Sprawa 11-letniej Amelii z Brzegu poruszyła wiele osób w całym kraju. Podczas zaplanowanej w niedzielę (15. grudnia) pokojowej manifestacji przed budynkiem Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie, można było spotkać nie tylko mieszkańców Brzegu, ale także Warszawy, czy odległego Szczecina.
Organizatorka manifestacji, Aleksandra Cools, od samego początku podkreślała, że to będzie pokojowy protest, który ma na celu zwrócić uwagę Ministerstwa Sprawiedliwości na kuriozalne orzeczenia sądów, które wzajemnie się wykluczają i działają na szkodę dzieci, doprowadzając do ich dramatów.
– Przede wszystkim sprawa dotyczy mojej córki, ale walczymy o to, aby sądy nie wydawały żadnych polskich dzieci za granicę. Walczymy o to, aby polski wymiar sprawiedliwości nie łamał praw dziecka i praw człowieka. Oczekujemy, że polskie sądy i prokuratura zaczną w końcu stać po stronie polskich obywateli. Oficjalnie prokuratura jest niby po stronie dzieci, ale nie zauważa nieprawidłowości procesowych, które zmierzają w niebezpiecznym kierunku – mówi Aleksandra Cools z Brzegu.
– Reprezentuję stowarzyszenie „Eurydyka”. W sytuacjach dotyczących przemocy lub spraw okołorozwodowych pomagamy kobietom i matkom. Jesteśmy tutaj, aby dzieci w sądach miały prawo głosu, aby ich zdanie było cenione. Chcemy żeby dzieci mogły wydawać własne opinie w tzw. niebieskich pokojach, jak jest to praktykowane we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Sprzeciwiamy się temu, że sądy automatycznie podejmują decyzję o kontakcie z rodzicem nawet jeśli chodzi o kwestie związane z przemocą. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że dziecko doświadczyło przemocy od osoby bliskiej, a później znów jest krzywdzone przez sądy rodzinne, które obligatoryjnie zmuszają takie dziecko do kontaktu np. z ojcem, który je skrzywdził. To jest karygodne. Nie chcemy generalizować, że wszystkie matki są dobre, bo tak nie jest. Kluczowe jest to, aby wsłuchać się w głos dziecka i dobry specjalista potrafi to zrobić – uważa Barbara Krajewska ze Szczecina.
Podczas manifestacji kilka matek opowiedziało własne historie o decyzjach sądów, które spowodowały prawdziwy dramat ich dzieci.
– Ojciec dzieci znęcał się nade mną i nad nimi. Ale ja we Włoszech nie miałam żadnych praw. Obcokrajowcy nie są tam traktowani sprawiedliwie, w tamtejszych sądach nikt nas nie słucha, a polski wymiar sprawiedliwości mówi, że nie może nic zrobić. W czasie kiedy jeszcze toczyły się postępowania we Włoszech, to Sąd Rejonowy w Nysie wydał postanowienie o siłowym odebraniu mojego dziecka i wydaniu do Włoch. Moje dziecko nadal jest ofiarą przemocy we Włoszech. Jeśli tak ma wyglądać ochrona polskich dzieci w Polsce, to w jakim kraju my żyjemy? – zastanawia się pani Katarzyna.
Manifestacja w stolicy skończyła się spisaniem postulatów kobiet do Ministerstwa Sprawiedliwości, w których znajdowały się między innymi: przeprowadzenie audytu w organie centralnym spraw o wydanie dzieci w trybie Konwencji Haskiej i Bruksela II Bis, szkolenia dla sędziów i prokuratorów dotyczące ochrony polskich dzieci, ochrony praw dzieci w postępowaniach transgranicznych, przywrócenia art. 577 do postępowań prowadzonych w Trybie Konwencji Haskiej.
Stojący murem za Amelią obywatele podpisali wnioski do Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Prokuratora Krajowego o zabezpieczenie małoletniej w kraju oraz o złożenie Skargi Nadzwyczajnej od wyroku stwierdzającego wykonalność orzeczenia sądu francuskiego z 2016 roku, będącego jedynie zabezpieczeniem tymczasowym do sprawy głównej rozwodowej w toku w Polsce. Częściowo zostały one już złożone w biurze obsługi interesanta Prokuratury Krajowej, ale ze względu na ich mnogość, całość wniosków zostanie przedłożona do końca roku.
Przypomnijmy, Amelia urodziła się w Polsce, od narodzin miała tutaj stały meldunek i była pod stałą opieką swojej mamy. Gdy dziewczynka miała 4 lata, pani Aleksandra postanowiła tymczasowo wyjechać z córka do Francji, do męża i ojca Amelii. Należy podkreślić, że był to wyjazd tymczasowy. Próba wspólnego zamieszkania nie powiodła się, bo jak uważa mama Amelii, musiała wraz z córką opuścić dom we Francji ze względu na stosowaną przemoc ze strony Francuza. W celu uniknięcia posądzenia o porwanie rodzicielskie Aleksandra Cools zgłosiła sprawę na francuskim posterunku policji, podała powód wyjazdu, nowy adres pod którym będzie przebywać z dzieckiem i wróciły z córką do swojego kraju. Tuż po powrocie, w 2015 r. kobieta złożyła do Sądu Rejonowego w Brzegu wniosek o wykonywanie władzy rodzicielskiej oraz zabezpieczenie pieczy. Taki sam wniosek złożył ojciec Amelii, tyle że dwa miesiące później i w sądzie francuskim. Od tamtej pory rozpoczęła się sądowa batalia o dziewczynkę.
Po kilku latach sądowej tułaczki w końcu zapadł korzystny dla Amelii i jej mamy wyrok. Ojciec dziecka odwołał się do Sądu Okręgowego w Opolu, ale sąd drugiej instancji również wydał pod koniec 2018 roku postanowienie o pozostawieniu dziecka w Polsce i niewydawaniu go do Francji.
Pomimo wygrania sprawy o wydanie dziecka w trybie konwencji haskiej, pomimo prawomocnego wyroku sądu o odmowie wydania dziecka, pomimo wsparcia ze strony Rzecznika Praw Dziecka i Prokuratury Krajowej, w styczniu 2019 r. Sąd Apelacyjny stwierdził wykonalność orzeczenia sądu francuskiego z 2016 roku i nakazał powrót dziecka do Francji!
Matka dziewczynki nie zamierzała się poddać i złożyła do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną, którą poparł Rzecznik Praw Dziecka i Prokuratura Krajowa. Niestety, w połowie listopada br. Sąd Najwyższy oddalił skargę i utrzymał w mocy kontrowersyjny wyrok Sadu Apelacyjnego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS