Umorzenia lub choćby zmniejszenia wysokości opłat targowych żądają osoby, które handlują na ostrowskim targowisku miejskim przy ulicy Głogowskiej. Po wysłaniu pism do władz miasta i zarządu spółki zdesperowani handlowcy przyszli dziś pod Urząd Miejski. Trzy reprezentantki zaproszone przez prezydent Beatę Klimek weszły do środka, by negocjować warunki, a pozostałe – po interwencji policji – musiały wrócić do domów, bo – w świetle prawa – brały udział z nielegalnym zgromadzeniu.
Narażając się na mandaty karne za łamanie zakazu zgromadzeń handlowcy z ostrowskiego targowiska przyszli dziś pod Urząd Miejski, by walczyć o obniżenie stawek dzierżawy za miejsca handlowe i budynki stałe. – Nasza sytuacja jest bardzo trudna, bo to, że można handlować, nie znaczy, że są klienci – tłumaczył jeden z protestujących pod magistratem.
Najbardziej poszkodowani są ci, którzy mają kioski na targowisku, bo czy handlują czy nie, muszą płacić. Dlatego handlowcy domagają się przede wszystkim zwolnień z opłat i ulg. W tej sprawie interweniowali już wcześniej i u władz miasta, i u zarządu spółki. Ja twierdzą – bezskutecznie.
Na spotkanie w budynku urzędu wydelegowano trzy osoby, reszta musiała się rozejść. Po niespełna godzinie handlowcy uzyskali pierwsze informacje. Całkowite zwolnienie z opłat nie wchodzi w grę – tego dowiedzieli się pd prezes targowisk miejskich Ewy Psztyr. – Ale opracujemy dodatkowy pakiet pomocowy – skomentowała decyzję.
Przez dwa tygodnie marca nie można było handlować w ogóle. Za ten okres pieniądze zostaną handlowcom zwrócone. Kolejne rozmowy z zarządcą targowisk przedsiębiorcy podejmą w najbliższy wtorek. O ich efektach będziemy informować.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS