W polskiej tradycji Wigilię i wigilijną wieczerzę traktuje się jako właściwy początek okresu Bożego Narodzenia. Ten dzień od dawna uważano za wyjątkowy, dlatego wiązało się z nim wiele wierzeń, wróżb i zabiegów magicznych. Powszechnie sądzono, że w Wigilię dzieją się dziwne i tajemnicze zjawiska: zwierzęta mówią ludzkim głosem, zakwita paproć, owocują drzewa, woda w studniach zamienia się w miód lub wino, skarby ukazują się spod ziemi. Wigilię uznawano też za dzień szczególnej aktywności dusz zmarłych. Zostawiano dla nich resztki potraw wigilijnych i opłatków, rozpalony ogień w piecu, by mogły się w nocy posilić i ogrzać.
Wierzono, że przebieg Wigilii ma wpływ na to, jaki będzie cały następny rok. Dlatego starano się wstać jak najwcześniej i umyć w rzece lub w miednicy, na której dnie położono monetę, aby w przyszłości być energicznym i rześkim. Nie wolno było pożyczać żadnych przedmiotów lub pieniędzy, by niczego nie brakowało, ani kłócić się, bo to gwarantowało zgodę przez najbliższych dwanaście miesięcy.
Na wyjątkowy czas świąt przygotowywano domostwa, kończąc w Wigilię rano rozpoczęte wiele dni wcześniej porządki oraz przystrajając izbę i stół.
Dawniej wszelkie rekwizyty wprowadzane do wnętrza miały głęboki sens i dwojaką interpretację. Z jednej strony związane były z narodzinami Chrystusa, z drugiej z magicznymi praktykami wegetacyjnymi o genezie pogańskiej i czekaniem na nowy rok.
Rozściełanie słomy na podłodze i na ławach, na których siadano, a pod obrusem siana, rozsypywanie ziarna było nawiązaniem do betlejemskiej stajenki oraz miało zagwarantować urodzaj. Takie same funkcje spełniały snopy zboża, przygotowane latem z ostatnich kłosów zżętych w czasie żniw, umieszczane w rogach izby. Do XIX w. był to zwyczaj praktykowany we wszystkich stanach społecznych, także w domach szlacheckich, a nawet magnackich.
Fot. Muzeum Etnograficzne w Toruniu
Kulminacją Wigilii jest uroczysty posiłek. Spożywano go wspólnie, przy jednym stole zasiadali gospodarze, ubodzy krewni, służba. Jego przebieg i potrawy bywały różne i zależały od regionu, czasu, zamożności rodziny i jej tradycji. Pewne zasady były jednak powszechne: do stołu siadano wraz z pojawieniem się na niebie pierwszej gwiazdy, wieczerzę rozpoczynało dzielenie się opłatkiem lub chlebem, jedzono dania postne. Starano się, aby przy stole znalazła się parzysta liczba osób, obawiając się, że skutkiem nieparzystej będzie śmierć jednej z nich w nadchodzącym roku. Jedno miejsce przy wigilijnym stole zostawiano wolne. Różnie interpretowano ten zwyczaj: puste nakrycie przeznaczone było dla nieobecnej bliskiej osoby, niespodziewanego gościa lub Dzieciątka Jezus. Nawet w domach zamożnych na znak wspólnoty domowników potrawy jedzono ze wspólnych misek.
W polskiej kulturze ludowej dużą wagę przywiązywano nie tylko do spożywanych potraw, ale i do zachowania podczas wieczerzy. Wierzono, że ma ono wpływ na pomyślność w nadchodzącym roku. Dlatego trzeba było spróbować każdej potrawy, aby zapewnić rodzinie dostatek jedzenia w przyszłości. Zwierzętom zanoszono do obory i stajni resztki potraw wigilijnych zmieszane ze słomą, sianem i kawałkami kolorowych opłatków. Dzielenie się ze zwierzętami opłatkiem i wigilijnym jadłem z jednej strony było pamiątką ich obecności przy narodzinach Jezusa, z drugiej wynikało z więzi, jaka łączyła domowe zwierzęta z gospodarzami. Było także reliktem wierzeń, że zapewni to ich dobry chów w nadchodzącym roku.
Wigilia to także czas wróżb matrymonialnych. Dziewczęta wybiegały na podwórze w jednej koszuli, obiegały dom trzy razy, wierząc, że ujrzą przyszłego męża. Nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies, bo stamtąd miał nadejść wybranek. Współcześnie magicznym zabiegiem mającym zapewnić pomyślność finansową, traktowanym najczęściej nie na serio, jest wkładanie pod wigilijny talerz grosza i noszenie w portfelu łuski wigilijnego karpia.
Potrawy wigilijne dawniej i dziś
Na to, co musiało znaleźć się na stole wpływał czas, w który przypada Wigilia. W związku z tym, że przed przyjęciem chrześcijaństwa na przełomie jesieni i zimy obchodzono święto zmarłych, w potrawach wigilijnych, także współcześnie, odnajdujemy liczne ślady dawnych styp zadusznych. Stąd w jadłospisie nie mogło zabraknąć fasoli, grochu, kaszy, maku, jabłek, orzechów ani miodu, które od dawna uznawano za pokarm dla dusz.
Obowiązywała także powszechna zasada, że na stole znaleźć się powinny produkty zebrane w polu, ogrodzie, lesie i wodzie. W zależności od lokalnej tradycji przygotowywano 12 dań (bo tyle jest miesięcy, lub według innej interpretacji, tylu było apostołów) albo nieparzystą ich liczbę: 5, 7, 11. Na dobór potraw wpływ miały też kościelne przepisy, które narzucały obowiązek rezygnacji z mięsa przez cały dzień. Nie jedzono również nabiału.
Wieczerze w domach chłopskich były proste, ale na stole nie mogło znaleźć się nic przypadkowego, a każdy składnik potraw miał znaczenie. Podstawą do przygotowania wielu dań było zboże, którego wykorzystanie zapewniało urodzaj i dobrobyt w nadchodzącym roku. Na środku stołu kładziono więc bochenek chleba. We wschodniej Polsce główną potrawą wigilijną do dziś jest kutia przygotowana z pszenicy, maku, miodu i bakalii. Potrawy ze zboża znane w innych regionach Polski, to np.: barszcz z żytniej mąki, kisiel owsiany i słodkie wypieki.
Kolejnym ważnym składnikiem wigilijnych potraw jest mak. Ze względu na jego usypiające właściwości niegdyś sądzono, że ułatwia kontakt z zaświatami, uznawano go za symbol życia i śmierci. W związku z tym, że makówka zawiera tysiące nasion, kojarzono ją z urodzajem i płodnością. W wielu regionach popularne były kluski z makiem. Współcześnie na deser chętnie jedzone są makowe strucle oraz mak z bakaliami i miodem.
Aranżacja wigilijnego stołu w chacie kujawskiej w Muzeum Etnograficznym w Toruniu Marian Kosicki
Suszone owoce symbolizowały obecność w Wigilię dusz zmarłych przodków, a jabłka również siły witalne, urodzaj i płodność. Z suszu przyrządzano zupę i kompot, podawany na deser. Do wielu potraw dodawano orzechy uchodzące za symbol tajemnicy, bogactwa, mądrości, a nawet za afrodyzjak. Niegdyś wierzono, że chrupanie twardych orzechów chroni przed bólem zębów i zapobiega ich wypadaniu.
W domach mieszczańskich i szlacheckich przygotowywano wyszukane dania z ryb: sandaczy, szczupaków, łososi, pstrągów, linów. W XVIII stuleciu za postne uznawano też potrawy z bobrów. Jedzono także karpie, które do Polski w średniowieczu sprowadzili prawdopodobnie cystersi. Ze względu na wysoką cenę ryby te były przez wieki rarytasem spożywanym od święta w zamożniejszych domach.
Sytuacja zmieniła się tuż po II wojnie światowej za sprawą ówczesnego ministra przemysłu, który podobno rzucił hasło „karp na każdym wigilijnym polskim stole” i zainicjował tworzenie Państwowych Gospodarstw Rybackich, dzięki czemu ryby te stały się tanie i łatwo dostępne. Współcześnie potrawy z karpia królują na większości wigilijnych stołów w Polsce, a w powszechnej opinii są jedną z najbardziej tradycyjnych potraw świątecznych. W ostatnich latach oprócz karpi, pstrągów i łososi wigilijne potrawy przygotowywane są też z niespotykanych dawniej w Polsce gatunków ryb, takich jak sola i panga, a nawet z tzw. owoców morza.
Opłatek
Ważnym momentem Wigilii jest dzielenie się opłatkiem połączone ze składaniem życzeń. Zwyczaj ten nawiązuje do wydarzeń znanych z historii chrześcijaństwa – Ostatniej Wieczerzy oraz spotkań wspólnot wczesnochrześcijańskich, zwanych agapami, w trakcie których wspominano życie Chrystusa, spożywano wspólny posiłek i dzielono się pożywieniem. Pozostałe po uczcie wino i chleb rozdawano potrzebującym.
Przez wieki technologia wyrobu opłatków, wypiekanych z pszennej mąki i wody, w zasadzie się nie zmieniła: do prostokątnych żelaznych szczypiec o kolistych wgłębieniach wlewano płynne ciasto, następnie wkładano je do ognia bądź pieca. Formy do wypieku w Polsce nazywano „żelazami” lub „żelazkami”. Tworzyli je anonimowi artyści: rzeźbiarze i snycerze. W XVIII w. na opłatkach zaczęto umieszczać ilustracje związane z Bożym Narodzeniem: czuwanie przy Dzieciątku, sceny pasterskie, pokłon Trzech Króli. Miało to niewątpliwie związek z pojawieniem się nowego zwyczaju używania opłatków w wigilijnej tradycji domowej. Używano je także do wielu innych celów: smarowane miodem i zlepiane jak wafle były deserem dla dzieci, traktowano je jako przekąskę do wina, w XVII i XVIII w. używano ich przy pieczętowaniu listów, a później też jako opakowań do lekarstw.
Dzielenie się opłatkiem (pocztówka) Fot. Muzeum Etnograficzne w Toruniu
Opłatki, roznoszone przez księży i organistów po domach parafian, stały się jednym z najważniejszych symboli Bożego Narodzenia.
Najwcześniej łamać się opłatkiem zaczęto w domach szlacheckich, a w XIX w. zwyczaj rozprzestrzenił się, stopniowo wrastając także w obyczajowość innych stanów. Dzielenie się poświęconym opłatkiem przed wigilijną wieczerzą ma wymiar symboliczny: jest gestem pojednania, miłości, przyjaźni. Kolorowymi opłatkami gospodarze karmili zwierzęta. Czynili to, aby także one świętowały ten wyjątkowy czas oraz wierząc w lecznicze i ochronne właściwości opłatków. Kawałki białych, wraz z resztkami z wieczerzy, pozostawiano na noc na stole, aby mogły się nimi posilić dusze zmarłych, odwiedzające w Wigilię swoje domostwa.
Dawniej wierzono w szczególną moc opłatków.
Powszechne było przekonanie, że wrzucony do studni oczyszcza wodę, czyniąc ją zdrowszą. Sądzono też, że gdy człowiek, który zabłądził w lesie, przypomni sobie, z kim łamał się opłatkiem, odnajdzie drogę do domu. Zgodnie z nowszym zwyczajem, wraz ze świątecznymi pocztówkami wysyła się je tym, którzy czas wigilijny spędzają w oddaleniu od swoich bliskich.
Szopka
Bożonarodzeniowa szopka to model stajenki lub groty ze żłóbkiem i figurkami przedstawiającymi Świętą Rodzinę. Często ma postać przenośnego teatrzyku, w którym kukiełki grają sceny o tematyce związanej z Bożym Narodzeniem i żartobliwe scenki ludowe.
Fot. Muzeum Etnograficzne w Toruniu
O początkach budowania szopek mówi legenda, wiążąca ten zwyczaj ze św. Franciszkiem z Asyżu, który w 1223 r. w noc Bożego Narodzenia na leśnej polanie w Greccio ustawił żłóbek, aby wraz z innymi mnichami modlić się i radować z narodzenia Dzieciątka. Dzięki franciszkanom szopka rozpowszechniła się w kościołach całej Europy. Początkowo figurki ustawiane w szopkach były nieruchome, wymieniane i uzupełniane w zależności od dnia świątecznego. Nierzadko przygotowywano je z wielką starannością, ubierając w kosztowne szaty i otaczając bogatą scenerią. Fundatorami figur bywali królowie lub możnowładcy. Z czasem, aby zachęcić wiernych do uczestnictwa w świątecznych nabożeństwach, zaczęto poruszać figurkami na wzór teatrów marionetkowych i wzbogacać szopkowe widowiska o treści świeckie. Przedstawienia nabierały coraz bardziej rozrywkowego charakteru, a rodzajowe i humorystyczne scenki wzbudzały entuzjazm widowni. Zabawa zastąpiła pobożny nastrój i w efekcie, w XVIII w. władze kościelne zakazały wystawiania ruchomych szopek i zezwoliły tylko na umieszczanie w świątyniach żłóbków i statycznych figur.
Urządzaniem szopkowych widowisk zajęli się żacy, młodzież rzemieślnicza i wiejscy parobcy. Szopka stała się kolędniczym rekwizytem i funkcjonowała niezależnie od kościelnych aranżacji. Kolędnicy śpiewali pieśni, składali życzenia i pokazywali przedstawienia o narodzinach Jezusa. Wędrowali w grupach lub samotnie. Ze względów praktycznych szopkę wyposażano w uchwyty bądź szelki ułatwiające przenoszenie jej z miejsca na miejsce. W podstawie pudła czasem znajdowała się wolna przestrzeń, w której chowano kukiełki. Te przeważnie rzeźbiono w drewnie, osadzano na drucie lub patyku, ubierano w szmaciane stroje.
Szopkowe spektakle często nawiązywały do wydarzeń aktualnych, stąd wśród figurek pojawiały się postacie świeckie, przedstawiciele różnych zawodów, jak kominiarz, szewc, druciarz, żołnierz; grup etnicznych i etnograficznych, np. Cygan, Żyd, Węgier, krakowiak, góral, a także postacie historyczne.
W drugiej połowie XX w. wśród szopkowych kukiełek znaleźli się bohaterowie popularnych seriali telewizyjnych, np. Zorro i Garcia, Bolek i Lolek.
Szopkarz wprawiał lalki w ruch, przesuwając w szczelinie podłogi szopki patyczki, na których były osadzone oraz wykonywał oracje i przyśpiewki.
Na Kaszubach, Kociewiu, ziemi chełmińskiej kolędnicy z szopkami pojawiali się już w adwencie i w Wigilię Bożego Narodzenia. Szopki niewielkich rozmiarów przenosili zawieszając je na szyi. Miały kształt stajenki zwieńczonej gwiazdą, z figurkami z drewna, tektury lub szmatek. Czasem szopkarzom towarzyszyli pomocnicy z burczybasem, śpiewający kolędy. W zamian za życzenia częstowano ich, dawano drobne pieniądze.
W innych regionach Polski kolędowanie z szopką rozpoczynało się w dzień św. Szczepana. Zwyczaj ten praktykowany był także w miastach, gdzie wymagano specjalnych zezwoleń upoważniających do tego zajęcia. Z etnograficznych zapisów z końca XIX w. wiadomo, że w Lublinie szopkarzy zaliczano do „kategorii procederzystów”, a kolędnicy musieli wykupić „w magistracie właściwe świadectwa, stwierdzające tożsamość osoby, a to dla zapobieżenia kradzieżom i nadużyciom, których mieli się niekiedy dopuszczać”.
Choinka
Jednym z najważniejszych atrybutów świąt Bożego Narodzenia jest przystrojone iglaste drzewko. Pierwsze wzmianki o dekorowaniu choinek pochodzą z XVI i XVII w. z Alzacji, dawniej przynależnej do Niemiec, którą uznaje się za ojczyznę tej popularnej w wielu krajach tradycji. Początkowo nie wszystkim ten zwyczaj się podobał: krytykowali go duchowni, zarówno katoliccy, jak i protestanccy, nazywając choinkę „świątecznymi głupstwami”. W czasach zaborów na przełomie XVIII i XIX w. choinka stała się popularna na polskich ziemiach, najpierw w domach ewangelików i mieszczan pochodzenia niemieckiego, a następnie w innych mieszczańskich domach, najwcześniej na Pomorzu, Śląsku, w Wielkopolsce, a także w Warszawie. W 1830 r. etnograf Łukasz Gołębiowski pisał: „Przyjęty od Prusaków jest zwyczaj w Warszawie upominkiem dla dzieci ustawianie w wilię sosenki z orzechami włoskiemi złocistemi, cukierkami, jabłuszkami i mnóstwem świeczek”.
Fot. Muzeum Etnograficzne w Toruniu
W wielu regionach Polski, głównie we wsiach na wschodzie i południu, stawianie choinki długo nie było popularne i upowszechniło się dopiero po II wojnie światowej. Wiązało się to z faktem, iż od dawna był tam zakorzeniony zwyczaj wieszania pod sufitem małej sosenki, świerka albo iglastej gałęzi, zwanej podłaźnikiem, podłaźniczką, sadem lub rajskim drzewkiem. Dekorowano je jabłkami, orzechami, wydmuszkami, ozdobami z opłatka i bibuły, wierząc, że wniosą do domu szczęście, zdrowie i dostatek.
W tradycji ludowej znane są legendy wyjaśniające zwyczaj strojenia choinki. Według jednej, ma ona przypominać drzewka rozświetlone światłem Gwiazdy Betlejemskiej, rosnące wokół stajenki, w której narodził się Jezus. Inna legenda mówi o niedźwiadku ciągnącym po śniegu jodełkę w darze dla Dzieciątka. Kuleczki śniegu, które się do niej po drodze przykleiły, wyglądały jak bombki na choince, co dało początek zwyczajowi dekorowania drzewka.
Pierwsze choinki, podobnie jak podłaźniki, dekorowano naturalnymi ozdobami. Miały one głęboki sens wywodzący się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich.
Jabłka uznawano za pokarm dusz zmarłych, których aktywność w czasie Bożego Narodzenia mogła pozytywnie wpłynąć na przyszłość domowników. Ziarna i słoma były symbolami urodzaju, a orzechy – zdrowia i siły. Jajka, które na choinkach pojawiały się w formie ozdób z wydmuszek, symbolizowały płodność. Liczne właściwości dobroczynne przypisywano też opłatkom wieszanym na zielonych gałązkach, często w postaci przestrzennych konstrukcji, tzw. światów, miniaturowych kołysek albo wycinanek.
Światło na choince z jednej strony chroniło przed wszelkim złem, z drugiej zaś symbolizowało Chrystusa. Małe świeczki, zwane dawniej „stoczkami”, oświetlające drzewko umieszczano pierwotnie w metalowych lichtarzykach. Z czasem świeczki zostały zastąpione lampkami elektrycznymi, których pierwszy pokaz odbył się w Stanach Zjednoczonych już w roku 1882. Ich wynalazcą był Thomas Edison. Jednak ze względu na wysoką cenę lampki elektryczne stały się popularne dopiero w latach 50. XX w.
Oprócz ozdób naturalnych na choince wieszano też inne dekoracje wykonywane własnoręcznie w adwentowe wieczory. Były to bibułkowe jeżyki, ptaszki, dzbanuszki z wydmuszek, papierowe i słomkowe łańcuchy. W drugiej połowie XIX w. w Niemczech, głównie w Norymberdze, pojawiły się fabryczne ozdoby choinkowe: pajacyki, arlekiny, laleczki, które ze względu na niską cenę chętnie kupowano, wzorowali się na nich także polscy chałupnicy. Przeciwnicy tego rodzaju przedmiotów nazywali je pogardliwie „norymberszczyzną”. W tym samym czasie zaczęto wytwarzać szklane bombki. Początkowo ich wyrobem zajmowały się zakłady szklarskie produkujące sztuczne gałki oczne i naczynia farmaceutyczne.
W latach 60. i 70. XX w. popularne stały się sztuczne choinki. Pierwsze próby ich wykonania podjęto już jednak około 1870 r. w Niemczech, użyto do tego drutu i farbowanych na zielono gęsich piór.
Prezenty i św. Mikołaj
Zwyczaj wręczania prezentów na Boże Narodzenie zapożyczyliśmy z Europy Zachodniej, gdzie tradycja ta sięga XVI w. Na polskich ziemiach rozpowszechniła się na przełomie XVIII i XIX w., najwcześniej wśród mieszczaństwa pochodzenia niemieckiego oraz we dworach szlacheckich. W zamożnych rodzinach już wówczas prezentami były zabawki i słodycze. Na wsi jeszcze w połowie XX w. upominki miały często charakter symboliczny, a dzieci otrzymywały talerzyki z jabłkami, orzechami, pierniczkami. Darem były też życzenia, zarówno te składane podczas łamania się opłatkiem, jak i przynoszone przez kolędników. Pomimo niematerialnego ich charakteru, przywiązywano do nich wielką wagę, wierząc w skuteczność i siłę dobrego słowa.
Fot. Muzeum Etnograficzne w Toruniu
Św. Mikołaj zostawiał gwiazdkowe prezenty w centralnej i wschodniej Polsce. W innych regionach świątecznym darczyńcą było „Dzieciątko Jezus” (na Górnym Śląsku), „aniołek” (w Małopolsce), biały „konik szemel” (na Warmii i Mazurach). Na Kociewiu, Kaszubach, Kujawach oraz w Wielkopolsce prezenty przynosiły gwiazdory. Brodate, zamaskowane i przyodziane w kożuchy odwrócone włosiem na wierzch tajemnicze postacie mają pochodzenie przedchrześcijańskie. Niegdyś budziły strach – w odwiedzanych domach odpytywały z pacierza, biły rózgą niegrzeczne dzieci, a te posłuszne wynagradzały jabłkami i orzechami. Czasem towarzyszyły im inne postacie – „anioł”, „Żyd”, ubrana w białą koszulę „gwiazdka” oraz „diabeł”.
Współcześnie w całej Polsce najpopularniejszym darczyńcą jest św. Mikołaj, chociaż w wielu domach np. na Pomorzu i w Wielkopolsce nadal czeka się na prezenty od gwiazdora. Św. Mikołaj, który jeszcze w okresie międzywojennym przedstawiany był np. na świątecznych pocztówkach w stroju biskupa, dziś jest jowialnym grubaskiem lub postawnym mężczyzną z białą brodą i w czerwonym stroju. Ten popularny wizerunek stworzył dziewiętnastowieczny amerykański rysownik Thomas Nast oraz Haddon Sundblom, twórca reklamy Coca-Coli z lat 30. XX w.
Św. Mikołaj jest nie tylko świątecznym darczyńcą, ale też patronem m.in. pasterzy, bednarzy, cukierników, kupców, marynarzy, panien na wydaniu i dzieci. Nie wiadomo, czy był postacią historyczną. Według legendy urodził się ok. 270 r. w Patarze w Azji Mniejszej (w dzisiejszej Turcji) i zmarł ok. 350 r. Pochodził z rodziny znanej z pobożności, a jako biskup Miry wyróżniał się dbałością o wiernych oraz bezinteresowną hojnością. Dzięki temu już w średniowieczu uznano go za patrona wszelkiej dobroczynności. W jego imieniu pomagano biednym, fundowano zapomogi oraz stypendia dla uczącej się młodzieży. Na tę opinię wpływ miała zapewne najbardziej znana legenda z życia Mikołaja opowiadająca o ubogich pannach, które przyszły święty uchronił przed zejściem na złą drogę. Wiedząc o kłopotach materialnych ojca rodziny, który nie mógł swym trzem córkom zapewnić posagu, Mikołaj ukradkiem przez trzy kolejne noce wrzucał złoto do ich domu. Kruszec, który wpadał do pończoch suszących się na piecu, umożliwił pannom godne życie.
Dzięki tej historii św. Mikołajowi przypisano rolę ofiarodawcy prezentów.
Stąd miał się też wziąć zwyczaj wywieszania na kominkach skarpet, w których w bożonarodzeniowy poranek znajdowane są podarki. Najbardziej popularny jest on w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. W Polsce prezenty św. Mikołaj przeważnie kładzie pod choinką w wigilijny wieczór. Często są one traktowane jako nagrody za wzorowe zachowanie. Ma to związek z wywodzącą się z czasów średniowiecza, a żywą jeszcze w wieku XIX reputacją św. Mikołaja, uznawanego za sędziego i strażnika chrześcijańskiej moralności, surowego wychowawcy, karzącego lub nagradzającego za grzeczność i pobożność.
Hanna Łopatyńska
Jest etnografem, kierownikiem działu folkloru i kultury społecznej Muzeum Etnograficznego w Toruniu.
Pocztówki świąteczne lat 20. i 30. XX w. są ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Toruniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS