Czy druga fala zachorowań wpłynęła na sytuację w branży?
Pandemia wszystkich zepchnęła do defensywy. Również Mlekpol odczuł pewne problemy związane z ograniczeniami, jednak popyt na nasze produkty wciąż jest zadowalający. Po wybuchu epidemii wdrożyliśmy konieczne zasady reżimu sanitarnego i opracowaliśmy dodatkowe środki bezpieczeństwa. Dzięki temu nie zdarzyło się, abyśmy byli zmuszeni ograniczać produkcję – wszystkie nasze zakłady pracują bez przestojów. Ceny przetworów mleczarskich utrzymały się na przyzwoitym poziomie, zachowujemy płynność finansową i wywiązujemy się ze wszystkich zobowiązań. Nasze wyniki finansowe są stabilne, wiadomo jednak, że to nie jest czas na bicie rekordów. Skup i przetwórstwo mleka przebiegają bez zakłóceń. Odczuwamy natomiast problemy kadrowe.
Na jakie produkty jest największe zapotrzebowanie?
Ze względu na zamknięcie restauracji, hoteli czy ośrodków wypoczynkowych zmalało zapotrzebowanie na świeże produkty jak jogurty czy serki. Trudno powiedzieć, czy to stały trend, wydaje mi się, że po wprowadzeniu szczepionki przeciwko COVID-19 sytuacja powinna wrócić do normy. Natomiast na znaczeniu zyskują dziś produkty z długą datą przydatności do spożycia – wyroby UHT, sery oraz produkty proszkowane, nimi rozwijamy sprzedaż na odległych rynkach azjatyckich czy afrykańskich. Produkty UTH eksportujemy głównie do Chin, Wietnamu, Malezji, Iranu oraz Izraela. Natomiast wyroby sproszkowane chętnie kupowane są przez partnerów w Chinach, Indonezji, Pakistanie i Afganistanie.
Tak. Długi termin przydatności do spożycia oznacza większe bezpieczeństwo dla sklepów, ich właściciele wiedzą, że nie muszą sprzedawać towaru od razu. W dzisiejszych warunkach dużej niepewności jest to kwestią kluczową, bo nikt nie wie, czy obostrzenia nie ograniczą możliwości sprzedaży. Nie zdarza się jednak, by ktoś nagle odwoływał zamówienia.
COVID-19 nie utrudnia eksportu?
Pandemia i wprowadzone restrykcje spowodowały duże ograniczenia sprzedaży ze względu na utrudnienia logistyczne dotyczące przeładunków i obrotu kontenerami. Aktualnie takich kłopotów już nie ma, a zainteresowanie naszymi wyrobami rośnie. Wyeksportowaliśmy do Chin o 50 proc. więcej naszych wyrobów niż w roku ubiegłym.
Pandemia okazała się szansą?
Tak bym tego nie nazwał, jednak zmienił się charakter kontaktów handlowych, pojawiła się też możliwość ekspansji na inne rynki. Azja wciąż się rozwija i ma duży potencjał – przeciętnie Chińczyk konsumuje ok. 35–37 litrów mleka rocznie, przy ok. 270 litrach w Europie. W Polsce to ok. 225 litrów, we Francji 375 litrów, w Niemczech ponad 300, a w krajach skandynawskich nawet powyżej 400 litrów. Jednak ze względu na to, że na Dalekim Wschodzie populacja jest ogromna, to każdy litr wzrostu konsumpcji wywołuje ogromny wzrost popytu.
W Unii Europejskiej mamy nadwyżkę w produkcji mleka o ok. 30 proc., w takim samym stopniu dotyczy to Polski i Mlekpolu, trzeba to wyeksportować. Wzrost popytu na odległych rynkach to dla nas świetna okazja, którą staramy się wykorzystywać.
To zabezpieczenie przed twardym brexitem?
Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może zmienić zasady funkcjonowania rynku, łącznie z koniecznością ponownego uregulowania umów handlowych. Dużym problemem będzie wprowadzenie ceł. Nie chcemy tracić szansy na dotarcie do obecnych tam Polaków. To, że świadomie wybierają rodzime produkty, to nasz duży atut, ale również ważne zobowiązanie. Taką tendencję obserwujemy w całej Europie Zachodniej, mieszkający w różnych krajach Polacy wymuszają na detalistach obecność naszych produktów na półkach i promują je wśród innych narodowości. Ciekawy jest przykład Irlandii – pomimo że tamtejszy rynek ma spore nadwyżki produkcji, to sklepy i tak kupują towar z Polski.
Wygrywamy z zachodnią konkurencją?
Dajemy sobie radę, chociaż konkurencja jest bardzo silna. Mleczarstwo na świecie jest skonsolidowane. Działają duże, silne, nowoczesne firmy, które mają szeroką ofertę i znacznie większe możliwości przerobowe. Chwilowy spadek w jednym segmencie szybko rekompensują wzrostem w innych. Polscy producenci nie mają jeszcze takich możliwości, więc trudno być nam równorzędnym partnerem w negocjacjach na temat dużych wolumenów. Wciąż jednak się rozwijamy, wytwarzamy wysokiej jakości produkty, które są doceniane przez konsumentów.
Wydaje się, że europejskie aspiracje są inne – wspierane mają być małe, rodzinne firmy, produkujące niewielkie ilości. Uchodzą za bardziej ekologiczne.
Tak, ale jedno nie wyklucza drugiego – miejsce na rynku jest dla wszystkich. Mniejsi producenci utrzymają się, gdy będą dostarczać produkty premium – wysokomarżowe.
Nowy zielony ład powinien zacząć się od dbałości o środowisko. Dlatego współpracujemy z polskimi producentami mleka i wspieramy ich w zmniejszaniu nawożenia czy utrzymaniu odpowiedniego żywienia zwierząt. A to wymaga dużych nakładów finansowych. Nasi pr … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS