„Zaczęło się od zablokowania kont prezydenta Donalda Trumpa oraz jego najbliższych współpracowników. Przedsmak tego, co nas może czekać. Jeżeli można zablokować prezydenta Stanów Zjednoczonych, to można zablokować każdego. Mark Zuckerberg i jemu podobni będą sprawować rządy dusz i z wielu względów nikt im nie przeszkodzi” — powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
— NASZ WYWIAD. Kaleta: Decyzje TT i FB ws. konta Donalda Trumpa są nieuzasadnione. Korporacje technologiczne chcą cenzurować dyskusję
— NASZ WYWIAD. Były konsul w Waszyngtonie: Kapitol wielokrotnie widział krew. Problemem jest to, co za tym wszystkim stoi
— NASZ WYWIAD. Wtargnięcie na Kapitol? Prof. Szeremietiew: To tylko efekt pewnego procesu, który rozgrywa się w świecie zachodnim
— Jacek Karnowski: To czarny dzień dla wolności słowa. Decyzje podjęte wobec Trumpa przez media społecznościowe są drastyczne i nie da się ich usprawiedliwić
wPolityce.pl: Chciałam zapytać o to, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych oraz sposób, w jaki to jest przedstawiane w mediach. Oglądając niektóre stacje telewizyjne, czytając niektóre portale czy gazety można odnieść wrażenie, że USA upadają. Czemu ma służyć ta narracja, kto ją wykorzystuje? W czyim jest interesie?
Dr Rafał Brzeski: Bardzo dużo wskazuje na to, że wkrótce gros informacji, wypowiedzi i komentarzy w mediach będzie służyło wewnętrznym sprawom amerykańskim. To co się dzieje jest przede wszystkim rozgrywką wewnętrzną, a nie międzynarodową. Są dwie możliwości. Możliwość pierwsza, że szturm na Kapitol to była rzeczywiście próba zamachu stanu, ale jeżeli tak, to była to próba źle zaplanowana, a jeszcze gorzej wykonana. Druga możliwość, że to była prowokacja, a jeżeli tak, to była to prowokacja świetnie zaplanowana i bardzo dobrze wykonana.
Według niektórych źródeł na Kapitolu było około 2 tysięcy ludzi z Antify lub “antifopodobnych”, w każdym razie po lewackim przeszkoleniu w taktykach miejskich, a to wystarczy. Ci, co byli mięsem armatnim demonstracji, to znaczy sympatycy Trumpa, teraz zostaną przykładnie ukarani. Dzisiaj już nadeszły informacje, że są wyrzucani z pracy, a można im jeszcze dołożyć morderstwo, jako że zmarł wskutek obrażeń jeden policjant. Do tego dochodzą zarzuty próby buntu i sparaliżowania działalności najwyższych organów państwowych itd. Na Kapitolu praktycznie wszyscy zostali sfilmowani i sympatycy Trumpa zostaną zidentyfikowani, zepchnięci na margines i ukarani. Część z nich zostanie skazana za kryminał, a których nie uda się przykleić do kryminału, będą odpowiadać za przestępstwa podatkowe. W Stanach Zjednoczonych – przekonał się o tym Al Capone – jak nie ma za co skazać, to się skazuje za podatki i zasądza najwyższy wymiar kary. Tak to się rozegra i w tym przypadku.
Kto przejdzie z Partii Republikańskiej do obozu Demokratów lub będzie spolegliwy – a już są całe tłumy, które zaczynają śpiewać peany na temat następcy wujaszka Joe – zostanie oszczędzony. Partia Republikańska najprawdopodobniej się odtworzy i będzie uczestniczyć w wyborach w 2024 roku, kiedy to kandydatem Demokratów będzie najprawdopodobniej pani Kamala Harris, gdyż jej radykalne skrzydło ewidentnie bierze w partii górę. Demokraci pójdą bardzo ostro na lewo i będą się mścić. Pani Nancy Pelosi, sprawująca funkcję spikera Izby Reprezentantów zieje nienawiścią i za wszelką cenę chce uczynić z prezydenta Trumpa wariata, który nie powinien mieć “atomowego guzika” w ręku. Marzy, żeby usunąć go z urzędu chociaż na kilka godzin przed końcem kadencji. Ot model: wdeptać w błoto i jeszcze splunąć. Próbę tak zwanego impeachmentu zapowiedziała na poniedziałek. Sekunduje jej zradykalizowana do bólu Kamala Harris, która ma objąć urząd wiceprezydenta oraz inne damy rządne władzy i niewykluczone, że za kilka lub kilkanaście miesięcy ogłoszą, iż Joe Biden jest za stary i zbyt schorowany, aby sprawować urząd, a władzę powinna przejąć bardziej postępowa kadra. Być może ogłoszą nawet Stany Zjednoczone republiką socjalistyczną, a wówczas nie będzie już żadnych wyborów, bo i po co. W republikach socjalistycznych na ogół nie organizuje się wyborów, chyba, że będą to wybory zatwierdzające ustalenia biura politycznego.
Jeśli chodzi o media, to kto jest cwany, już dawno zdradził Trumpa, tak jak telewizja Fox, a te, które będą wierne, zostaną najprawdopodobniej zagłodzone. W mediach społecznościowych zapanuje cenzura. Zaczęło się od zablokowania kont prezydenta Donalda Trumpa oraz jego najbliższych współpracowników. Przedsmak tego, co nas może czekać. Jeżeli można zablokować prezydenta Stanów Zjednoczonych, to można zablokować każdego. Mark Zuckerberg i jemu podobni będą sprawować rządy dusz i z wielu względów nikt im nie przeszkodzi.
Kontrola dostępu do mediów alternatywnych do głównego nurtu podniesie cenę informacji prawdziwej. Ceną informacji jest bardzo często ludzkie życie, ale jeżeli cena zdobycia i posiadania prawdziwej informacji przewyższy cenę strachu, to ludzie są gotowi zapłacić wiele żeby dowiedzieć się prawdy.
Odpowiednio sprytne żonglowanie ceną informacji, czyli gra informacyjna, to wstęp do sterowania społecznościami ludzkimi. Poprawnie prowadzona będzie funkcjonowała latami, aż do momentu, kiedy ci, co będą sterowali i ci, co będą sterować sterującymi nie popadną w pychę i nie zaczną popełniać błędów. Takim błędem było kilkadziesiąt godzin wstecz zablokowanie Trumpowi konta Twittera a potem niespodziewane odblokowanie konta na czas krótkiego filmiku, na którym prezydent potępił “haniebny atak” na Kapitol i dał upust oburzeniu “przemocą, bezprawiem i chaosem”. Bardzo wiele wskazuje, że zaskakujący filmik – Trump przez całą prezydenturę był niesłychanie lojalny wobec swoich sympatyków – jest tak zwanym “deep fake’iem”, czyli wirtualną fabrykacją elektroniczną, w której zmanipulowano warstwę audio i warstwę wideo tworząc wypowiedź Trumpa, która nigdy nie miała miejsca. Świadczą o tym choćby użyte sformułowania, które nie są w “klimacie” Trumpa natomiast są cytatami z wypowiedzi Joe Bidena z około 30 godzin przed pojawieniem się filmiku na TT.
Czy nie będzie pokusy, aby tę grę informacyjną, o której Pan mówi, zastosować do zmiany paradygmatów w stosunkach międzynarodowych?
Nie teraz. Jest jeszcze za wcześnie. Jeszcze jakiś czas potrwa zanim to, co obudził Trump, zostanie sparaliżowane. “Trumpizm” będzie się rozwijał nawet bez Trumpa, dlatego, że wirusy „trampicznej zarazy” już się rozeszły i teraz nawet jeśli zostaną rozdane „szczepionki” informacyjne, żeby tę „zarazę” stłamsić, to jeszcze przez pewien czas będzie się szerzyła. W tej chwili taką „szczepionką” jest zohydzanie wszystkiego, co pachnie Trumpem oraz stawianie zarzutów, że mamy do czynienia z łamaniem praworządności, próbą zamachu stanu itd. Trumpowi będzie się też zarzucać dążenie do faszyzmu oraz innych chwytliwych -izmów.
Odpowiednikiem mediów głównego nurtu w USA są w Polsce środowiska „Gazety Wyborczej”. One obecnie nadają ton kampanii opluwania wciąż urzędującego prezydenta. Dołączyła do nich telewizja Fox, zdradzając Trumpa w wygodnym dla siebie momencie. W tej chwili w większości mediów w USA i poza nimi królują narracje szkalujące, więcej, zohydzające, zwłaszcza narracja, że stchórzył i zdradził swoich sympatyków.
Na ile te wszystkie rozgrywki wpłynął na wizerunek Stanów Zjednoczonych? Czy wpłyną na osłabienie pozycji USA na arenie międzynarodowej?
Na wizerunek wpłyną źle. Na osłabienie pozycji – nie. Ocenę osłabienia lub nie osłabienia pozycji będą rozpatrywać na zimno politycy, sztabowcy wojskowi itd. Nasz minister obrony narodowej zresztą wyłożył, dlaczego nie będzie większych zmian w wojskowych relacjach między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Powiedział otwarcie i bardzo prawdziwie, że są to ustalenia i rozmowy między wojskowymi. I tak jest. To nie politycy w Waszyngtonie decydują, ile żołnierzy do nas przyjedzie, czy też jakie dostaniemy uzbrojenie i w jakiej ilości. Decydują o tym wojskowi. To co się dzieje nie wpłynie na “wycenę” możliwości Stanów Zjednoczonych. Na wizerunek – jak najbardziej. On będzie prezentowany negatywnie na wszelkie możliwe sposoby przez takich wrogów USA jak Rosja, Chiny, Niemcy, Iran. Niemcy rozpętają to i będą podsycać w Europie. Dlatego w Berlinie, a przez pośredników w Polsce, jest w tej chwili takie wycie, że Orlen kupił Polska Press. Została bowiem w ten sposób ograniczona możliwość oddziaływania na polską opinię publiczną, na umysły obywateli. I to w tak istotnym momencie.
Niemcy chcą wypchnąć Amerykanów z Europy, dlatego że są pod swoistą amerykańską okupacją, spod której od dziesięcioleci usiłują się wyrwać. Ponadto jest Nord Stream 2, zwłaszcza polityczny wymiar tego rurociągu, bo gospodarczy jest znacznie mniej istotny. Trzecia rzecz to Amerykanie popierają Trójmorze i nas, a my i Trójmorze jesteśmy barykadą, która nie pozwala na połączenie się Niemiec i Rosji w to, co Władimir Putin zaproponował Angeli Merkel, czyli wspólną przestrzeń od Władywostoku po Lizbonę, w rosyjsko-niemiecki Lebensraum. Przy czym Niemcy miały dać do „wspólnej puli” ten zachodni ogonek Unii Europejskiej plus technologie plus pieniądze, natomiast Rosja miała dać surowce i siły zbrojne. Polska stanowi przeszkodę do realizacji tego celu. Póki Stany Zjednoczone były mocne, to Niemcy wiele nie mogły zdziałać. Wprawdzie mieli i mają w Polsce swoich popleczników, ale nawet wszyscy razem nie byli dotychczas zdolni do obalenia rządu Zjednoczonej Prawicy. Niemcy przegrywali jedną próbę za drugą. Teraz będziemy bardzo mocno atakowani, ale informacyjnych ząbków zabraknie… Gdyby lokalne media w Polsce były nadal w rękach niemieckich, to byłyby pełne materiałów uderzających w Donalda Trumpa na wszelkie możliwe sposoby. Jeżeli transakcja nie została jeszcze skonsumowana, to w Berlinie staną na głowie, żeby zapobiec przejęciu niemieckich aktywów informacyjnych przez Orlen.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS