Jaki był ulubiony ptak Tadeusza Ferenca? Żuraw, ale ten budowlany. Dlaczego prezydent nocami zwoływał na spotkania dyrektorów wydziałów miejskich? “Bo rano ma być błysk”.
Tadeusz Ferenc najczęściej jeździł do pracy sam, nie korzystając z usług kierowcy, a pierwszą osobą, która przez ponad 18 lat witała go w ratuszu, był Kazimierz Wilanowski, od 30 lat piastujący funkcję portiera. – Codziennie go witałem. Zawsze zamieniliśmy kilka zdań o sporcie, wspomniał o tym, żeby jakieś śmiecie podnieść przy ratuszu. Zawsze był miły i uprzejmy – wspomina.
“Trzeba to zgubić”
– Lubił pomagać ludziom – wspomina portier. – Nawet jak ktoś się nie mógł dostać się do niego do gabinetu, to podchodził do auta, jak zajeżdżało pod ratusz i rozmawiali. Zawsze starał się załatwić każdą prośbę. Nigdy nikomu nie odmówił. Przyjmował mieszkańców z uśmiechem – zauważa pan Kazimierz. Tadeusz Ferenc lubił też żartować. – Mam troszeczkę brzuszek. Zawsze jak gdzieś stałem, podchodził, poklepał mnie po nim i mówił z uśmiechem: “Trzeba to zgubić” – mówi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS