Dobrych parę lat temu Danny Brown postanowił założyć wytwórnię. Nie, żeby była to jakaś duża wytwórnia, początkowo bardziej trampolina do wydawania jego ziomka Zelooperza. Dopiero ostatnimi czasy raper na poważnie wziął się za prowadzenie Bruiser Brigade Records. Zebrał paru MC’s z Detroit: legendę tamtejszej podziemnej sceny Fat Raya, J.U.S’a oraz Bruiser Wolfa i po prostu zaczął wypuszczać ich materiały.
Debiut tego ostatniego “Dope Game Stupid” ukazał się, co prawda, w marcu, ale to najciekawsza pozycja z i tak już mocnej listy krążków tej trójki, a co za tym idzie, jedna z najbardziej oryginalnych hip-hopowych płyt tego roku.
Tytuł wskazuje do pewnego stopnia, że mamy do czynienia z kolejnymi nawijkami o dragach i perypetiach narkotykowego dilera. Jednak wszystko to jest podszyte sporą dawką humoru i brzmi na tyle oryginalnie, że mamy wrażenie, jak byśmy słuchali jakiegoś zwariowanego komediowego speciala. Stylówa Bruiser Wolfa to połącznie offbeatu E-40’ego z głosem zawieszonym gdzieś między Cee-Lo Greenem a Suga Free. Ta charakterystyczna, wysoka barwa i podawanie wersów w zupełnie niecodzienny sposób, tak jakby raper wypadał z bitu, by zaraz idealnie na niego trafić, i wywołać rozbawienie na twarzy panczem, który tylko on mógł wymyślić. To jest właśnie wyjątkowość Bruisera. Zresztą co ja wam tu będę pisał. Takie wersy, jak “My pockets got a tumor/And you got funny money, that’s what I call a sense of humor/Uh, your girl was in a coma/She was down to get the dick and guess who was the organ donor” już na papierze robią wrażenie, a co dopiero gdy posłuchać ich w oryginale na słuchawkach. I jasne, Wolf opowiada o sobie, że był pusherem i czuł się, jak superbohater, gdy pchał towar na ulicach, o czym np. nawija “Use Me (I’m Dope)”, ale na krążku nie zawsze jest tak różowo, jak mogłoby się wydawać. Ostatni track “Momma Was A Dopefiend”, opowiada o matce rapera, która sama popadła w nałóg: “Momma was a dopefiend/I used to dream, she kept her/nose clean/I needed somebody to console me/Got me thinking that the whole world owe me/Tellin’ people that know me that they don’t know me” – słyszymy w kawałku.
Za muzykę na płycie odpowiada Raphy z kolektywu Detroit Lines, współpracującego już z takimi kozakami, jak Childish Gambino czy Mac Miller. Swoje trzy grosze pod koniec dorzuca jeszcze Knxwledge. Obecność tego drugiego powinna Wam nakreślić, czego można się spodziewać po produkcji. To surowe, ascetyczne brzmienie, pełne soulu i funku. Niejednokrotnie pozbawione bębnów lub preferujące czyste pętle, z perkusją mocno w tle, tak by dać wybrzmieć melodii, co dobrze słychać np. we “Freak Accident”. Krótko mówiąc: nad krążkiem unosi się klimat lat 70., a wielbiciele Madliba czy Alchemista doskonale się tu odnajdą. Dodam tylko od siebie, że takie “White Is Rain” muzycznie mocno skojarzyło mi się też z neo-soulowym klimatem i tylko czekałem na niespodziewany gościnny udział Eryki Badu.
Niecodzienny styl gospodarza i świetna warstwa dźwiękowa sprawiają, że “Dope Game Stupid” jest niesamowicie intrygującą płytą. Ciężko znaleźć rapera, który nawija w tak oryginalny sposób, z takim głosem, robiąc to na tak dobrych i też charakterystycznych podkładach. To zdecydowanie jeden z najlepszych hip-hopowych krążków mijającego powoli roku i niezły prognostyk na przyszłość. Pozostaje czekać z zaciekawieniem, co też nowego Bruiser Wolf niedługo pokaże.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS