A A+ A++

Ks. Wojciech Lemański: Najprostsze życzenie: żeby mój Kościół mógł urobić się po łokcie. Żeby było dla kogo otwierać rano drzwi kościołów, siadać do konfesjonału. Żeby było dla kogo być księdzem.

Obawia się ksiądz, że może nie być dla kogo?

– W Polsce mówi się o Kościele, a myśli o biskupach. A 99 proc. Kościoła stanowią wierni. Wiernym przydałby się sługa, ktoś, kto będzie blisko w trudną godzinę, będzie obok i pomoże przejść przez życie po bożemu. Tego wszystkim życzę: żebyście przyszli do kościoła, a tam by nie było pusto i zimno.

Wydarzenia ostatnich lat – afery pedofilskie, stosunek episkopatu do ich rozliczania i zaangażowanie Kościoła w politykę – zniechęciły wielu wiernych.

– Nikt racjonalnie myślący, przyglądający się przemianom we współczesnym świecie, nie liczył chyba, że w Kościele zawsze będzie tak jak wtedy, gdy dorastaliśmy, czyli w moim przypadku blisko pół wieku temu. Kościół zmienia się tak samo, jak zmienia się społeczność. Nie odbieram przemian zachodzących w Kościele jako jego umierania czy zapadania się w niebyt. Uważam, że gdy jedne formy się kończą, będą je zastępować inne.

Na przykład?

– Sto lat temu czytanie Biblii przez wiernych było czymś źle widzianym przez księży, dziś grzechem jest nie czytać. Rozdzielanie komunii na wyciągnięte dłonie było jeszcze rok temu zastrzeżone dla liderów katolickiej inteligencji z wielkich miast.

Jest ksiądz uczestnikiem różnych akcji: internetowego spotu „Jestem po stronie ofiar” czy „Listu zwykłych księży” napisanego w czasie protestów wywołanych wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.

– Popieram te akcje, ale gdy mówimy o wyzwaniach stojących przed polskim Kościołem, to nie chciałbym ich sprowadzać do Tadeusza Rydzyka, abp. Marka Jędraszewskiego czy kard. Stanisława Dziwisza. To fałszywe zawężenie problemu. Owszem, Kościół jest w trudnej sytuacji, ale problemy biskupów i ojca dyrektora mniej mnie martwią niż trudności, z jakimi spotykają się wierni. Ludzie tracą pracę, upadają firmy, dzieci nie chodzą do szkoły, trudno dostać się do lekarza. Samotni ludzie zostali uwięzieni w DPS-ach czy czterech ścianach swoich mieszkań. W niejednej parafii do chorych nie przychodzi ksiądz w pierwszy piątek miesiąca, w niejednej diecezji nie będzie kolędy – tej często jedynej wizyty księdza w domu w ciągu roku. Zwłaszcza dla starszych, samotnych i chorych kończy się świat, który znali.

Msza w telewizji to za mało?

– Brakuje księdza, który potrzyma za rękę, wyspowiada, a tak naprawdę usiądzie obok i wysłucha. Co to za życie, gdy ani wyjść z domu, ani gościa w domu przyjąć? Co to za umieranie, gdy do szpitala nie wpuszczą nawet żony czy ukochanej córki? Co to za pogrzeb, na którym za trumną idzie w maseczkach delegacja rodziny? Moja parafianka pochowała matkę zarażoną koronawirusem. Niedługo potem zmarł ojciec, a mąż trafił do szpitala. Na pogrzebach była sama. Na święta została sama, bo rodzina boi się przyjechać do jej domu.

To są wyzwania, przed którymi stają nasi wierni. Dla wielu samotność jest gorsza od zarazy. Ludzi nie wolno skazywać na samotność.

Odwiedza ksiądz chorych w domach?

– Maseczka, dezynfekcja rąk i w drogę. Przecież po to jesteśmy księżmi. W Łodzi pochowaliśmy w ciągu ostatnich tygodni czterech księży, którzy zmarli na covid. Martwi mnie, że po roku pandemii ciągle nie ma jasnych zasad posługi duszpasterskiej i sakramentalnej. Biskupi powinni dać jednoznaczne wskazówki, jak spowiadać, jak rozdawać komunię, jak zorganizować kolędę. A tu każdy sobie rzepkę skrobie.

Ten ksiądz odważny, ale głupi, a tamten rozsądny, ale bojaźliwy. Może wizyta duszpasterska w tym roku mogłaby się odbywać przed domem i wystarczyłoby, aby ksiądz zaśpiewał z domownikami zwrotkę kolędy i pomodlił się, zachowując bezpieczny dystans? Czekam na biskupa, który wreszcie odważy się mądrze wypowiedzieć w sprawie szczepionek, jak są ważne i potrzebne. Episkopat kolejny raz daje plamę. Ja rozumiem, że mają swoje problemy. Ale jeśli biskupi nie pomogą wiernym przejść przez trudny czas zarazy, bałaganu w służbie zdrowia, sprzecznych komunikatów władz, głuchych telefonów pogotowia i sanepidu, strachu o najbliższych, to wyalienują się jeszcze bardziej. Po co komu sól zwietrzała?

Większym zagrożeniem dla Kościoła jest dziś pandemia czy postawa hierarchów?

– Ja bym nie upraszczał i nie uogólniał. Jeśli chodzi o patologie, takie jak alkoholizm, malwersacje czy pedofilia, to nie stanowią większego zagrożenia dziś, niż było to kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Przeciwnie – z racji ujawniania i nagłaśniania takich historii są to zagrożenia znacznie dziś mniejsze. Na niejednego padł blady strach, zaś szansa, że popełni przestępstwo i ujdzie mu to bezkarnie, niknie w oczach.

Ksiądz mówi o nowych przestępstwach, ale rozliczać trzeba biskupów kryjących przez całe dekady księży pedofilów, przenoszących ich z parafii do parafii.

– Jestem za tym, aby tych, którzy mają na sobie choćby cień współwiny, rozliczyć. Proszę jednak pamiętać, że nawet wobec zbrodni zabójstwa prawo przewiduje przedawnienie. Poza tym kodeks karny nie przewiduje odpowiedzialności za przenoszenie z parafii do parafii. Jeśli natomiast biskup posiadł wiedzę o przestępstwach pedofilskich, jest prawnie zobowiązany zawiadomić organy ścigania. Tyle że to prawo obowiązuje w naszym kraju dopiero od trzech lat. W przypadku przestępstw z przeszłości często przestępca już nie żyje, jak ks. Jankowski czy ks. Makulski, albo jest starcem nad grobem, albo odsiaduje wyrok i za chwilę wyjdzie na wolność, jak skazany za gwałt i zmuszanie do aborcji ksiądz z Legionowa. Kiedy sprawcy nie uda już się ukarać, niektórzy próbują winą obciążyć kolejnych biskupów.

Świadek, który nie daje świadectwa, jest współwinny.

– Tak, ale zastanawiam się, co dla społeczeństwa, dla wiernych i przede wszystkim dla ofiary byłoby wystarczającą karą i zamknięciem sprawy? Bo kara nigdy przecież nie wynagrodzi ofierze wyrządzonej jej krzywdy, zawsze będzie nieadekwatna.

Jak brzmi odpowiedź?

– Nie wiem. Pracuję w więzieniu jako kapelan. Jeden z więźniów, skazany na 25 lat, opowiada, że nie chce wychodzić na wolność. Jego kara dobiega końca. „Matka jeszcze żyje, nie chcę być dla niej ciężarem” – twierdzi. On nie usprawiedliwia tego, co zrobił, ani nie podważa sprawiedliwości wyroku. On po prostu nie widzi dla siebie życia poza murami.

Spotkał ksiądz w więzieniu duchownego odsiadującego karę za pedofilię?

– Tak. Niejednego.

Czy inaczej postrzegają kwestię winy? Mają inne wyrzuty sumienia?

– Opowieści o tym, że skazany za pedofilię nie przeżyje w więzieniu, bo wykończą go inni, to historie z dawnych czasów. Dziś ci, którzy popełnili przestępstwa na tle seksualnym, są oddzieleni od pozostałych. Odbywają kary na specjalnych oddziałach. Pozostali więźniowie nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Gdy odprawiam mszę dla przestępców seksualnych, nie chcą przychodzić więźniowie z pozostałych oddziałów. To kwestia więziennych zasad. Jeśli zaś chodzi o księży skazanych za przestępstwa pedofilskie, to diecezje zwykle próbują iść najkrótszą drogą i pozbyć się ich jak najszybciej. Przysyłają więźniowi propozycję, aby sam wystąpił ze stanu duchownego. Tak było z ks. Gilem, który nie przyznał się do winy, ale poddał dobrowolnie karze i zrezygnował z kapłaństwa. Biskup ma wtedy problem z głowy. W przeciwnym razie musi odbyć się proces kanoniczny w sprawie wykluczenia ze stanu duchownego. A taki proces to świadkowie, teczka personalna, zeznania biskupów, kurialistów. Na jaw może wyjść wówczas to i owo, a nawet coś jeszcze.

Niektórzy księża po odbyciu kary wracają do pracy w parafiach.

– Mam wrażenie, że dziś ważne jest tylko to, aby dopaść biskupa. Tymczasem każdy przypadek jest inny. Śledziłem sprawę jednego z księży skazanych za molestowanie ministrantów. Po odbyciu kary zamieszkał w prywatnym domu w miejscowości, w której krzywdził swoje ofiary. Kogo to dziś interesuje? Ani biskupa, ani dziennikarzy, ani kolegów księży.

Może powinna się tym zająć powołana rok temu przez episkopat Fundacja św. Józefa, której celem jest ochrona dzieci i młodzieży?

– Niech więc ta komisja siada z księdzem prymasem, niech wysłucha postulatów skrzywdzonych, niech zaprosi psychologów, speców od resocjalizacji, niech razem wypracują modele postępowania. Minister sprawiedliwości w rejestrze pedofilów nie umieścił księży, ale oni istnieć nie przestają. Jestem przeciwnikiem zarówno tego rejestru, jak i ośrodka w Gostyninie, diabelskiego dzieła ministra Gowina.

Dlaczego diabelskiego?

– W tunelu największego nawet przestępcy musi być światełko. Nie chcę przyłączać się do bezrefleksyjnego chóru tych, którzy uważają, że skoro ofierze nie można nic zaoferować, bo trauma zostanie z nią na całe życie, to należy przynajmniej najsrożej jak się da ukarać winnych.

Czy bezrefleksyjnym chórem była akcja „Jestem po stronie ofiar”, którą w internecie obejrzało ponad 2 mln ludzi?

– Niektórzy duchowni biorący w niej udział głośno podkreślali, że robią to, czego nie zrobili biskupi. Tylko że ja rozmawiałem z biskupem, który jako jedyny stanął po stronie matki skrzywdzonych dziewczynek w Tylawie. Znam też biskupa, który po pierwszym sygnale od wiernych ukarał księdza, choć ofiary nie zgodziły się oddać sprawy do prokuratury. Inny osobiście odwiedził wszystkie rodziny wskazane w śledztwie, aby zaoferować im pomoc. Wtedy głos księży, którzy deklarują dziś, że stoją po stronie ofiar, jakoś nie wybrzmiał.

Lepiej późno niż wcale.

– Pytam tylko, czy duchowni, którzy dziś trzymają karton z napisem „Jestem po stronie ofiar”, wyszli do ludzi wieszających dwa lata temu dziecięce buciki na drzwiach kościołów? Albo czy zareagowali, gdy Stanisław Michalkiewicz z Radia Maryja w obrzydliwy sposób wypowiadał się o nastolatce skrzywdzonej przez księdza, porównując ją do prostytutki, która chce zarobić na wyciąganiu pieniędzy od Kościoła. Gdzie my, księża, wtedy byliśmy?

Czytaj więcej: Jakie są największe grzechy Kościoła i co z nimi zrobić? Antyklerykał dyskutuje z zakonnikiem

To po co ksiądz wziął udział w akacji „Jestem po stronie ofiar”?

– Bo uważam, że należy być po stronie ofiar. Ta akcja, choć bardzo spóźniona, jest krokiem w dobrym kierunku. Jestem tylko przeciwko pustym gestom. A takim będzie ta inicjatywa, jeśli nie nastąpi dalszy ciąg. Skoro znalazło się kilkudziesięciu duchownych gotowych dać swoją twarz sprawie, to teraz powinniśmy udostępnić swoje adresy i numery telefonów i powiedzieć: „Jeśli dzieje ci się krzywda – to dzwoń, to stukaj do moich drzwi. Jestem do twojej dyspozycji”. Daliśmy swoje twarze, więc powinniśmy się liczyć z tym, że ktoś nam w te twarze napluje za innego księdza. I musimy to znieść, bo przez ostatnich 20 lat nie było nas przy ofiarach. Tylko w taki sposób możemy się uwiarygodnić.

My – księża z imienia i nazwiska, czy my – Kościół?

– Kreowanie się na jedynych sprawiedliwych w Kościele i stawianie w kontrze do episkopatu, uznając biskupów za winnych wszelkiego zła, do niczego nie prowadzi. Z pewnością jest niejeden biskup, któremu należy się utarcie uszu i ujawnienie jego arogancji czy bezczynności w zwalczaniu pedofilii, ale współwinni jesteśmy wszyscy. Trzeba uczciwie przyznać, że stajemy po stronie ofiar pedofilii o wiele lat za późno. Do zwykłego gestu przyzwoitości nie ma co dorabiać heroicznej ideologii.

Akcja „Jestem po stronie ofiar” była odpowiedzią na wypowiedź ojca Rydzyka, że księża pedofile i broniący ich biskupi to męczennicy. I na milczenie episkopatu w tej sprawie.

– Rozumiem oburzenie czy wręcz gniew wiernych, ale każdy ksiądz doskonale wie, że ani episkopat w całości, ani żaden biskup z osobna nie ma władzy nad ojcem Rydzykiem. Jako redemptorysta odpowiada przed swoim prowincjałem, a ten przed generałem zakonu, tak jak ksiądz odpowiada przed swoim biskupem. Gdyby popełnił przestępstwo, to można go postawić przed kościelnym czy świeckim trybunałem, ale chyba jest zbyt cwany, aby komuś się to udało.

Oprócz zwierzchnictwa jest jeszcze kwestia przyzwoitości. I biskupi, i Rydzyk należą do tego samego Kościoła.

– Jestem przekonany, że większość biskupów uważa ojca Rydzyka za szkodnika, ale skoro nawet siedzący obok niego biskup toruński w porę nie reaguje na skandaliczne słowa redemptorysty, to cała reszta nie będzie wchodzić na nie swoją działkę. A może nawet niektórzy obawiają się, że zraniony Rydzyk mógłby nagłośnić w radiu czy telewizji sprawę z tej czy tamtej diecezji. Pamiętajmy, że siłą twórcy Radia Maryja są jego słuchacze.

To pół miliona ludzi. Nie z ich powodu PiS pompuje w przedsięwzięcia Rydzyka publiczne pieniądze, tylko dlatego, że poglądy szefa Radia Maryja podziela większość księży.

– Będę się upierał, że siłą Tadeusza Rydzyka są jego słuchacze. Większość środków, którymi obraca ojciec Tadeusz, nie pochodzi z budżetu państwa, tylko od słuchaczy. Ta wierna rzesza pomnożona przez niewielką, ale wpłacaną systematycznie kwotę, sprawia, że może liczyć na stały dopływ gotówki. Parafie w Polsce nie żyją z rządowych dotacji. Tu i ówdzie zdarza się dopłata do renowacji kościoła, są pensje za katechezę i jednorazowo trafia się zwrot mienia w postaci działek, ale to kropla wobec tacy. Bez wiernych w kościołach, bez niedzielnej zbiórki parafie zaczną zamierać jedna po drugiej. Także dla Rydzyka wierni to podstawa jego imperium.

Gdy wybuchły protesty Strajku Kobiet wywołane zaostrzeniem prawa aborcyjnego, Jarosław Kaczyński wezwał do obrony kościołów. 27 księży napisało wtedy list, w którym apelowało, aby „skończyć z używaniem religii do celów politycznych i nie dopuszczać do dyskryminowania kogokolwiek”.

– Treść tego listu odpowiadała mi w 100 proc., dlatego chciałem go od razu podpisać. Nie mogłem. Okazało się, że autorzy nie planowali rozszerzenia grona sygnatariuszy. Skontaktowałem się z jednym z nich. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że będę dopisany. „Jak to dopisany? A co mają zrobić wikariusze z województw warmińskiego czy podlaskiego, proboszczowie z południa Polski albo kapelani w jakimś DPS, którzy nie znają autorów listu? To powinna być inicjatywa otwarta dla każdego księdza” – odparłem. Ostatecznie pod apelem nazwanym „Listem zwykłych księży” podpisało się ponad 150 duchownych.

150 z 25 tysięcy księży, których mamy w Polsce. I żaden biskup.

– Jestem dobrego zdania o ogromnej większości polskich księży. Nie politykują z ambony, nie łupią swoich parafian, są na każde wezwanie chorych, starszych, potrzebujących. W jednej diecezji kupili respiratory dla szpitala, w innej ufundowali testy dla bezdomnych, jeszcze gdzie indziej wspierają ogrzewalnie dla ubogich. Pytanie, co dalej? Rozliczanie przeszłości nie wystarczy, bo wierzę, że ta będzie rozliczona. Chodzi o działania na przyszłość. Na przykład edukacja – uwrażliwianie dzieci na zły dotyk – nie powinna wypływać wyłącznie ze środowisk liberalnych czy feministycznych, ale właśnie z kościelnej autorefleksji. Nie mamy bronić oblężonej twierdzy, ale uprzątać stajnię Augiasza. Może warto pomyśleć o wspólnym telefonie zaufania z rzecznikiem praw dziecka, aby był dostępny całą dobę dla każdego potrzebującego? Ofiarom trudno czekać na godziny urzędowania kurii.

Rozmawia ksiądz o takich inicjatywach z innymi duchownymi?

– „List zwykłych księży” zaczyna się od słów: „Jesteśmy na progu nowego czasu…”. Dla mnie to deklaracja do działania. Tych 150 księży, którzy podpisali list, mogłoby być zaczątkiem swoistych lotnych brygad. Jeśli w którejś parafii pojawi się problem, to my jesteśmy do dyspozycji. Zastąpimy, choćby czasowo, księdza, który nawywijał, usiądziemy przed plebanią i będziemy słuchać ludzi. Staniemy po stronie ofiar tam, gdzie doznały krzywdy. Dlaczego z tymi ludźmi rozmawiają dziennikarze, a nie księża?

Może odwaga jest towarem zbyt deficytowym?

– Nie wiem, czy wśród księży jest bardziej deficytowym niż wśród lekarzy, dziennikarzy czy nauczycieli. Wiem, że złu trzeba się przeciwstawiać: wypowiedziom ojca Rydzyka i abp. Jędraszewskiego, zamykaniu kościoła, gdy modli się w nim prezes partii, odgradzaniu świątyni szpalerem policji, bo ktoś może zawiesić tęczową flagę lub dziecięce buciki. Trzeba się przeciwstawiać przemocy i nienawiści, ale same gesty nie wystarczą. Ten Kościół nie potrzebuje rewolucjonistów, ale sług ludu bożego, gotowych zakasać rękawy i brać się za porządki. Damy radę. Naprawdę w to wierzę.

Zobacz więcej: [TOMASZ LIS.] Moralna kompromitacja Kościoła? „Elektorat PiS jest uodporniony na takie rzeczy”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczep
Następny artykułSzkolni rodzice, na ulice!