A A+ A++

Debata na temat konsekwencji wojny w Ukrainie dla polskiej turystyki była jednym z punktów programu Spotkania Liderów Turystyki – edycja Wiosna 2022, zorganizowanego przez serwis Turystyka.rp.pl.

Po dwóch latach pandemii sytuacja na rynku turystyki przyjazdowej zaczęła wreszcie się normalizować, ale po napaści Rosji na Ukrainę zagraniczni turyści zaczęli masowo odwoływać przyjazdy do Polski, przedstawianej w mediach jako kraj przyfrontowy, do którego gigantyczną falą płyną wojenni uchodźcy.

Polska znalazła się nagle w centrum zainteresowania także za sprawą dyplomatycznej ofensywy polskiego rządu na rzecz Ukrainy. Uwadze zagranicy nie umknęła też humanitarna pomoc Polaków, którą otoczyli uciekających przed wojną sąsiadów. To bardzo poprawiło nie najlepszy w ostatnim czasie wizerunek Polski.

Przedstawiciele branży turystycznej są zgodni, że to dla Polski szansa. Jak ją mądrze wykorzystać, zastanawiali się dyrektorzy Zagranicznych Ośrodków Polskiej Organizacji Turystycznej, a także reprezentanci branży MICE, turystyki przyjazdowej i hotelarstwa, podczas debaty pod hasłem „Polska z oddali, czyli >>bo macie tam wojnę<<”.

Wzięli w niej udział Dorota Wojciechowska (ZOPOT Londyn), Agata Witosławska (ZOPOT Madryt), Małgorzata Hudyma (ZOPOT Sztokholm), Magdalena Krucz (były ZOPOT Moskwa), Andrzej Pawluszek (ZOPOT Amsterdam), wiceprezes Polskiej Izby Turystyki i prezes oddziału turystyki przyjazdowej PIT Dariusz Wojtal, wiceprezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego Krzysztof Szadurski oraz prezes Rady Przemysłu Spotkań i Wydarzeń TUgether Łukasz Adamowicz.

Czytaj więcej

Brytyjczycy chcą podróżować, choć nie do Polski

Prowadzącego spotkanie redaktora Turystyka.rp.pl ciekawiło na początek, co mówi się o Polsce za granicą, jak sytuację polskiej turystyki widać z oddali. Co myślą o niej Brytyjczycy, Hiszpanie, Skandynawowie, Holendrzy i jak się to przekłada na ich decyzje o podróżowaniu.

– Brytyjskie media relacjonują wojnę w Ukrainie, ale trwa ona już ponad dwa miesiące, więc obecnie doniesienia z frontu mają zupełnie inny wydźwięk niż na początku. I media, i społeczeństwo przyzwyczajają się do konfliktu, wiedząc, że nie zakończy się on tak szybko, jak byśmy chcieli – mówi Dorota Wojciechowska.

– Polska pojawia się w kontekście konfliktu, ale na równi z innymi krajami, które graniczą z Ukrainą. Media nie są szczególnie skupione na Polsce ani też nie zniechęcają do jej odwiedzania. W kontekście turystycznym Polska pojawiła się raz, na początku marca, kiedy linie lotnicze Jet2.com odwołały loty do Polski. Media odnotowały też, że Polska przyjęła najwięcej uchodźców, ale pisały też o graniczących z Ukrainą Węgrzech i Rumunii. W prywatnych rozmowach Brytyjczyków ten temat jednak nie dominuje – relacjonowała dyrektor.

Londyński ZOPOT poprosił niedawno 500 agentów turystycznych o wypełnienie ankiety. – Zapytaliśmy ich, czy notują spadki rezerwacji, a jeżeli tak, to jaki jest powód – czy obawa przed przebywaniem blisko strefy wojennej, czy też, co sami zauważyliśmy, poczucie winy, że nie wypada jechać do Polski i świetnie się bawić, gdy trwa wojna. Właśnie z poczuciem winy walczyć jest najtrudniej – zauważa Wojciechowska.

Z ankiet i rozmów z agentami wynika, że spadki są, ale w całym regionie, również w państwach bałtyckich, które nie graniczą przecież z Ukrainą. W odwoływaniu wyjazdów lub przekładaniu ich na późniejszy termin przodują turyści w starszym wieku i podróżujący grupowo. Ale są też tacy, którzy wykazują zainteresowanie regionem, wychodząc z założenia, że „jak nie teraz, to nie wiadomo kiedy”.

Czytaj więcej

Prezes Międzynarodowych Targów Poznańskich Tomasz Kobierski (z lewej) i prezes Polskiej Izby Turysty

Powstają nowe targi turystyczne w Warszawie. “Największe w Polsce”

– Jedno było wspólne w odpowiedziach – jest za wcześnie, by mówić, czy wojna w Ukrainie rzeczywiście jest przyczyną spadku liczby rezerwacji – wskazywała Wojciechowska.

Wojna jest bowiem tylko jednym z elementów trudnej rzeczywistości, w której znaleźli się Brytyjczycy. Pozostałe to kryzys gospodarczy, inflacja i pocovidowa trauma (na covid zachorowały 22 miliony Brytyjczyków, 200 tysięcy zmarło, przez wiele miesięcy w kraju obowiązywały bardzo ostre restrykcje sanitarne).

Wojciechowska zwróciła też uwagę na ogromny wzrost cen biletów lotniczych – przed pandemią lot Ryanairem do Krakowa kosztował 20 funtów, obecnie 267 funtów.

Jednocześnie, po wielu miesiącach uziemienia, wyspiarze wreszcie mogą swobodnie podróżować. Chęć podróżowania, jak zapewnia dyrektor ZOPOT-u, jest ogromna, miliony ludzi składają podania o paszport. Sezon wyjazdów Brytyjczyków do Polski (od końca maja do końca września) jeszcze się nie zaczął, a ponieważ teraz wszyscy czekają z rezerwowaniem wycieczki do ostatniej chwili, to na tym etapie, konstatuje Wojciechowska, nie można jeszcze uznać sezonu za stracony.

Wojna odstrasza Hiszpanów i Portugalczyków

– Hiszpanie i Portugalczycy też marzą o podróżowaniu. Pierwsze wyjazdy w roku, które odbyły się w Wielkim Tygodniu, okazały się ogromnym sukcesem, ale przede wszystkim turystyki krajowej. Hiszpanie masowo, nie zważając na rosnące ceny, ruszyli w podróż – raportowała Agata Witosławska.

– Planowali też wyjazdy zagraniczne, między innymi do Polski i innych krajów naszego regionu. Zorganizowanych zostało kilka lotów czarterowych z różnych hiszpańskich miast, niestety, wojna położyła kres tym planom. Z całą pewnością mogę więc powiedzieć, że rezerwacje do Polski spadły z powodu wojny – dodała.

Szkoda, bo, jak wskazują dane Głównego Urzędu Statystycznego, w ubiegłym roku Hiszpania była w Polsce najszybciej odrabiającym straty rynkiem, z prawie 100-procentowym wzrostem liczby turystów i wykupionych przez nich noclegów w porównaniu z 2020 rokiem.

Przyczyn takiego zainteresowania Polską Witosławska upatruje między innymi w przyjaznej, łagodnej polityce sanitarnej w Polsce i przywróceniu połączeń lotniczych. Szefowa madryckiego ZOPOT-u podkreślała, że w przyszłości rynki hiszpański i portugalski pomoże odbudować także bardzo dobry obraz Polski w oczach konsumentów.

– Dobra opinia jest kapitałem, który musimy wykorzystać. A Polska jest odbierana w sposób absolutnie fantastyczny, ma najlepszy wizerunek od wielu lat. Musimy zadbać, by przełożyło się na reaktywację przyjazdów, kiedy już zniknie psychologiczny strach przed podróżą do kraju, który znajduje się w pobliżu konfliktu – mówiła Witosławska.

Jednak reaktywacja turystyki przyjazdowej z Półwyspu Iberyjskiego do Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej zależy, w opinii Witosławskiej, od tego, jak potoczy się konflikt zbrojny w Ukrainie. A tego obecnie nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Skandynawowie będą odpoczywać u siebie

Zdaniem Małgorzaty Hudymy w krajach nordyckich rok 2022 będzie kolejnym rokiem turystyki krajowej. Głównie dlatego, że są one geograficznie bliższe Rosji i napadniętej przez nią Ukrainie niż Hiszpania czy Wielka Brytania, stąd też spojrzenie na wojnę jest tu zupełnie inne, a poczucie zagrożenia większe.

– Najbardziej chętni do podróżowania są Duńczycy, którzy już w pandemii, kiedy tylko restrykcje były luzowane, natychmiast ruszali w podróż. Szacuje się, że 45 procent podróżnych wyjedzie za granicę, zwykle wyjeżdżało nawet 70 procent – wylicza Małgorzata Hudyma.

– Z kolei w Norwegii o wyjeździe myślą głównie mieszkańcy dużych miast, jak Oslo czy Bergen – tam co szósty Norweg chciałby wyjechać, natomiast w mniejszych ośrodkach mniej niż 25 procent. Przez pierwsze dwa miesiące roku rezerwacje do Polski i w ogóle za granicę mocno szły do góry. Niestety, kiedy doszło do konfliktu, wszystko stanęło. Myślę jednak, że sezon letni mimo wszystko mogą uratować ci, którzy w czasach inflacji będą chcieli skorzystać z lepszej oferty cenowej. W Finlandii będzie cierpieć zarówno turystyka przyjazdowa, jak i wyjazdowa. To kolejny kraj, który zostanie w domu – uważa Hudyma.

– Media relacjonują wojnę bardzo sumiennie. Najważniejsze wiadomości poświęcają jej około 30 procent czasu antenowego. Niestety w kontekście konfliktu, jako tło wydarzeń w Ukrainie, pojawia się Polska, co wywołuje skojarzenia, których wolelibyśmy uniknąć. Wszystko to negatywnie wpływa przede wszystkim na ruch grupowy – mówiła dyrektor sztokholmskiego ZOPOT-u.

Hudyma zwróciła też uwagę, że ruch indywidualny, który ma największe szanse szybko się odrodzić, przeniósł się w dużej mierze do biur podróży. – Wielu niezależnych turystów przestało rezerwować wyjazdy indywidualnie, bezpośrednio u dostawców i korzysta teraz z pomocy biur podróży, bo wtedy łatwiej jest zrezygnować czy przełożyć rezerwację. Dla polskich organizatorów, którzy zajmują się indywidualną turystyką przyjazdową, jest to temat to podjęcia. Natomiast turystyka grupowa ruszy, jak przypuszczam, dopiero jesienią – mówiła dyrektor.

Wyjazdy prasowe otworzą rynek holenderski

Niezbyt optymistyczne sygnały dochodzą z Niderlandów, tamtejsze media piszą bowiem o Polsce głównie w kontekście wojny. – Wprawdzie dzienniki „De Telegraaf” i „Metro” opublikowały materiały pokazujące, że Polska jest bezpieczna i nie ma kryzysu uchodźczego, ale odbiorcy łączą je z doniesieniami, że za naszą wschodnią granicą wybuchają bomby – mówił szef ZOPOT-u w Amsterdamie Andrzej Pawluszek.

Największe szkody wizerunkowe wyrządził atak, w którym ranni zostali holenderscy żołnierze - mówił A

Największe szkody wizerunkowe wyrządził atak, w którym ranni zostali holenderscy żołnierze – mówił Andrzej Pawluszek

Mariusz Szachowski

– Największe szkody wizerunkowe wyrządził atak rakietowy na jaworowski poligon wojskowy koło Lwowa niedaleko polskiej granicy, w którym ranni zostali holenderscy członkowie Legionu Międzynarodowego w Ukrainie. Temat ten był bardzo eksploatowany przez media. A ludzie podejmują decyzje wyjazdowe, bazując na tym, co widzą w mediach – dodał Pawluszek.

Najważniejszym zadaniem amsterdamskiego ośrodka jest, zdaniem jego dyrektora, organizowanie jak najwięcej wyjazdów prasowych. – Jeśli Holendrzy przyjadą i zobaczą, że życie w Polsce toczy się normalnie i turystom nic nie grozi, to obawa zostanie w dużej mierze zredukowana. Optymistyczne jest to, że nie musimy odwoływać podróży studyjnych z powodu braku chętnych, a więc nie ma zagrożenia dla realizacji naszych planów, czyli pokazywania prawdziwej Polski – zakończył Pawluszek.

Rosja i Białoruś zamknięte na lata

Nie ma dobrych wieści na temat rynków wschodnich. Po najeździe Rosji na Ukrainę POT zamknęła swój ośrodek w Moskwie. Nie ma wątpliwości, że lukratywne dla Polski rynki rosyjski i białoruski można na razie spisać na straty.

– 24 lutego zawiesiliśmy wszystkie działania i na pewno ich nie wznowimy – mówiła była szefowa rosyjskiego ZOPOT-u, która niedawno wróciła z Moskwy i teraz kieruje działem marketingu POT.

– Rosjan długo nie zobaczymy, straciliśmy ten rynek na wiele lat. Przed pandemią przyjeżdżało do Polski 1,5 miliona Rosjan rocznie, Białorusinów niewiele mniej – przypomniała.

Czytaj więcej

Rosjanie wnosili znaczący wkład w polską turystykę, jak więc zasypać wyrwę po nich? – Na pewno zintensyfikujemy działania u naszych sąsiadów – w Czechach, na Słowacji i Węgrzech. Bardzo obiecująco wygląda Izrael. Niedawno gościliśmy dziennikarzy z najlepszych izraelskich dzienników i portali. Polska zrobiła na nich ogromne wrażenie. Za miesiąc rusza połączenie LOT-u z Baku. Azerbejdżan to rynek perspektywiczny, choć pewnie nie od razu. Azerowie chętnie podróżują i mają dość zasobne portfele, interesują ich miasta, zakupy i turystyka zdrowotna, którą promują już u siebie Węgrzy i Czesi, także mający bezpośrednie połączenia z Baku. Nie oczekujemy od razu miliona turystów z Azerbejdżanu, ale może dzięki nim przynajmniej w niewielkiej części będziemy w stanie skompensować straty z rynku rosyjskiego. Próbujemy promować się też na innych rynkach, ale trudna sytuacja geopolityczna związana z wojną uniemożliwia nam w tej chwili szerokie działanie i docieranie do nowych klientów – mówi Magdalena Krucz.

Promowanie Polski w czasach wojny to delikatna operacja

Czy pozytywny wizerunek Polski niosącej pomoc uchodźcom można wykorzystać w promocji? – pytał moderujący dyskusję  Frydrykiewicz. A może tylko nam się wydaje, że cała Europa się zachłysnęła naszym humanitaryzmem?

– W Niderlandach Polska dawno nie miała tak dobrej prasy. Szczególnie na początku wojny, kiedy do Polski napłynęła pierwsza fala uchodźców, Holendrzy byli pod ogromnym wrażeniem empatii Polaków i autentycznej chęci niesienia pomocy. Prasa podkreślała też, że polskie rodziny przyjmują uchodźców w domach. Dla Holendrów to był szok, bo w Niderlandach uchodźcy mieszkają w obozach – mówił Andrzej Pawluszek.

– To gra zdecydowanie na naszą korzyść, mamy szansę pokazać się z najlepszej strony, pamiętając przy tym, że to bardzo delikatna operacja. Trzeba ją przeprowadzić taktownie, by nie narazić się na zarzuty o promowanie się na kryzysie uchodźczym czy wojnie. Ale to jest nasz moment i albo go wykorzystamy, albo on minie – skonstatował Pawluszek.

Dorota Wojciechowska również zwraca uwagę, że gościnność w polskim wydaniu, a więc zapraszanie gości, w tym także uchodźców, do własnego domu, jest zupełnie nieznana i niepraktykowana w Wielkiej Brytanii.

– Zagraniczni turyści w Polsce nie doświadczą takiej gościnności, bo nie zatrzymują się w domach. Mają natomiast kontakt z customer service, czyli obsługą klienta w hotelu czy restauracji. Można by więc rozszerzyć definicję gościnności na „customer service do potęgi drugiej”, ale tak, by nie było nieporozumień – podpowiadała dyrektor.

Polska gościnność mogłaby być natomiast świetnym elementem edukacyjnym kampanii promocyjnych. – Warto mówić o dobrych cechach Polaków, ale trzeba to robić spokojnie i z rozmysłem, zachowując równowagę, bo nie ma gorszego wroga w marketingu od nerwowych ruchów. Trzeba działać tak, by wygrać długofalowo, a nie tylko w szybkim uderzeniu – wskazywała Wojciechowska.

W podobnym tonie wypowiedziała się Agata Witosławska. – Kilka tygodni temu jeden z głównych hiszpańskich dzienników użył wyrażenia „Polska jest strefą zero solidarności”, co języku hiszpańskim jest wychwalaniem pod niebiosa. Mimo to nie powinniśmy zbytnio epatować tym i chwalić się, ale raczej robić delikatne aluzje, między wierszami, by wzmacniać wizerunek solidarnej Polski, a kiedy sytuacja się ustabilizuje, przejść do akcji i mocniejszych kampanii produktowych wspomagających sprzedaż – wskazywała dyrektor madryckiego ZOPOT-u.

Dobrą prasę Polacy mają również w Skandynawii. – Przedstawiciele branży turystycznej i turyści odwiedzający nasze biuro wręcz dziękują nam za wspieranie Ukrainy – donosiła Małgorzata Hudyma.

Ratujmy turystykę grupową

„Z deszczu pod rynnę” – tak aktualną sytuację polskich biur incomingowych zobrazował wiceprezes Polskiej Izby Turystyki i prezes jej oddziału turystyki przyjazdowej Dariusz Wojtal. Kiedy po dwóch latach zastoju wreszcie zaczęły spływać do nich zamówienia z zagranicy, spadło na nie kolejne nieszczęście.

– Zamówienia grupowe są podstawą turystyki przyjazdowej, ale też pojawiają się w sytuacjach zwiększonego ryzyka. Ludzie idą do biur podróży, bo tam czują się bezpiecznie, uważają, że biura im to ryzyko – nie fizyczne, ale finansowe – zmniejszą. W pandemii Polacy też jeździli głównie z biurami, a nie indywidualnie – wskazywał Wojtal.

Debacie przysłuchiwał się prezes POT Rafał Szmytke (w środku), który na koniec też zabrał głos, i li

Debacie przysłuchiwał się prezes POT Rafał Szmytke (w środku), który na koniec też zabrał głos, i liczni przedstawiciele branży turystycznej

Mariusz Szachowski

– Powalczmy więc o biura podróży, by nie bały się umieszczać grupowych wyjazdów do Polski w swoich katalogach. Na turystyce indywidualnej nie zbudujemy powrotu do normalności, musimy zacząć od turystyki grupowej, od pracy z zagranicznymi touroperatorami, skłaniając ich, by na przykład zmniejszali liczebność grup bądź profilowali je tematycznie. Takich grup, mniejszych i sprofilowanych, będzie po pandemii więcej, więc jeśli teraz o nie powalczymy, jest szansa, że jesienią Polska wróci do katalogów. Oczywiście edukacja konsumencka jest niezbędna, ale najważniejsze są grupy przyjazdowe, bo one budują wrażenie, że dany kraj jest bezpieczny. Za nimi pójdzie turysta indywidualny, przekonany, że skoro biura podróży sprzedają wyjazdy do Polski, to on również może tam pojechać – tłumaczył wiceprezes PIT.

– Branża turystyczna w krajach skandynawskich jest nieźle wyedukowana, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Polsce – zwróciła uwagę Małgorzata Hudyma. ZOPOT w Sztokholmie nie ma problemu z rekrutacją na podróże studyjne do Polski, co w dłuższej perspektywie dobrze wróży ruchowi przyjazdowemu ze Skandynawii.

– Biura podróży widzą perspektywę biznesu w Polsce, gorzej jest z konsumentami, którzy do Polski jechać teraz nie chcą. Myślę więc, że edukację i promocję musimy jednak rozpocząć od ostatecznego konsumenta – stwierdziła Hudyma.

Turyści wkrótce zapomną o wojnie

Wiceprezes IGHP Krzysztof Szadurski zgadza się, że wojna najbardziej uderzy w podmioty obsługujące grupy przyjazdowe z zagranicy.

– Tego nie uratujemy pomimo najszczerszych chęci, bo na politykę nie mamy wpływu. Cyniczne jest to, co powiem, ale świat przyzwyczai się do tej wojny. Dzisiaj turyści zagraniczni reagują histerycznie, jak Amerykanie po 11 września, gdy w ogóle przestali latać, ale za rok nie będą już o wojnie pamiętać i zaczną normalnie podróżować. Pytanie, jak do tego czasu przetrwać – mówił przedstawiciel hotelarzy.

– Trzeba robić wszystko, co się da, żeby uratować grupy, które faktycznie są masowo odwoływane. Rząd może przekonywać, że potencjał odstraszania militarnego Polski jest coraz większy, że obecność Amerykanów i ich broni jest gwarancją bezpieczeństwa. Wojsko amerykańskie to brand, ludzie myślą, że wszędzie, gdzie się ono pojawia, jest bezpiecznie. Weźmy za przykład Izrael – żadnemu turyście nie przeszkadza, że od czasu do czasu spada tam rakieta odpalona ze Strefy Gazy, raniąc kogoś lub zabijając. To, że wszędzie są uzbrojeni po zęby żołnierze, nie wzbudza niepokoju, przeciwnie, daje poczucie bezpieczeństwa – mówił Szadurski. Taki wydźwięk powinien mieć przekaz Polski, który trafia do zagranicznego odbiorcy.

Czytaj więcej

Sza … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSkwer nie jest w całości własnością miasta
Następny artykułKard. Dolan: Bóg płacze, patrząc na Ukrainę