Kim był jeden z najgroźniejszych zdrajców w dziejach Ameryki? Arcyszpiegiem, który po mistrzowsku wywiódł w pole FBI i CIA? Czy zwykłym funkcjonariuszem, który postanowił wzbogacić się na lukach w systemie? Lis Wiehl, prokuratorka i córka agenta FBI, zgłębia tajniki wieloletniego polowania na Roberta Hanssena. Dociera do pierwszych zeznań, w których rosyjski kret wyjawił istnienie amerykańskiego zdrajcy. Przygląda się temu, jak CIA i GBI skakały sobie do gardeł, wzajemnie się oskarżając. Relacjonuje też bezlitosną nagonkę na niewinnego człowieka, na którego padł cień podejrzeń.
Dzięki uprzejmości wyd. Znak Horyzont publikujemy fragment książki Lis Wiehl “Ukryty na widoku. Polowanie na najgroźniejszego szpiega w historii Stanów Zjednoczonych” (przełożył Piotr Tymiński).
CZY SĄDZISZ, ŻE BOB MÓGŁBY BYĆ AGENTEM KGB?”
Jest koniec sierpnia 1990 roku i Bob Hanssen ma problem z pieniędzmi: jest ich o wiele za dużo. W lutym 1991 roku otrzymuje od KGB czterdzieści tysięcy dolarów w gotówce. W maju odbiera kolejne trzydzieści pięć tysięcy dolarów, a kurek wciąż jest szeroko otwarty. Po kilku tygodniach, 3 września, otrzyma kolejne czterdzieści tysięcy dolarów. Hanssen opływa w gotówkę.
W zamkniętym sejfie, który trzyma pod łóżkiem swoim i Bonnie, studolarowe banknoty wypychają już zawiasy. Gdzie on to wszystko pomieści? Aby złagodzić ten problem, Bob funduje Bonnie odwyk od kart kredytowych. Mówi jej, że stała się rozrzutna. Nadszedł czas, by to ograniczyć. Od tej pory, gdy Bonnie zaopatruje rodzinę w artykuły spożywcze w sklepie Giant płaci banknotami o nominale stu dolarów – nieświadoma, że banknoty zostały wyjęte z sejfu i ręcznie przeliczone przez szefa kontrwywiadu KGB w stolicy kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hanssen wciąga swoją matkę Vivian w operację prania brudnych pieniędzy, pożyczając od niej legalnie pozyskane banknoty na większe wydatki, a następnie spłacając ją brudnymi pieniędzmi KGB. Czy Vivian wie, że jest w ten sposób wykorzystywana? Prawdopodobnie nie. Ale jak żona Boba, tak i jego matka musi umieć odwracać wzrok od pewnych kwestii. Vivian mogła już poznać prymitywne metody prania brudnych pieniędzy, gdy jej mąż Howard wracał obładowany gotówką z wyścigów konnych. Bob dokonuje również regularnych wpłat na swoje konto oszczędnościowe w banku położonym zaledwie kilka przecznic od siedziby FBI, ale i tu pojawia się problem.
Ustawa o tajemnicy bankowej uchwalona we wczesnych latach 70. jest wymierzona głównie w przestępczość zorganizowaną – pranie brudnych pieniędzy, fałszerstwa, uchylanie się od płacenia podatków i tak dalej – lecz stanowi wyzwanie także dla pracującego jako wolny strzelec szpiega, zwłaszcza takiego, który podobnie jak Hanssen pobiera wynagrodzenie w gotówce (a takich jest większość). W przypadku kont oszczędnościowych lub czekowych wpłaty lub wypłaty gotówkowe w wysokości dziesięciu tysięcy dolarów lub więcej obligują do złożenia raportu o podejrzanej działalności (tzw. SAR). Ponadto ustawa pozwala każdemu kasjerowi, który podejrzewa nietypowe transakcje gotówkowe, na złożenie SAR z własnej inicjatywy, niezależnie od kwoty.
Legalnie działające firmy, które obracają głównie gotówką – na przykład małe sklepy detaliczne – są wyłączone z tej procedury, jeśli zarejestrują się w swoim banku, a i nie wszyscy kasjerzy są przez cały czas wyczuleni na wymagania SAR. Mimo to emerytowany dyrektor generalny banku, z którym konsultowałam się w tej sprawie, Dixon Whitworth, nie ma wątpliwości, co by się stało, gdyby Hanssen próbował na masową skalę zdeponować zarobione przez siebie pieniądze KGB w banku:
“Wpłacenie stu pięćdziesięciu banknotów o nominale stu dolarów gwarantowałoby raport SAR w każdym banku – zapewnia mnie. – Podobnie jak wpłacenie dwudziestu pięciu studolarowych banknotów przez kilka dni z rzędu”. Jedyną opcją, która pozostaje Hanssenowi, jest umieszczanie kilka razy po kilka tysięcy dolarów na koncie oszczędnościowym, o ile nie chce zakopywać pieniędzy w ogródku lub upychać tych zwitków studolarówek w kolejnych sejfach.
Krótko mówiąc, Bob Hanssen ląduje w czymś, co można nazwać “pułapką sukcesu”, zwłaszcza że jego triumfy następują jeden po drugim, a pieniądze napływają. Nieuchronnie nadejdą chwile, gdy pieniędzy będzie zbyt dużo, by dało się je ukryć, i tak właśnie dzieje się pod koniec sierpnia 1990 roku, w momencie, który okazuje się wielce niewygodny.
Mark Wauck to osoba o wielu twarzach: brat Bonnie Hanssen, dobry katolik (niemal rodzinne powołanie), prawnik z wykształcenia i religioznawca z zamiłowania, z dobrze przyjętym tłumaczeniem Nowego Testamentu na koncie i oczywiście agent FBI. To głównie w tym ostatnim charakterze Mark, w towarzystwie swojej żony Mary Ellen i ich dzieci, odwiedza Waszyngton w sierpniu 1990 roku.
(…)
– Ta podróż – mówi Mark – była doprawdy wielką sprawą, ponieważ minęło tak dużo czasu, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni, a kuzyni będą się tak naprawdę widzieć po raz pierwszy. Zatrzymaliśmy się w hotelu w Rosslyn w Wirginii [w którym odbywała się konferencja]. Za dnia chodziłem na zajęcia, a potem jechałem metrem do Vienny, gdzie Mary Ellen i dzieci zwykle spędzali dzień ze swoimi siostrami i braćmi ciotecznymi. Miało się wrażenie, że Bonnie i Bob dobrze sobie radzą, ale w ich sposobie życia z pewnością nie było niczego ostentacyjnego, przynajmniej nie w moich oczach.
Jednak późniejsze wydarzenia otworzą te oczy nieco szerzej. – Kiedy wróciliśmy do Chicago – kontynuuje Mark – Mary Ellen wzięła mnie na stronę i opowiedziała o rozmowie, którą odbyła z Jeanne. Jeanne nie sympatyzowała z oddaniem Bonnie dla Opus Dei, ale zawsze były najlepszymi przyjaciółkami. Pewnego dnia Jeanne powiedziała Mary Ellen, a Mary Ellen odniosła wrażenie, iż wydarzyło się to zaledwie dzień lub dwa wcześniej, że Bonnie cała w histerii dosłownie pobiegła ulicą do domu Jeanne.
Bonnie właśnie odkryła pięć tysięcy dolarów w gotówce w szufladzie na skarpetki Boba lub w jakiejś innej szufladzie i nie miała pomysłu, skąd niby miałby je wziąć. Jeanne powiedziała również Mary Ellen, że Bob ostatnio kupował Bonnie coś, co Jeanne uważała za drogą biżuterię. W sensie dosłownym wypowiedzi Jeanne oznaczały, że zdecydowanie nie była to biżuteria sztuczna. Mary Ellen powiedziała mi, że Jeanne wydawała się bardzo zmartwiona i sądziła, że Bob ma jakieś źródło pieniędzy, o którym nikt nie wiedział.
(Należy zauważyć, że po aresztowaniu Boba Bonnie twierdziła, że nie pamięta tego wydarzenia, ale zapisało się ono trwale w pamięci jej brata).
Być może obawy Bonnie wynikają z wcześniejszych konszachtów Boba z Sowietami, ale jeśli tak, to nie przekazuje tego Jeanne. Tym samym Jeanne nie wspomina o tym drobnym niuansie, gdy opowiada historię Mary Ellen lub gdy przekazuje te same informacje starszemu bratu Marka Gregowi, inspektorowi pocztowemu w Filadelfii. Niemniej, jak się wydaje, w rodzinie Waucków panuje cicha zgoda co do faktu, że Bob Hanssen jest zdolny niemalże do wszystkiego. Mark opowiada: – Dzień po naszym powrocie zadzwonił mój starszy brat. “Słyszałeś, co powiedziała Jeanne?”, zapytał. Pogadaliśmy więc o tym i mówi mi: “Czy sądzisz, że Bob mógłby być agentem KGB?”. Wyobrażaliśmy sobie, że Bob mógłby zrobić coś takiego.
Ta rozmowa oraz niewyjaśniona gotówka, która dała jej początek, współgra – może koliduje to lepsze słowo – z utrzymującymi się obawami Marka dotyczącymi innej sprawy. W maju 1985 roku Bonnie zadzwoniła, by pogratulować Markowi przyjęcia do szkoły CIA w Monterey w Kalifornii, nauczającej języka polskiego. – “Czyż to nie wspaniałe? Bob mówi, że możemy spędzić emeryturę w Polsce!” – wspomina jej słowa Mark. – Natychmiast zaniepokoił mnie pomysł, że wysoki urzędnik Biura, głęboko zaangażowany w kontrwywiad, mógłby nawet rozważać takie koncepcje u szczytu zimnej wojny, i wykrzyknąłem: “Bonnie, to szaleństwo!”. Z drugiej strony byłem również nieufny wobec dobrze znanej skłonności Bonnie do przesady i uzasadniłem jej wybuch ogromnym podziwem dla rzekomej religijności Polaków i Jana Pawła II, pierwszego papieża polskiego pochodzenia.
W grę wchodzi również trzeci czynnik. Mark pracuje w Chicago, z dala od szczegółów polowania na szpiega, które nabiera teraz tempa przy Pennsylvania Avenue, ale w FBI bicie w bębny jest tak samo miarowe, jak w innych dużych i zbiurokratyzowanych organizacjach, a przyćmiona świadomość trwających prób złowienia kreta, choć wciąż owiana tajemnicą, zaczęła się przesączać do biur terenowych, a także do centrali. W końcu, jak mówi Wauck, w porozumieniu z Mary Ellen zdecydował się przekazać swoje obawy komuś ulokowanemu wyżej w hierarchii i w tym miejscu do głosu dochodzi cała gama nowych obaw:
– Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę swobodnie wyartykułować swoich podejrzeń. Ogrom implikacji i delikatność śledztwa w sprawie szpiegostwa wysokiego urzędnika Biura, a także nieobliczalna szkoda, jaką można wyrządzić Bobowi i moim relacjom z rodziną, jeśli podejrzenia okażą się bezpodstawne, przekonały mnie, że moje działania będą musiały być bardziej niż standardowo dyskretne. Nie mogłem ryzykować, że podejrzenia staną się tematem plotek w Biurze, tak jak to się stało z polowaniem na kreta.
(…)
Powyższy fragment pochodzi z książki Lis Wiehl “Ukryty na widoku. Polowanie na najgroźniejszego szpiega w historii Stanów Zjednoczonych” (przełożył Piotr Tymiński), która ukazała się nakładem wyd. Znak Horyzont.
W najnowszym odcinku podcastu “Clickbait” znęcamy się nad serialem “Forst” z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage’a, a także pochylamy się nad “The Curse” czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS