A A+ A++

We wtorek nad ranem w Przyborowie wycięto kolejne drzewo. Wiekowy dąb. Wcześniej wycięto kilka lip i innych dębów. – Nie zdążyliśmy dobiec, a już leżało w kawałkach. Mają taki sprzęt, że w 20 minut potrafią zrobić z dorodnej lipy wióry. W tych wiórach niczego już nie znajdziesz, ani ptasich gniazd, ani chronionych gatunków. Zacierają ślady – mówi Leon Machalski, mieszkaniec tysięcznego Przyborowa k. Nowej Soli.

Wójt Izabela Bojko, prywatnie konkubina Roberta Palucha (były wicewojewoda za rządów PiS – red.), prowadzi inwestycję, mimo że drzew nie można ścinać w sezonie lęgowym ptaków. W piątek wycięto pierwsze drzewa – ponadstuletnie dęby i lipy, które rosły przy drodze. Gdy mieszkańcy poprosili o ekspertyzy ornitologów, odmówiono im dostępu do dokumentów. Dopiero dziś otrzymali pismo, w którym wynajęci przez gminę przyrodnicy zapewniają, że w żadnym z kilkunastu drzew nie ma ptasich gniazd. Nie słyszano ich odgłosów. Ekspertyzę wykonali dopiero 5 lipca.

– Nikt na drzewa nie wchodził, nie sprawdzał koron z wysięgnika. W piśmie stoi, że dokonano oględzin z ziemi, metodą „marszrutową”. Tylko że my nawet takich ekspertów nie widzieliśmy, a przecież pilnujemy tych drzew – mówi Machalski. I dodaje. – Poza tym to coś dziwnego, że ekspertyzę wystawia się, gdy część drzew już zniknęła. A ptaki mogły być przepłoszone przez warkot pił. Czy można coś legalizować po fakcie? – pyta.

Mieszkańcy dodają, że gdy ścinano drzewa, nad powalonymi pniami latały zagubione ptaki.

– Szukały dzieci. Był ptasi płacz – mówi Małgorzata Machalska.

Mieszkańcy Przyborowa mają dość wycinek

– Wójt co rusz coś rżnie. Zostały już nam tylko te dęby i lipy. Zrobiła ze wsi pustynię. W upalne dni nie ma się gdzie schronić. Kiedyś cień dawały drzewa, teraz strach wychodzić z domu. Można dostać udaru – żalą się mieszkańcy na spotkaniu z „Wyborczą”. W obronie drzew podpisało się ponad stu mieszkańców. Podpisy zebrano w godzinę.

– Możemy zebrać ich więcej, właściwie cały Przyborów, bo we wsi tylko kilka osób kibicuje głupim pomysłom wójt – mówią mieszkańcy. I żalą się, że plan inwestycji odbył się poza nimi. Nie było konsultacji społecznych. Mieszkańcy dowiedzieli się, że drzewa zostaną ścięte, gdy weszli pilarze, a droga została dawno zaplanowana.

Wójt na jednym z nagrań tłumaczy, że informowała o wycince na spotkaniu w wiejskiej świetlicy w 2019 r. Mieszkańcy twierdzą inaczej. Warkot pił był dla nich zaskoczeniem. 

– Mówiono o chorych lipach, ale nie słyszałam, by mówiono o dębach. Dla mnie też wycinka była szokiem – mówi Małgorzata Młynarek, sołtys Przyborowa.

Senator Wadim Tyszkiewicz, były prezydent pobliskiej Nowej Soli, przyjechał na prośbę zrezygnowanych mieszkańców. – To jest efekt źle poprowadzonych konsultacji społecznych. Można wykonać inwestycję i ocalić drzewa. Koszt wcale nie jest większy, a mieszkańcy są szczęśliwi. Nawet teraz można przeprojektować drogę, miejsce jest. Nie trzeba niczego wycinać. Można jeszcze drzewa uratować – tłumaczy.

 Od dębów ważniejszy plac apelowy i autobus

Mieszkańcy zastrzegają, że chcą remontu drogi, ale nie w takiej formie. – Nie potrzebujemy drogi szerokiej jak autostrada, chcemy alei z drzewami – tłumaczą.

Wójt wycina drzewa, by wyremontować nie tylko drogę, ale by naprzeciwko szkoły, po drugiej stronie ulicy wybudować betonowy plac apelowy i zatokę dla autobusów.

– Absurdalny pomysł. Dzieci będą wybiegać z autobusu wprost na ruchliwą drogę, a przecież autobus może zatrzymać się pod szkolną furtką. Poza tym, jakie dziecko wytrzyma na betonowym placu apelowym, na którym nie będzie żadnego drzewa? Gdzie tu logika? – pytają mieszkańcy.

Machalski: – Poza tym, kto dziś buduje place apelowe? To relikt minionej epoki – tłumaczy.

Wójt Kopij: Nie mamy czasu

Łukasz Kopij, zastępca wójta gminy Nowa Sól, uważa, że wycinki nie można powstrzymać. – Wierzę, że przyjdzie taki czas, że mieszkańcy będą zadowoleni z nowej drogi, placu. A gmina zrobi nowe nasadzenia – tłumaczy.

– Nie lepiej przeprojektować drogę, nic nie sadzić, bo macie pomnikowe drzewa? – dopytujemy.

Kopij nie potrafi wyjaśnić, co powstanie w miejscu drzew. Nie zna tak dokładnie projektów.

– Zresztą, nie mamy na to czasu. Mamy umowę z wojewodą, musimy skończyć inwestycję w październiku. Inaczej stracimy 12 mln zł dotacji (całość inwestycji opiewa na ok. 14 mln zł – red.). Już raz przekładaliśmy termin oddania projektu. A czekanie na wydanie nowego ZRID to kolejne trzy miesiące. Nowej drogi nie będzie – straszy.

Gdy pytamy, dlaczego gmina nie prosi wojewody o przełożenie terminów i czy, gdy ten się zgodzi, drzewa ocaleją? Kopij odsyła nas do wójt Bojko.

Mieszkańcy Przyborowa protestują przeciwko wycince drzew Fot. Archiwum mieszkańców

Mieszkańcy Przyborowa nie chcą kolejnej wycinki drzew we wsi, grożą, że przykują się łańcuchami do drzew.Mieszkańcy Przyborowa nie chcą kolejnej wycinki drzew we wsi, grożą, że przykują się łańcuchami do drzew. Fot. Maja Sałwacka

Trzech negocjatorów w sprawie drzew

Sprawie przyglądali się policyjni negocjatorzy. Do Przyborowa przyjechało ich aż trzech. Mieszkańcy zagrozili, że gdy pilarze uruchomią piły, oni przykują się łańcuchami do drzew. Na razie przykuli swoje samochody. Sprawa jest poważna, bo wycince sprzeciwia się ponad setka osób.

– Słuchamy argumentów obu stron. Jesteśmy tu, by mieszkańcy i gmina wypracowali porozumienie. Będziemy tu tak długo, jak będzie to potrzebne – tłumaczyli negocjatorzy. Na miejscu policjanci liczyli obwody ściętych drzew, robili zdjęcia i sprawdzali dokumentację.

Wójt Kopij na prośbę negocjatorów pojechał po dokumentację projektową. Gdy jego przyjazd się opóźniał, podjęto decyzję, że negocjacje, ale także wycinka zostaną zawieszone. W Przyborowie został patrol policji.

– Oczywiście my także będziemy pełnić dyżury. Nie damy wyciąć drzew, będziemy od rana czekać na pilarzy.

Tyszkiewicz apeluje do wójt Bojko. – Zróbcie coś, pójdźcie na kompromis, bo inaczej poleje się krew.

Historyczne dęby, przyrodniczo cenne

Leon Machalski ocenia, że dęby, które ma zastąpić beton, mają po blisko 200 lat. Niektóre mają ponad 4 metry w obwodzie. Człowiek zniszczył im koronę nieudolną pielęgnacją, ale mimo to drzewa wyglądają majestatycznie. 

– Mogły być nasadzone ok. 1825 roku. Żyjemy na Ziemiach Odzyskanych. Niemcy sadzili „Frieden Eiche” po wygranej wojnie niemiecko-francuskiej pod koniec XIX w. w geście zwycięstwa. Te są znacznie od nich większe – wskazuje.

W środę rano zielonogórska Fundacja Tłocznia, która próbuje ocalić krajobraz kulturowy poniemieckich wsi i miasteczek, złoży wniosek do lubuskiej konserwator zabytków o wpisanie drzew do rejestru zabytków.

Sprawę wycinki zgłosił do zbadania policji także gorzowski oddział Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Mieszkańcy jadą jutro do wojewody lubuskiego Władysława Dajczaka. – Liczymy, że nam pomoże. Może, jak zgodzi się przełożyć termin inwestycji, wójt nie będzie miała argumentu, że ktoś odbierze jej pieniądze. I przeprojektuje inwestycję – mówią.

Fundacja Dzika Polska także zaangażowała się w ocalenie drzew w Przyborowie w ramach akcji “Pogotowie dla drzew”, na którą pieniądze zebrali czytelnicy i czytelniczki „Gazety Wyborczej”.


Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSenior z Rumi biega już od 50 lat
Następny artykułRząd odpowiedział na list Komisji Europejskiej. Chodzi o wniosek do TK