– Prezydent ani premier nie jest świętą krową. Nie ma prawa swym niezapowiedzianym przyjazdem zablokować legalnej manifestacji. Nikt z administracji prezydenta nie zgłosił się do nas, by ewentualnie uzgodnić niedogodności wynikające z tego, że uroczystość, w której mają wziąć udział prezydent i premier, koliduje w jakiś sposób z naszym zgromadzeniem. Nic takiego nie miało miejsca. Władza zadziałała na zasadzie: my przyjeżdżamy, więc reszta won! – grzmiał Roman Godlewski podczas dzisiejszej (25 marca) konferencji prasowej, która odbyła przed Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy, w miejscu, z którego policja 19 marca brutalnie przepędziła legalne zgromadzenie członków i członkiń Brygady Ulicznej Opozycji.
Jak podają aktywiści z BUO, piątkowa demonstracja była zaplanowana na 20 osób i była manifestacją legalną, bowiem zgodnie z obowiązującym prawem została zarejestrowana i publicznie ogłoszona w bydgoskim BIP przez Bydgoskie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Prawo do organizowania zgromadzeń daje każdemu obywatelowi artykuł 57 Konstytucji.
– Oznacza to, że policja w piątek całkowicie bezpodstawnie zaatakowała w pełni legalną manifestację – podkreśla Godlewski. – Wszystkie zarzuty, jakie nam postawiono, były fikcyjne. Policja nie miała prawa nas tknąć, my zaś mieliśmy pełne prawo zachowywać się tak, jak się zachowywaliśmy. Mieliśmy pełne prawo wyrażać nasze poglądy, również w sposób hałaśliwy. Zamiast atakować, policja powinna nas wspierać w korzystaniu z naszych obywatelskich praw i nas ochraniać. Tymczasem mieliśmy do czynienia nie tylko z atakiem na legalne zgromadzenie obywateli, lecz także ze skrajną arogancją władzy, która polegała na tym, że całkowicie bezpodstawnie odebrano nam prawo do manifestowania w miejscu, w którym naszą demonstrację zgłosiliśmy.
Bydgoszczanie zostali tego dnia dwukrotnie pozbawieni prawa do zajęcia legalnie zarezerwowanego przez siebie miejsca. Pierwsza, zatwierdzona przez CZK demonstracja, miała się odbyć w piątek, 19 marca pod Farą. Organizatorzy z BUW zarezerwowali dla niej całą ulicę Farną, druga miała się odbyć po obu stronach ulicy Jagiellońskiej, na wysokości UW.
– Chcieliśmy powitać osoby pełniące urząd prezydenta i premiera, gdy wchodzili na mszę celebrowaną przez biskupa Tyrawę – zdradziła Iwona Michalak z BUW. – Tymczasem połowa ulicy Farnej została nam odebrana, gdyż zablokował ją kordon policji, która nam tłumaczyła, że jest tam strefa zero i nie ma tam dla nas wstępu. Pod Urzędem Wojewódzkim na BIP została dla nas zagwarantowana manifestacja po obu stronach ulicy Jagiellońskiej. Tymczasem jedna ze stron również została zablokowana przez policję i nie mieliśmy na nią wstępu.
Aktywiści bardzo negatywnie osądzili działania policji, również przeprowadzane po manifestacjach, podczas wzywań na komisariaty. Wypominali policjantom lekceważenie procedur, nieznajomość, a nawet świadome łamanie prawa.
– Notorycznie kłamią, za nic mają obywateli. Traktują ich jak bydło, którym jedynie się manipuluje. wykonują dowolne rozkazy, jakie dostaną, a ich dowódcy przede wszystkim chcą przypodobać się władzy. Robią to wszystko dla pieniędzy – padały oskarżenia pod adresem funkcjonariuszy.
– Jest mi niezmiernie przykro, że po 40 latach znowu musimy walczyć o podstawowe ideały naszej cywilizacji – stwierdził Godlewski. – Chcę jednak, w imieniu wszystkich walczących o demokrację i praworządność obywateli i obywatelek, podziękować prezydentowi naszego miasta, który jako pierwszy samorządowiec w Polsce postanowił przestać interpretować zgłoszenia zgromadzeń wg rozporządzenia rządowego i oprzeć się jedynie o ustawę o zgromadzeniach. Dzięki temu od 23 lutego Bydgoszcz jest wolnym miastem, a dołączają do nas inne miasta. Drugim po Bydgoszczy wolnym miastem w Polsce jest Rzeszów.
Aktywiści jeszcze raz odnieśli się do zarzutów rządowych mediów, jakoby mieli celowo zagłuszać podczas obchodów polski hymn. – Nie zagłuszaliśmy świadomie hymnu. Nie wiedzieliśmy, że orkiestra gra hymn – wyjaśniał Godlewski. – Hałas uliczny i hałas, który wytwarzaliśmy sami, skutecznie nam go zagłuszył. Myśleliśmy, że grane jest jakieś wojskowe umpa-rumpa, szczególnie, że wcześniej z głośników dobiegało “Final Countdown” zespołu Europe. Jak tylko zorientowaliśmy się, że to hymn, zamilkliśmy i wysłuchaliśmy go, stojąc w milczeniu. Przyznajemy, nie wykazaliśmy się dostateczną czujnością. Mogliśmy założyć, że może być grany hymn i że może grać go orkiestra. Mogliśmy, widząc, że orkiestra coś gra, zamilknąć i wsłuchać się, by upewnić się, czy aby nie jest to hymn. Więcej nie popełnimy tego błędu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS