A A+ A++

Przemek Gulda: Czy to dobre wrażenie, że “Brut”, twoja najnowsza płyta, jest dość mroczna?

Monika Brodka: Nie miałam na celu stworzenie mrocznej, dystopijnej muzyki, choć nie ukrywam, że często mnie w tym kierunku ciągnie. Ale mam wrażenie, że mój poprzedni album, “Clashes”, był dużo bardziej mroczny. Ten najnowszy jest raczej różnorodny, pod względem stylistycznym można na nim napotkać wiele zakrętów, prowadzących w bardzo różne strony.

Ale nie da się ukryć – ta płyta powstawała przecież w czasie pandemii, który skłaniał do apokaliptycznych myśli i mrocznych nastrojów. Wszyscy zadawali sobie pytania: co będzie dalej, co przyniesie jutro? Wszyscy żyli w poczuciu braku bezpieczeństwa, byli pełni wątpliwości, czy kolejny dzień przyniesie coś dobrego. Myślę więc, że nie było możliwości, żeby takie nastroje nie przeniknęły na tę płytę i nie wpłynęły na jej ostateczny wydźwięk.

Pandemia wpłynęła też dość mocno na techniczne i organizacyjne aspekty powstawania tego albumu. Jak to było?

Pracowałam w Londynie i kiedy zaczął się lockdown byłam zmuszona do powrotu do Polski. Od tego momentu pracowałam bez obecności producenta i komunikowałam się z osobami współtworzącymi ten materiał tylko korespondencyjnie. Kiedy okazało się, że w najbliższym czasie powrót do Londynu nie będzie możliwy, a taki był pierwotny plan, zdecydowałam się na pracę w domowym studiu, specjalnie stworzonym w tym celu u moich przyjaciół na Warmii.

Czyli zupełnie inaczej niż zwykle?

To prawda. Z reguły staram się pracować, dosłownie i w przenośni, poza domem. Wyjeżdżam, uciekam, wychodzę ze strefy komfortu.

Pozwala mi to oderwać się od codziennych spraw i bardziej skupić na pracy.

W domu było trudniej pracować nad tym materiałem?

Trochę bałam się rozproszenia i braku skupienia, ale koniec końców okazało się, że poszło mi całkiem nieźle. Dzięki temu doświadczeniu dowiedziałam się, że nie tylko potrafię pracować w domu, ale że wręcz może mi to sprawić przyjemność.

Taka forma działania wymusiła na mnie podzielenie dnia na części. Musiałam mieć czas na pracę, na odpoczynek, na ćwiczenia fizyczne i na sprzątanie. Dzięki temu usystematyzowałam tę pracę, a może nawet usystematyzowałam trochę swoje życie.

Mieszkałaś w Stanach, dużo czasu spędziłaś w Wielkiej Brytanii, ale koniec końców wróciłaś do Polski. Dlaczego?

To tylko kwestia, powiedziałabym, techniczna. Miałam być teraz w Londynie, promować nowy materiał, ale wszystko tam dopiero budzi się do życia. Scena muzyczna jest jeszcze trochę w uśpieniu. Ale to nie znaczy, że zaszyję się już na dobre w Polsce. Póki co jestem tutaj.

Czy Polska jest dla ciebie w jakikolwiek sposób inspirująca?

W przypadku tej płyty będzie to widać bardzo wyraźnie. Zwłaszcza w warstwie wizualnej, ale nie tylko. W tym projekcie jest bardzo dużo odwołań do brutalizmu, klimatu komunistycznej architektury i sztuk wizualnych. Fascynuje mnie to. Staram się odczarować taką estetykę i pokazać, jak bardzo może być piękna.

Przez ponad rok nie grałaś koncertów, nie stanęłaś na scenie. Jak się z tym czujesz?

Szczęśliwym trafem nie byłam poszkodowana podczas pandemii i nie musiałam odwoływać koncertów, bo akurat zrobiłam sobie od nich przerwę, żeby dokończyć płytę.

Zawsze od czasu do czasu robiłam sobie wolne od grania. Po dłuższym cyklu koncertowym, zaczynającym się około premiery płyty, potrzebowałam przerwy. Zawsze ważne dla mnie było zamknięcie jednego etapu i czas na przemyślenie kolejnego. Bycie w trasie to bardzo wyczerpujące, intensywne doświadczenie, ale uwielbiam to i miałam czas żeby zatęsknić za graniem, wiec pora wracać na scenę.

Jak “Brut” zabrzmi na żywo? Jaki masz pomysł na koncertowy kształt nowych piosenek?

Ten materiał, w pewnym uproszczeniu, jest oparty na rockowym brzmieniu z lat 90. Bardzo mnie ciągnie do tego okresu, to był dla mnie czas młodości i dojrzewania. Dziś podchodzę do tamtych brzmień w sposób nieco bardziej nowoczesny. I to ma być właśnie kierunek koncertowej interpretacji nowej płyty.

“Clashes” była płytą, powiedziałabym, znacznie bardziej orkiestrową i w takiej formule najlepiej sprawdzała się na żywo. Tym razem baza będzie znacznie bardziej klasyczna i uproszczona: gitara, perkusja, bas i syntezatory. Buduję właśnie nowy skład koncertowy, zapraszam nowych ludzi. Jestem bardzo otwarta na to, gdzie nas poniesie. Chcę dać się zaskoczyć.

Kiedy będzie się można przekonać o tym, co wam wyjdzie z tej wspólnej pracy?

Mamy już w zasadzie gotową listę koncertów na lato, zaczynamy od połowy czerwca. Dopięta jest też jesienna trasa koncertowa. A więc wszystko ruszy już naprawdę niedługo. I zapowiada się bardzo intensywnie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDziała już nowy system informacji drogowej. Warto z niego skorzystać wybierając się w dłuższą podróż
Następny artykułUstalenie obszaru oddziaływania inwestycji