A A+ A++

– Dzień dobry, witaj w domu – takimi słowami spiker na stadionie Wisły Kraków przywitał Jerzego Brzęczka kilka minut po godzinie 17, gdy ten wyszedł na murawę, by udzielić przedmeczowego wywiadu telewizji C+Sport. Trenera przywitały brawa od kibiców, którzy wówczas siedzieli już na trybunach, chociaż nie było ich jeszcze zbyt wielu. Jednak gdy już doszło do prezentacji składu, a spiker wyczytywał kolejne nazwiska, to nazwisko Brzęczka zostało wykrzyczane prawie najgłośniej. Prawie, bo głośniej przywitano tylko Zdenka Ondraska, który po kilku latach wraca do Krakowa. 

Zobacz wideo
To będzie największy problem Brzęczka. “Boję się, że nie wyciągnął wniosków”

Jednak po chwili kibice Wisły Kraków sami gorąco przywitali legendę klubu – Radosława Sobolewskiego, który dołączył do sztabu Jerzego Brzęczka. Tuż przed pierwszym gwizdkiem poniosło się z trybun – “Radek Sobolewski, Radek Sobolewski”. 

Największe show Brzeczek zrobił jednak  po meczu, gdy nagle przejął mikrofon pod trybuną najzagorzalszych kibiców Wisły Kraków. Trener podziękował im za doping i nagle zaczął krzyczeć “jazda, jazda, jazda”, a trybuny odpowiedziały “Biała Gwiazda”.

Brzęczek wychodził z siebie 

Chociaż tydzień to za mało, by trener mógł odcisnąć swoje piętno na drużynie, to Jerzy Brzęczek mógł sobie przypomnieć schemat pracy z reprezentacją Polski, gdzie miał tylko kilka dni na przygotowanie drużyny do meczów. Tu miał podobnie, bo choć klubu nie prowadził, to mecze Wisły oglądał od dawna. Był też pewnie na bieżąco z sytuacją wewnątrz drużyny, bo trudno wierzyć, że nie rozmawiał na ten temat z braćmi Błaszczykowskimi. 

I widać było, że ma przegląd kadry Wisły, bo nawet krakowscy dziennikarze na trybunie prasowej mocno dziwili się zestawieniem składu Wisły Kraków. Najmocniej mogło dziwić to, że nie ma w składzie Michala Skvarki, od którego Gula zaczynał ustalanie składu. Innym zaskoczeniem było to, że na skrzydle wybiegł wypożyczony z Bundesligowego Stuttgartu Momo Cisse.

O ile w pierwszej połowie Brzęczek dość spokojnie obserwował to, co dzieje się na murawie, to cierpliwość skończyła mu się w drugiej połowie. Były selekcjoner wychodził z siebie, gdy piłkarze ociągali się rozgrywaniem piłki do skrzydłowych lub Stefan Savić miał problemy z wypieszczeniem ostatniego podania. A takich sytuacji było dobrze ponad pięć. 

Jedna zmiana widoczna, ale impetu zabrakło. Savić irytował wszystkich

Można odnieść wrażenie, że to, co Brzęczek wprowadził to zdecydowanie inna energia, inna dynamika. Bo Wisła przez pierwsze 10 minut spotkania stworzyła 2-3 znakomite sytuacje, które powinna zamienić na gola. A przypomnijmy, że w ostatnich dwóch meczach ta drużyna przez 180 minut stworzyła de facto tylko jedną dobrą sytuację bramkową. Kibiców mógł jednak irytować Stefan Savić, który, choć stwarzał kolegom świetne okazje, to mógł razić nieskutecznością. Szczególnie w jednej sytuacji, którą sam powinien zamienić na gola.

W drugiej połowie jednak Wisła miała zdecydowanie więcej problemów. Górnik częściej potrafił przedzierać się środkiem boiska, gdzie kompletnie nie radzili sobie Fazlagić i Kuveljić. To był wielki problem także drużyny Adriana Guli i na razie Brzęczek nie znalazł na to recepty. Choć na 20 minut przed końcem zauważył to sam trener i zmienił Kuveljicia na Skavarkę. To jednak jeszcze bardziej otworzyło Wisłę w środku. W obu połowach widać było, że im dalej w las, tym więcej starych nawyków. Wiśle brakuje też przede wszystkim jakości. Jakości w środku pola i w wykończeniu sytuacji, które sama sobie stwarza. Bez tego po prostu nie utrzyma się w lidze. 

Powrót Brzęczka w idealnym momencie?

Artur Skowronek, Peter Hyballa czy Adrian Gula przez ostatnie lata przynajmniej raz byli pytani, czy na swoich plecach czuja oddech byłego selekcjonera Jerzego Brzęczka. Wisła jak ognia unikała tego wyboru, ale w końcu nie było wyjścia, a zatrudnienie Brzęczka spotkało się z entuzjazmem.  Gdy latem 2021 roku Wisła zatrudniła Adriana Gulę wszyscy odetchnęli z ulgą. Cieszono się, że Biała Gwiazda nie poszła po linii najmniejszego oporu i nie zatrudniła Radosława Sobolewskiego lub właśnie Brzęczka. Wydawało się, że Gula będzie absolutnym strzałem w dziesiątkę. Wydawał się być trenerem poza możliwościami polskiego klubu i… wyszedł z tego niespodziewany klops. Gula punktował fatalnie. W żadnym innym klubie wcześniej nie zanotował tak słabej średniej punktowej. Klub nie notował żadnego postępu, a drużyna przestała nawet stwarzać okazje bramkowe. Dwa ostatnie mecze to… jeden celny strzał. Gdyby na stanowisku był jakiś polski trener, to prawdopodobnie wyleciałby z hukiem jeszcze jesienią. W Krakowie chciano dać Guli szansę. Każdy wiedział, że to bardzo dobry trener, wierzono w ten projekt… Ale gdy po dwóch wiosennych porażkach w oczy zajrzało widmo spadku nie było zmiłuj.

Sytuacja zabrnęła tak daleko, że duża część kibiców zaczęła liczyć… na zwolnienie trenera Guli. Wisła też długo się nie wahała i w zeszłą niedzielę poinformowała, że Słowak nie  będzie dalej prowadził klubu. Wówczas stało się jasne, że nadszedł czas Brzęczka. A gdy poinformowano, że jego asystentem byłego selekcjonera będzie Radosław Sobolewski, to nawet trudno było się doszukiwać głosów sprzeciwu.

W Krakowie można usłyszeć, że odejście Sobolewskiego do Wisły Płock było początkiem końca Macieja Stolarczyka w 2019 roku. Tak samo jak początkiem końca Artura Skowronka w Wiśle rok później było odejście Dawida Szulczka do Wigier Suwałki. Zresztą jego Warta Poznań na ten moment wypisuje się z walki o utrzymanie. Walki, w którą mocna wpisała się Wisła. 

Przewrotna piłka, powrót Brzęczka przyjęty z entuzjazmem

Historia Jerzego Brzęczka pokazuje zaś, jak przewrotny jest futbol. Jeszcze pół roku temu jego zatrudnienie w Wiśle byłoby przyjęte negatywnie. Byłoby sporo głosów o rodzinnych relacjach z braćmi Błaszczykowskimi, którzy współrządzą Wisłą. W lutym jego zatrudnienie odbierane jest za to jak strzał w dziesiątkę. I jedną z niewielu szans na uratowanie Wisły Kraków przed spadkiem z ligi. Brzęczek wracający do ekstraklasy to zaś kolejny interesujący punkt dla ekstraklasy. Walka będzie toczyła się do samego końca, bo do końca będzie jeszcze 12 kolejek. Ale kto wie, czy piątkowy mecz z Legią z Wisłą nie będzie o coś więcej niż tylko o trzy punkty. Wygrany może dostać mocny, pozytywny impuls. A przegrany będzie o krok bliżej od 1. ligi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMinisterstwo Zdrowia: brak szczepienia przeciw COVID-19 może skutkować zmianą organizacji pracy lub zwolnieniem
Następny artykułWichury nad miastem i powiatem kaliskim. Straż Pożarna interweniowała ponad 250 razy