Problemy z oddawaniem mieszkań do użytkowania czy wydawaniem pozwoleń na budowę to jeden z głównych powodów słabych danych GUS o budownictwie mieszkaniowym. Wyniki są gorsze niż przed rokiem. Pewnym pocieszeniem jest przy tym fakt, że tarcza antykryzysowa powinna sytuację poprawić.
Z urzędu statystycznego napłynęły słabe dane na temat budów nowych domów i mieszkań. Zanim jednak przejdziemy do konkretnych liczb trzeba podkreślić, że spora część zanotowanych spadków nie wynika wcale ze słabości deweloperów, tylko z wprowadzonych ograniczeń w poruszaniu się i obiektywnych problemów natury administracyjnej. Chodzi o problemy związane z uzyskiwaniem decyzji o pozwoleniu na budowę czy pozwoleniu na użytkowanie. O te w kwietniu – miesiącu najmocniejszych ograniczeń w poruszaniu się – było trudniej ze względu na ograniczony kontakt z urzędnikami, przechodzenie na pracę zdalną, zamrożenie biegu terminów administracyjnych czy po prostu większe absencje w urzędach.
Czeka nas poprawa
Stopniowe znoszenie przez rząd nałożonych wcześniej restrykcji i ułatwienia administracyjne przewidziane w tarczy antykryzysowej (odmrożenie biegu terminów) powinny przełożyć się na poprawę tych danych już w publikacji GUS za 2-3 miesiące. Kolejne dane dadzą nam też lepszy obraz skali problemów i przynajmniej częściowo odpowiedzą na pytanie na ile pogorszenie sytuacji wynika z problemów natury administracyjnej.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że w kwietniu oddano do użytkowania o ponad 22 proc. mniej mieszkań niż w analogicznym okresie przed rokiem. W większej mierze był to efekt gorszych danych na temat dokonań inwestorów indywidulanych budujących domy na własne potrzeby. W tym wypadku mieliśmy do czynienia z ponad 37-proc. spadkiem w porównaniu z kwietniem 2019 roku. Lepiej wyglądają na tym tle dane na temat budów prowadzonych przez deweloperów, choć i w tym wypadku mieliśmy do czynienia ze spadkiem (o 15 proc.). To sugeruje, że w kwietniu – pomimo obiektywnych trudności – deweloperzy lepiej radzili sobie w kontaktach z administracją.
Słabo wygląda też liczba mieszkań i domów, na których budowę wydano pozwolenia. Skali całego kraju urzędy zgodziły się na budowę 16,8 tysięcy nowych nieruchomości. Był to wynik o ponad jedną czwartą gorszy niż w analogicznym okresie przed rokiem. Zarówno inwestorzy indywidulani, jak i deweloperzy zanotowali tu około 27-proc. regres.
Mniejszy popyt, to i mniej nowych budów
Z punktu widzenia rynku mieszkaniowego bardzo ważne są też dane na temat rozpoczynanych budów. Tu także mamy do czynienia z poważnym regresem. W całym sektorze budownictwa mieszkaniowego możemy mówić o spadku nowych inwestycji o ponad jedną trzecią. Przy tym inwestorzy indywidualni w ostatnim miesiącu zaczęli budować 7 tysięcy nowych domów (spadek o 30 proc. r/r), a deweloperzy 6,2 tys. nowych mieszkań i domów (spadek o 46 proc. r/r).
Wbrew pozorom działania deweloperów były tu uzasadnione. Bojąc się o liczbę pracowników budowlanych, skupili się oni na dokończeniu prowadzonych inwestycji, w których większość mieszkań jest już sprzedana. Ponadto w pierwszej połowie kwietnia popyt na mieszkania był wyraźnie stłumiony, co ograniczało skłonność i konieczność rozpoczynania nowych projektów. Dopiero od Świąt Wielkanocnych widzimy stopniowy powrót kupujących na ten rynek. Deweloperzy powinni bacznie się tej sytuacji przyglądać i decydować się na uruchamianie nowych projektów stosownie do popytu zgłaszanego przez Polaków. Ważne jest przy tym, aby nie rezygnować z przygotowywania nowych inwestycji. To pozwoli dynamicznie reagować na zgłaszany popyt. Ten wcześniej czy później będzie przecież rósł przy okazji normalizowania się sytuacji w gospodarce.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS