I nie tylko działkę, ale i dom czy pole na mocy jednej decyzji ministra obrony narodowej będzie można odebrać właścicielowi w imię obronności kraju. Propozycja podzieliła posłów, choć na stole (a bardziej na bunkrach) leżą spore pieniądze. Wywłaszczony miałby bowiem otrzymać równowartość 200 proc. wartości rynkowej odebranej nieruchomości.
Fundacja Dobre Państwo złożyła projekt ustawy, której głównym celem byłoby m.in. zapewnienie terenów pod budowę umocnień na granicy i rowów przeciwczołgowych czy bunkrów wewnątrz kraju. W opinii jej prezesa Witolda Sokolskiego, “w czasie pokoju zajęcie prywatnych terenów na cele obronne może stanowić prawny problem, a zwykła, cywilna ścieżka trwać może długie miesiące, jeśli nie lata” – mówi w “Gazecie Prawnej”. Stąd też pomysł, by ją usprawnić.
W ocenie fundacji znaczące uproszenie procedury mogłoby wyglądać następująco: nieruchomość na mocy szefa MON byłaby zajmowana na” cele niezbędne dla obronności kraju”. W tym więc przypadku potrzebna byłaby zaledwie decyzja administracyjna, by przenieść własność nieruchomości z osoby prywatnej na Skarb Państwa.
Aby zapobiec konfliktom, z budżetu państwa popłynęłaby rekompensata w wysokości 200 proc. ceny rynkowej zajętej nieruchomości. Jednak jak wynika z wyliczeń fundacji, to i tak byłby niewielki odsetek kosztów, które państwo musiałoby ponieść, gdyby chciało zarekwirować ziemię, korzystając ze ścieżki cywilnej.
Posłowie i senatorowie są zgodni, że konieczne jest wzmocnienie szczególnie wschodniej granicy kraju, jednak z drugiej strony nie są pewni, czy budżet udźwignie takie koszty.
opr. aw
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS