Radość z powrotu do Ekstraklasy w 2020 roku nie trwała długo. Mimo że w przejściowym sezonie, ze względu na reorganizację rozgrywek, najwyższy szczebel opuszczała zaledwie jedna drużyna, więc „sztuką” było spaść, dokonała tego właśnie drużyna Podbeskidzia. Solidny charakter wraz z góralską tożsamością, które miały być jednym z atutów, to było za mało, by w elicie zadomowić się na dłużej. Trener Krzysztof Brede, który latem podrzucany był na rękach, w grudniu stracił pracę. Zimą zastąpił go Robert Kasperczyk, który mimo pokonania Legii Warszawa na inaugurację roku, zespołu nie utrzymał. Żaden z nich nie pracuje dziś w roli szkoleniowca w klubowej piłce, choć Brede jest ponoć blisko… Wieczystej Kraków.
ZOBACZ TAKŻE: Podbeskidzie Bielsko-Biała szuka lekarza, który zdiagnozuje problem drużyny
To samo (brak zatrudnienia) dotyczy Piotra Jawnego, który w towarzystwie Marcina Dymkowskiego (dziś asystent w Śląsku) próbował wprowadzić dwuletni plan mający dać awans. Aż jedenaście meczów bez wygranej to była jednak lekka przesada. Duet stracił etat. Wiosną Mirosław Smyła nie był w stanie pobudzić zespołu na tyle, by uzyskać choć baraże, mimo to na nowy sezon został. Ale po przegranej 0:5 w Rzeszowie ze Stalą i blamażu w Pucharze Polski w Zielonej Górze z występującą na czwartym poziomie Lechią też pożegnał się z posadą. Kiedy i czy w ogóle wróci na trenerską karuzelę? Z powodzeniem prowadzi Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Radzionkowie – tam praca jest pewniejsza i spokojniejsza.
Prezes Bogdan Kłys jest pod presją udziałowców klubu – większościowego – miasta i – Edwarda Łukosza, który był wielkim zwolennikiem Brede, a ostatnio nie pojawia się na wszystkich meczach. Oczekiwania są duże. Szef TSP decyzje sportowe oddał w ręce dyrektora Łukasza Piworowicza i należy się poważnie zastanowić, czy mimo że pracował on w Rakowie i Piaście, jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu? Czy takie, a nie inne zbudowanie kadry zespołu plus wybory trenerów z Dolnego Śląska w postaci pary Jawny/Dymkowski to był zestaw mający dać gwarancję spełnienia ambicji klubu spod Szyndzielni i Klimczoka? Pomysły z powierzeniem zespołu Dariuszowi Żurawiowi czy Dariuszowi Marcowi – na pierwszy rzut oka – nie wydają się trafione. Dariusz Banasik? Wyglądał na lepszy kierunek, ale podobno odmówił. Dziwne, że nikt nie podjął dyskusji z Kamilem Kieresiem, o którego pytało kilka klubów i to już w sierpniu. Ale akurat nie ten z Bielska…
Gdy gościłem w tym mieście przy okazji wiosennego meczu Podbeskidzia z Arką, uciąłem sobie pogawędkę z ówczesnym piłkarzem gdynian, Adamem Deją. W Bielsku grał 4,5 sezonu, jeszcze przy innym „rozdaniu” władz. Spytałem go: „Adam? Ilu miałeś tu trenerów”? Doświadczony pomocnik chwilę się zastanowił i stwierdził: „Doliczyłem się siedmiu. A pewnie jeszcze jakiegoś jednego albo dwóch nie pamiętam”. Mimo że Deja opuścił siedzibę przy Rychlińskiego w 2017 roku, to choć wiele się zmieniło, to jedno nie. Jeżeli „Górale” chcą uniknąć kolejnych rozczarowań, potrzebna jest stabilizacja na stanowisku trenera. Do tego niezbędny jest właściwy wybór. Innym razie ponad nimi będą nie tylko góry. Ale i mnóstwo klubów, którym marzy się Ekstraklasa.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS