że mogłam Was “zaprosić” i pokazać Wam kilka kadrów z – póki co – najpiękniejszego i najważniejszego dnia w moim życiu!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS