A A+ A++

Litografia przedstawiająca odkrycie Barbary Ubryk w Klasztorze Sióstr Karmelitanek Bosych w Krakowie i oswobodzenie jej w dniu 21 lipca 1869 roku.

Do Sądu Krajowego w Krakowie wpłynął intrygujący anonim. Jego autor informował, że w klasztorze karmelitanek bosych jest więziona siostra nazwiskiem Ubryk. Podanie nazwiska zakonnicy z klasztoru objętego ścisłą klauzurą, gdzie zakonnice znają tylko swoje zakonne imiona, dowodziło, że autor mógł napisać prawdę. Anonimu zatem nie zlekceważono. Nadano mu bieg urzędowy.

Cywilno-kościelna komisja powołana przez Sąd Rejonowy w Krakowie i biskupa Antoniego Gałeckiego, administratora diecezji krakowskiej, przekroczyła 21 lipca 1869 roku furtę klasztoru karmelitanek bosych na przedmieściu miasta. Domagała się natychmiastowego widzenia z siostrą Barbarą Ubryk. Przeorysza hrabianka Maria Wężyk początkowo odmawiała spełnienia tego żądania. Przeważył autorytet krakowskiego biskupa. Członków komisji – adiunkta sądowego doktora Władysława Gebhardta, przedstawiciela krakowskiego biskupa księdza prałata Romana Spithala, asesorów sądowych, Stanisława Gralewskiego oraz Teofila Praviego, którym towarzyszył protokolista Kwiatkowski – doprowadzono pod drzwi celi. O tym, co zastali po ich otwarciu, zrelacjonował opinii publicznej „Czas” (nr 166 z 24 lipca 1869):

Po otwarciu drzwi podwójnych osłupiała [komisja] na widok, który się jej przedstawił. W celi za oknem zamurowanem, tak ciemnej, że zaledwie dzień od nocy odróżnić było można, a fetorami przepełnionej, okazało się przy płomieniu świecy stworzenie podobne do ludzkiego, nagie zupełnie, w kąciku siedzące na podłodze okryte brudem i kałem. W celi prócz nieczystości i trochę zgniłej słomy, mającej służyć biednemu stworzeniu za łoże, nie znaleziono nic innego, tylko dwie miseczki gliniane ze strawą z karpieli i kartofli składającą się. Z wychodka komunikującego się z kloaką, a niczem nienakrytego szerzył się smród mefityczny [cuchnący, duszący]. Pieca ani komina w celi nie ma. Gdy zobaczyła wchodzących do jej celi członków komisji, Barbara Ubryk jęcząc zawołała: Dajcie jeść, trochę pieczeni, bo cierpię głód!

Artykuł stanowi fragment książki Andrzeja Zielińskiego Wielkie miłości, romanse, zazdrości. Niezwykli mężczyźni, piękne kobiety i największe skandale w historii Polski, która własnie ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Na pytanie, dlaczego tu siedzi, odpowiedziała: Popełniłam grzech nieczystości, ale i wy siostry… nie jesteście aniołami… Dr Gebhardt nakazał, aby Barbarze bezzwłocznie dać odzież, po czym zostawił resztę komisji na miejscu, a sam pojechał do ks. Biskupa Gałeckiego, który przybywszy do klasztoru, a zobaczywszy stan rzeczy, zgromił zakonnice w te słowa:
– Toć to taka wasza miłość bliźniego, kobiety?! Czy wy jesteście ludźmi czy furiami, że stworzenie boskie tak traktujecie?!…

We czwartek udała się powtórnie ta sama Komisja wraz z prokuratorem rządowym p. Kędzierskim i z przybraniem lekarzy: dr. Macieja Jakubowskiego, prymariusza domu obłąkanych, i docenta medycyny sądowej dr. Blumenstocka, do klasztoru… Lekarze orzekli, że cela, w której Barbarę Ubryk znaleziono, pod względem higienicznym musiała wywrzeć najgorszy wpływ na stan fizyczny i umysłowy Barbary, że nadto trzymanie w takim śmierdzącym, nigdy nieprzewietrzanym przez 20 lat, nieopalanym pomieszczeniu osoby nawet zdrowej musiałoby ją przyprawić o utratę zdrowia fizycznego i umysłowego… Dowiadujemy się właśnie, że spowiednik przez biskupa suspendowany został.

Rozruchy w Krakowie

Publikacja w „Czasie” wywołała rozruchy w Krakowie. Jeszcze w dniu opublikowania tego tekstu doszło do potężnej spontanicznej manifestacji. Wśród ponad sześciu tysięcy jej uczestników znajdowali się Adam Asnyk, Jacek Malczewski, Michał Bałucki, Jan Matejko, a także Helena Modrzejewska i Narcyza Żmichowska. Tłum ruszył w kierunku klasztoru karmelitanek bosych, w którym wybito szyby w oknach. Próbowano wtargnąć poza furtę, czemu zapobiegł dopiero oddział huzarów i kompania piechoty pod dowództwem samego szefa garnizonu krakowskiego generała Józefa Dormusa. Zaatakowano wprawdzie żołnierzy kamieniami, ale wobec strzałów ostrzegawczych tłum odstąpił od furty.

Podobne manifestacje odbyły się przed siedzibami norbertanek, jezuitów i karmelitów. Domagano się wyrzucenia z Krakowa jezuitów i karmelitanek. Pod petycją w tej sprawie podpisało się kilka tysięcy osób. Przez parę dni zagrożone klasztory były chronione przez wojsko. Szczególnie zbulwersowała uczestników manifestacji informacja o spowiedniku karmelitanek suspendowanym przez biskupa. Zamknięcie w celi Barbary Ubryk uznano powszechnie za karę wymierzoną także i za to, że być może nie została kochanką spowiednika. Właściwie należałoby się zastanowić, o jakim popełnionym grzechu nieczystości powiedziała uwięziona komisji. Czy był jeszcze ktoś, kto również powinien zostać suspendowany?

Barbara Ubryk

Rozpoczęto śledztwo i zatrzymano przeoryszę Marię Wężyk, jej zastępczynię Teresę Kozierkiewicz, a także poprzedniczkę obecnej przeoryszy Maurycję Ksawerę Josaph. Zatrzymano też Juliana Kozubskiego, przeora zakonu karmelitów z Czernej koło Krzeszowic, sprawującego zakonny nadzór nad karmelitankami z Krakowa, który przyznał, że wiedział o osadzeniu zakonnicy w celi z zamurowanym oknem.

Wprawdzie interwencja komisji w klasztorze nastąpiła po anonimie, który wpłynął do Sądu Rejonowego, z informacją o skandalicznym przetrzymywaniu w zamurowanej celi zakonnicy Barbary Ubryk, ale od razu powstało pytanie, skąd autor anonimu znał jej nazwisko. Potem okazało się, że autorem doniesienia był Antoni Gąsiorowski, weteran powstania styczniowego. A zatem to, co działo się w chronionym klauzurą klasztorze, musiało już wcześniej przenikać na zewnątrz i stać się coraz powszechniej znaną tajemnicą. Szkoda tylko, że dopiero po wielu latach użytek z tego zrobił Antoni Gąsiorowski.

Aresztowanym osobom postawiono zarzut gwałtu publicznego, czyli bezprawnego uwięzienia dokonanego na osobie Barbary Ubryk oraz w jego następstwie spowodowanie ciężkiego uszkodzenia zdrowia i ciała. Rozprawa przed Sądem Krajowym zakończyła się… zaniechaniem dalszego śledztwa przeciwko karmelitankom. Decyzję tę podtrzymał po wniesionej apelacji Wyższy Sąd Krajowy. Argumentami były zasada nadrzędności konkordatu wobec prawa cywilnego w stosunku do księży i zakonów oraz zapis w obowiązującej Ustawie Karnej, że osoba chora psychicznie nie podlega postanowieniu tejże ustawy o bezprawnym ograniczeniu wolności. Nikt nie poszedł śladem wyznania Barbary Ubryk w „Czasie” o tym, że popełniła grzech nieczystości, któremu towarzyszyła uwaga pod adresem sióstr karmelitanek, że też nie są aniołami. Uznano te słowa za efekt pomieszania zmysłów nieszczęsnej zakonnicy i żadnego dochodzenia w tej sprawie Kościół nie przeprowadził.

Kim była Barbara Ubryk? Co było powodem jej choroby?

Anna Ubryk (Barbara to imię zakonne) urodziła się w Węgrowie 14 lipca 1817 roku w rodzinie cieśli. W trzynastym roku życia straciła ojca, a cztery lata później matkę. W 1836 roku opuściła Węgrów, wyjechała najpierw do Wilna, a potem do Warszawy z zamiarem wstąpienia do klasztoru. Najpierw jednak została panną respektową hrabiny Dziewanowskiej i wstąpiła na pensję dla panien prowadzoną przez siostry wizytki.

Jej oryginalna uroda – była wysoką, smukłą, niebieskooką blondynką – wzbudzała uwielbienie młodych warszawiaków, odwiedzających kościół Sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu nie tyle dla samej mszy, ile dla obecnej na niej pięknej pensjonarki. Podkochiwali się w Annie poeta Teofil Lenartowicz, późniejszy historyk sztuki Bolesław Podczaszyński, znakomity z czasem publicysta i historyk Julian Bartoszewicz.

Tym jednak, który wywołał w niej pierwsze młodzieńcze uczucie, okazał się Stanisław Krzywda, organista, który po nieszporach wygrywał i śpiewał nabożne pieśni, zalecone mu jako ćwiczenia przez jego nauczyciela Augusta Freyera, klasztornego organistę wizytek. Anna Ubryk dała się ponieść sercu i pokochała adoratora. Szybko okazało się, że uczucie zostało odwzajemnione. Młodzi zaczęli spotykać się w kościele codziennie. Pewnego razu przed wielkim ołtarzem złożyli sobie przysięgę wzajemnej miłości.

O ile Anna traktowała muzyka jako „ukochanego brata w Chrystusie”, bo tak tłumaczyła sobie najwyższą formę uczucia, o tyle on potraktował tę przysięgę jako wstęp do miłości jak najbardziej ziemskiej, zmysłowej. I domagał się jej coraz bardziej natarczywie. Zagubiona w swych uczuciach Anna wstąpiła do nowicjatu sióstr wizytek. Załamany Stanisław Krzywda porzucił naukę gry na organach i opuścił Warszawę. Ta nieudana pierwsza miłość odcisnęła piętno na całym późniejszym ich życiu.

Nowicjat Anny Ubryk i wynikający z niego obowiązek stałego uczestniczenia w mszach w kościele Wizytek spowodował, że w świątyni tej masowo zaczęli pojawiać się młodzi ludzie, próbujący przemycić gorące miłosne liściki do pięknej nowicjuszki. Zauważyła to siostra przełożona i po kilku miesiącach nowicjat został przerwany, natomiast samą Annę Ubryk odesłano do domu z opinią, iż nadaje się do bezpośredniej służby Bożej, ale tylko w klasztorze o surowszej regule niż u wizytek. Była to opinia, która skutkowała późniejszymi wydarzeniami. Na razie zawiedziona w pierwszej młodzieńczej miłości i dotknięta nieudanym nowicjatem piękna Anna powróciła do Węgrowa.

W zakonie karmelitanek

Nie przebywała tam długo. Po kilku tygodniach wyjechała do Krakowa, aby starać się o przyjęcie do zakonu karmelitanek bosych, zakonu o bardzo surowej regule, zamkniętego, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Wydaje się, że nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co niesie za sobą tamtejsza klauzura. Tymczasem podobnie jak kiedyś w Warszawie, także w Krakowie szybko rozeszła się wieść, iż karmelitanką bosą chce zostać jakaś urodziwa panna. Wielu mężczyzn chciało zobaczyć ją na własne oczy.

Ci, którzy mieli pojęcie o surowej klauzurze obowiązującej w tym zakonie, starali się wpłynąć na zmianę jej decyzji. Wśród próbujących odwieść ją od tego kroku znajdował się nawet Józef Haller, prezydent miasta Krakowa. Ich argumenty nie docierały do Anny Ubryk. Tymczasem rozeszła się wieść o spłoszonej przez niespodziewane pojawienie się patrolu Gwardii Narodowej próbie uprowadzenia pięknej nowicjuszki z klasztoru.

Podejrzewano, że chciał to uczynić jej dawny warszawski narzeczony – niedoszły organista Stanisław Krzywda.
Po dwóch latach nowicjatu Barbara (bo takie przyjęła imię zakonne, a pełne to imię brzmiało Barbara Teresa od św. Stanisława) Ubryk przyjęła śluby wieczyste i została mniszką. Początkowo nic nie wskazywało na dramat, jaki miał rozegrać się w klasztorze.

Sprawa Barbary Ubryk rozeszła się po całej Europie

Pierwsze symptomy choroby umysłowej pojawiły się w 1845 roku, po czterech latach pobytu za klasztornymi murami, w całkowitym odcięciu od zewnętrznego świata. Młoda urodziwa dziewczyna nie wytrzymywała po prostu surowej reguły zakonnej, w dodatku dotarła do jej świadomości prawda, że musi podporządkować się tej regule aż do końca życia. Z przerażeniem odkryła również, że w klasztorze toczy się jeszcze inne życie, w którym nie miała najmniejszego zamiaru uczestniczyć. Zaczęła się przed nim ratować tak, jak mogła i potrafiła.

Zaobserwowano u Barbary Ubryk nagły przypływ chorobliwej pobożności. Wkrótce zaczęła tańczyć i śpiewać świeckie pieśni podczas nabożeństw, przewracać siostrom brewiarze, gasić świece w chórze, aż wreszcie zamknęła się w swojej celi i nie chciała nikogo do niej wpuścić. Gdy wyłamano drzwi, Barbara całkiem nago wykonywała „nieprzyzwoite” gesty. Wezwany lekarz zaordynował pijawki i puszczanie krwi. Oczywiście to nie pomogło, a stan psychiczny Barbary nieustannie się pogarszał. Tak naprawdę jedynym lekarstwem mogło być zwolnienie jej z klauzury zakonnej oraz powrót do normalnego życia poza klasztorem – gdyż zdaniem biegłych sądowych stwierdzone naruszenie równowagi umysłowej wyniknęło z niezaspokojonego popędu płciowego – i tam ewentualne leczenie w szpitalu. Niestety, dopiero gdy sprawa Barbary Ubryk wyszła na jaw, biskup Antoni Gałecki zwolnił ją z klauzury, co umożliwiło przeniesienie jej do szpitala.

Nie zastanawiano się nad przyczynami jej choroby. Nie starano się dociec, dlaczego dotknęła ona piękną młodą zakonnicę, która nie posiadając pełnej wiedzy o tym, co ją czeka, znalazła się w klasztorze o tak surowej regule. Siostry podjęły po prostu decyzję o dożywotnim zamknięciu dwudziestoośmioletniej wtedy zakonnicy w karcerze.

Jak zeznawały później podczas procesu, zlikwidowano w jej celi piec, gdyż chora rzucała kaflami w każdą osobę, która pojawiła się w drzwiach. Potem usunięto sedes, również z powodu rzucania w zakonnice deską sedesową. W drzwiach, aby już nigdy ich nie otwierać, wykonano otwór, przez który bez wchodzenia do środka podawano Barbarze posiłki gorsze, niż otrzymywały inne zakonnice, i od czasu do czasu słomę, jak zwierzęciu, na legowisko. Na koniec zamurowano okno, gdyż chora nie tylko pokazywała się w nim nago, ale również wykrzykiwała, że jest tu zamknięta jak w więzieniu i prześladowana przez zakonnice.

W takich warunkach – latem i zimą bez odzieży, na przegniłych resztkach słomy zamiast na łóżku z pościelą, w nieogrzewanej ciemnej celi z dziurą w podłodze, prowadzącą do kanału kloacznego zamiast sedesu – spędziła dwadzieścia jeden lat.

Raz tylko na kilka dni przeniesiono ją do innej celi, gdyż wskutek silnych mrozów całe ciało miała spuchnięte. Mrozy ustąpiły, wróciła do swojej celi. Aż trudno uwierzyć, że w takich warunkach przeżyła. Gdy opuszczała karcer, ważyła zaledwie trzydzieści osiem kilogramów.

Ta cela uznana została przez biegłych sądowych za „najniekorzystniejszą” pod względem higieny, co musiało mieć szkodliwy wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne Barbary. Warto dodać, że kiedy komisja powołana przez biskupa domagała się natychmiastowego przeniesienia Barbary Ubryk do innej celi, przeorysza Maria Wężyk zaoponowała, uległa dopiero osobistemu żądaniu biskupa Gałeckiego.

Artykuł stanowi fragment książki Andrzeja Zielińskiego Wielkie miłości, romanse, zazdrości. Niezwykli mężczyźni, piękne kobiety i największe skandale w historii Polski, która własnie ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Niestety, choroba psychiczna Barbary Ubryk, pogłębiająca się przez lata przebywania w tak strasznych warunkach, spowodowała nieodwracalne skutki. Prosto z klasztoru zawieziono ją do zakładu dla obłąkanych.
Dlatego w pełni zrozumiałe było tak wielkie oburzenie krakowskiego społeczeństwa, gdy na jaw wyszła tajemnica klasztornej celi. Zresztą nie tylko mieszkańcy Krakowa tak zareagowali. Sprawa nieszczęsnej karmelitanki stała się głośna w całej Europie. Wydarzenia w klasztorze karmelitanek bosych posłużyły również za kanwę licznych dramatów i powieści w kraju i za granicą, niekiedy bardzo luźno powiązanych z prawdziwą historią losów Barbary Ubryk. Przez lata uczestnicy wielu krajowych i zagranicznych wycieczek odwiedzających Kraków domagali się pokazania im budynku klasztoru, w którym przez dwadzieścia jeden lat była więziona w nieludzkich warunkach umysłowo chora zakonnica.

Barbara Ubryk resztę swego życia spędziła w krakowskim zakładzie dla obłąkanych. Podobno nie sprawiała personelowi wielu kłopotów. Jak napisał lekarz Teodor Tripplin we Wspomnieniach z ostatnich podróży:

postradała ona [Barbara] rozum, lecz odzyskała przynajmniej swój niegdyś tak dobry apetyt, utyła i dobrze wygląda. Wiary nie straciła, lecz ją skoncentrowała na swoim czarnym kocie, do którego modli się jak do bóstwa.

Zmarła tam w zapomnieniu w 1898 roku. Miała osiemdziesiąt jeden lat.

Stanisław Krzywda wyjechał podobno aż do Stambułu, przeszedł tam na islam i wstąpił do służby sułtańskiej. Nigdy się nie ożenił.

Artykuł stanowi fragment książki Andrzeja Zielińskiego Wielkie miłości, romanse, zazdrości. Niezwykli mężczyźni, piękne kobiety i największe skandale w historii Polski, która własnie ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW centrum Łodzi powstanie miejski sad. Całkowicie odmieniona kamienica przy Sienkiewicza 56 [ZDJĘCIA]
Następny artykułSzalony pościg za motocyklistą w centrum Łodzi. Jechał 111 km/h, ignorował czerwone światła i poruszał się pod prąd