Jak zaznaczył prezes Krajowego Rejestru Długów Adam Łącki, sytuacja branży beauty jeszcze przed pandemią nie była łatwa, a obecny stan to dla nich “być albo nie być”, bo właściciele i pracownicy salonów nie mogą teraz świadczyć usług nawet podczas wizyt domowych. W związku z kolejnymi obostrzeniami wprowadzonymi na czas epidemii kroronawirusa 1 kwietnia zamknięto, jak dodał, ok. 130 tys. zakładów fryzjerskich i kosmetycznych.
Branża beauty jest rozdrobniona, jak wynika z danych KRD, funkcjonują głównie małe salony, które opierają działalność niemal wyłącznie na grupie stałych i lojalnych klientów
Równolegle na polskim rynku rośnie udział zachodnich salonów franczyzowych.
Eksperci KRD zwrócili uwagę, że wprowadzone zawieszenie działalności będzie trudne do udźwignięcia zwłaszcza dla małych salonów, które w ramach jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzą głównie kobiety.
Zadłużenie branży beauty, jak wynika z danych KRD, w ciągu niespełna trzech lat znacząco wzrosło. Na koniec 2017 r. salony kosmetyczne i fryzjerskie miały 24 mln zł niezapłaconych zobowiązań, a na koniec marca tego roku – 37,7 mln zł. Znaczny skok zaległości nastąpił w 2018 r. – z 24 mln zł w poprzednim roku na 31,3 mln zł.
Zdaniem prezesa Łąckiego ma to związek z rozwojem branży. W pierwszych miesiącach roku, jak wyjaśnił, zadłużenie maleje, co wynika z tego, że w okresie sylwestrowo-karnawałowym oraz studniówkowym salony mają dużo pracy i zarabiają. Później pojawiają się okresowe wzrosty zadłużenia, między innymi późną jesienią, kiedy klientów jest mniej. A zobowiązania trzeba płacić. To wtedy kontrahenci wpisują salony do rejestru dłużników – powiedział.
Zastrzegł, że dane za marzec tego roku nie odzwierciedlają wpływu koronawirusa. Problemy branży zaczną się odbijać w naszej bazie dopiero w najbliższych tygodniach – wskazał.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS