Wielu z nadzieją czeka na kolejne ruchy polskiego rządu. To nadzieja na lockdown – taki na 2 lub 3 miesiące. Na zakaz przemieszczania się, spotykania, wykonywania pracy w siedzibie firmy. W mojej branży, hotelowej, to już się dokonuje – nadzieje się właśnie spełniają. Zamknięto hotele, restauracje, kawiarnie, centra konferencyjne i eventowe, kluby fitness. Według szacunków Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) w branży hotelarskiej co najmniej 110 tysięcy osób straciło pracę w wyniku restrykcji, a kolejne tysiące pracę stracą. Upadną setki hoteli, restauracji, pubów, lokali usługowych żyjących z turystyki, gastronomii itd. I o to chodzi.
Otrzymujemy zapytania ofertowe z całego świata, często z bardzo daleka – z jednym pytaniem – czy posiadamy na sprzedaż nieruchomości, firmy w likwidacji, hotele zagrożone upadłością. Zgłaszają się ludzie, którzy nigdy nie wybudowali i nie posiadali żadnego hotelu, nie mają nic wspólnego z branżą, ale zwietrzyli okazję i szukają tych, co stoją na krawędzi. Chcą skupować takie aktywa za 20, 30, góra 50 proc. realnej wartości. I to oni bardzo liczą na nasz rząd i na kolejny lockdown.
Przejmą w większości rodzinne, polskie przedsiębiorstwa, te z wysiłkiem budowane przez ostatnie 30 lat. Przejmą, po pandemii odczekają, aż hotel stanie na nogi i sprzedadzą z ogromnym zyskiem. Z reguły nie zapłacą też w Polsce żadnego podatku. Kolejny lockdown na takie działania pozwoli – wręcz będzie ich katalizatorem.
Oczywiście rządzącym nie o to chodzi, aby rujnować polskich obywateli, ale nie kierują się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, a przede wszystkim rachunkiem politycznym. I prawdopodobnie uznali, że lepsze są bankructwa, cofnięcie gospodarki o całe lata, niż zarzut opozycji, że mają na rękach krew osób zmarłych na COVID-19. Trudno tego nie zrozumieć. Ale czy rzeczywiście ten wybór tak dramatycznie wygląda? Czy nie ma rozsądniejszej drogi?
Na wiosnę ubiegłego roku ostrzegałem, że potrzebne są działania wyprzedzające, odważne, wręcz agresywne. Zaoferowano tarczę – jej skuteczność to temat na osobne opracowanie – w każdym razie znam hotele, które były już wystawione na sprzedaż za bezcen i dostały wsparcie ratujące ich właścicieli przed utratą lekko połowy majątku. Znam również takich przedsiębiorców, którzy pomimo gigantycznych strat z tarczy nie mogli skorzystać, bo nie spełniali niektórych absurdalnych wymogów, np. posługiwali się niewłaściwym kodem PKD (!) albo pieniędzy nie otrzymali, bo ich główną pozycją zobowiązaniową była spłata pożyczek od akcjonariusza.
Większość hoteli, które otrzymały pomoc, mogły pozwolić sobie co najwyżej na wegetację i bardziej liczyły na to, że pandemia się skończy i od lata będą mogły normalnie działać. Stało się inaczej. Nastąpiła łatwa do przewidzenia druga fala koronawirusa i ona dopiero przyniosła realne zagrożenia związane z pandemią. Zamiast 500-600 zakażonych dziennie i 15-20 zmarłych, których mieliśmy na wiosnę, zaczęliśmy mieć 15-20 tys. zakażonych i zmarłych liczonych w setki.
Brak strategii w walce z pandemią
Okazało się, że lockdown na wiosnę nie był w ogóle potrzebny i nie uchronił nas przed drugą falą epidemii. Za to obecnie nie wiadomo nic. Mamy całkowity brak jakiejkolwiek przewidywalności. Zadziwia, dlaczego nasz rząd nie chce jasno przedstawić swojego stanowiska, ustalając przykładowo, że co 2 tygodnie weryfikuje sytuację i jeżeli liczba zakażonych w ciągu doby wyniesie więcej niż np. 20 tys., to zaostrza restrykcje (i precyzyjnie podaje, co zrobi), jeżeli liczba się nie zmieni, to obecne ograniczenia zostają utrzymane, a jeżeli liczba zacznie spadać poniżej np. 10 tys., to ograniczenia b … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS