„Gdzie była pani Ursula von der Leyen, jak polski rząd postulował do rządu niemieckiego o nie tylko wstrzymanie, ale nawet zaniechanie takich projektów, jak Nord Stream 1 i 2? Zasiadała wtedy w niemieckim rządzie kanclerz Angeli Merkel, która była gorącą orędowniczką budowy pierwszej nitki gazociągu Nord Stream 1” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Joachim Brudziński (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Neutralność, ale za jaką cenę?! Polscy europosłowie: Odrzucenie ropy i gazu jako paliw przejściowych to zamach na europejską gospodarkę
-KE pracuje nad planem w sytuacji szantażu energetycznego. Von der Leyen: Musimy przygotować się na dalsze zakłócenia dostaw gazu
wPolityce.pl: Ursula von der Leyen deklaruje, że KE wypracowuje plan na wypadek szantażu gazowego ze strony Rosji. Czy Komisja Europejska w ogóle będzie w stanie wypracować skuteczne rozwiązania?
Joachim Brudziński: Po pierwsze ten szantaż to nie jest potencjalne zagrożenie, tylko to jest zagrożenie, które jest realizowane od wielu lat. Putin zawsze traktował ropę i gaz bardzo instrumentalnie. Zresztą nie jest wielką tajemnicą, że kwestie związane zarówno z gazem, jak i ropą są wręcz wpisane do konstytucji Federacji Rosyjskiej jako element prowadzenia polityki zagranicznej. Można powiedzieć tak: lepiej późno niż wcale. Przecież też miejmy w pamięci, że to nie kto inny, jak partie polityczne, z których wywodzi się pani komisarz, zarówno te europejskie, jak i te narodowe, w tym wypadku niemieckie, przez ostatnie dziesięciolecia robiły wszystko, żeby uzależnić Europę od rosyjskiego gazu i ropy.
Gdzie była pani Ursula von der Leyen, jak polski rząd postulował do rządu niemieckiego o nie tylko wstrzymanie, ale nawet zaniechanie takich projektów, jak Nord Stream 1 i 2? Zasiadała wtedy w niemieckim rządzie kanclerz Angeli Merkel, która była gorącą orędowniczką budowy pierwszej nitki gazociągu Nord Stream 1. Dzisiaj mamy szaleństwo związane z „Fit for 55”. Gdybyśmy w nie brnęli, to przed zbliżającym się sezonem grzewczym Europa będzie w bardzo dramatycznej sytuacji. Jesteśmy w tej chwili po głosowaniach. Na szczęście udało się odrzucić poprawki oszalałych z nieodpowiedzialności ekologów, partii lewicowych do taksonomii, które to poprawki wykluczały wsparcie finansowe z Unii Europejskiej na rzecz gazu i atomu. Cały czas borykamy się z tymi absurdalnymi pomysłami. Doprowadzono do zamknięcia kopalń i wykluczenia węgla z miksu energetycznego, po czym kanclerz Scholz w momencie, kiedy Putin zakręcił możliwość pozyskiwania przez kraje europejskie rosyjskiego węgla, ruszył – jego ministrowie – z ofensywą po całym świecie. Niemcy praktycznie wykupili wszystkie dostawy węgla kamiennego z Kolumbii i nagle okazuje się, że ten węgiel, który rzekomo w Polsce był absolutnie niedopuszczony i wykluczany z naszego systemu energetycznego, będzie służył Niemcom. Czy ma to oznaczać, że Polska i inne państwa będą kupowały energię od Niemiec?
Wracając do pani pytania, dobrze, że taka refleksja po stronie KE następuje. Dobrze, że tak jak w tym dzisiejszym głosowaniu w Strasburgu nad poprawkami do taksonomii udało się obalić te lewackie szaleństwa, ale cały czas jesteśmy świadkami – wynika to również z wystąpień polityków partii dominujących w PE, jak EPP czy socjaldemokracja – że z jednej strony mamy do czynienia z zupełnie utopijnym, projektem oderwanym od realiów gospodarczych, realiów gospodarstw domowych w całej UE. Z drugiej strony jesteśmy też świadkami ciągłego pouczania takich państw, jak Polska, która okazała się dalece bardziej roztropna i mądra poprzez decyzję śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego o budowie gazoportu. Jako poseł ziemi zachodniopomorskiej pamiętam, ile głosów krytycznych płynęło ze strony polityków z Meklemburgii-Pomorza Przedniego – z landu, z którego wywodzi się kanclerz Angela Merkel, kiedy zaczęliśmy budować gazoport w Świnoujściu. Dzisiaj historia przyznaje rację Polsce. Miejmy nadzieję, że Europa będzie przygotowana. Polska, nie oglądając się na KE, robi wszystko, żeby zabezpieczyć polskich obywateli, konsumentów, rolników, przedsiębiorców przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Staramy się pozyskiwać zarówno własny węgiel, jak i szukamy go też na rynkach światowych, a że UE i sama Komisja i pani Ursula von der Leyen w końcu poszli po rozum do głowy, to należy się tylko cieszyć.
Pytanie, jak długo potrwa to „nawrócenie” pani Ursuli von der Leyen, biorąc pod uwagę, że już w tej chwili ze strony lewicowych niemieckich polityków dochodzą głosy, że trzeba wznowić rozmowy z Rosjanami na temat Nord Stream 2?
Ta tęsknota do powrotu do interesów z Putinem, co bardzo trafnie i w sposób poruszający określił premier Mateusz Morawiecki, że tym gazociągiem płynie dzisiaj ukraińska krew, po stronie polityków niemieckich, francuskich, holenderskich cały czas jest aktualna. Z jednej strony mówimy o sankcjach, o zbrodniach Putina na Ukrainie, a z drugiej strony cały czas marzy im się powrót do tych brudnych interesów z Putinem i do obrotu rublami poplamionymi ukraińską krwią. Musimy być tego świadomi. Z jednej strony jest pełno takiej brukselskiej nowomowy – obłej, okrągłej – a z drugiej strony cały czas musimy pamiętać, że za tymi obłymi, okrągłymi i zupełnie aberracyjnymi słowami stoją twarde narodowe interesy takich państw jak Francja, Niemcy, Holandia i my musimy robić swoje. Nie oglądając się na Komisję Europejską musimy rozbudowywać możliwości przyjmowania gazu skroplonego poprzez gazoport, doprowadzić do powstania drugiego gazoportu w Trójmieście, jak najszybciej uruchomić Baltic Pipe, pozyskiwać węgiel zarówno z własnych zasobów. Musi też nastąpić pewnego rodzaju korekta tych wszystkich planów odchodzenia od polskiego węgla, jak również należy pozyskiwać ten węgiel z innych kierunków, rozbudowując możliwości przeładunkowe polskich portów. Bogu dzięki, na szczęście pod tym względem zawsze byliśmy roztropni, za wyjątkiem okresu, kiedy u władzy były te partie, które – tak jak w osobie Donalda Tuska – łasiły się do niemieckich polityków. Tak jak Tusk trzymający się żakietu kanclerz Angeli Merkel wydreptał sobie synekurę, posadę w Bruskeli, i był gotów na każde wariactwa i z ich strony nigdy nie było twardego sprzeciwu wobec Nord Stream. Czy zgoda rządu Ewy Kopacz na redukcję emisji CO2. Te wszystkie przykłady pokazują, że jeżeli u władzy w Polsce – nie daj Boże – znowu pojawili by się politycy, swoistego rodzaju niemieckie popychle, to będziemy mieli powrót do polityki usłużnego wsłuchiwania się w głosy płynące z Berlina.
Czy należy spodziewać się nacisków ze strony Francji, Niemiec czy Holandii na Ursulę von der Leyen w związku z chęcią do powrotu do interesów z Rosją? Na ile w Pana ocenie te naciski trafiłyby na podatny grunt jeśli chodzi o szefową KE?
To nie jest osoba oderwana od otoczenia politycznego. Ona jest elementem brukselskiego establishmentu i reprezentantem interesów największych krajów europejskich, ale my duże nadzieje pokładamy w rozpoczynającej się prezydencji czeskiej. Dzisiaj w PE wysłuchaliśmy celów, założeń tej prezydencji pana premiera Petra Fiali. Widać – zresztą padły te słowa z jego ust – że może najwyższy czas, żeby takie państwa, jak Francja, wymienione przez panią Niemcy, czy Holandia posłuchały głosów krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Mamy dzisiaj do czynienia z agresją Putina, która nie jest agresją punktową, tylko i wyłącznie na Ukrainę, tylko jest de facto agresją na całą wspólnotę europejską. Tylko ktoś o bardzo krótkim rozumku może wierzyć w to, że powrót do interesów z Putinem i pozostawienie Ukrainy samej sobie może powstrzymać apetyt tego moskiewskiego satrapy. Te apetyty sięgają znacznie dalej niż Kijów. Musimy mieć tego świadomość.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS