W piątek Senat zajął się wnioskiem o powołanie Lidii Staroń na rzecznika praw obywatelskich. Dla olsztyńskiej senator miało to być ukoronowanie wielomiesięcznych zabiegów.
Chcesz dostawać mailem najważniejsze informacje z Olsztyna? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter. Prześlij go także rodzinie i znajomym.
Staroń zaryzykowała wiele. Na szali położyła m.in resztkę mitu o swojej o niezależności. Wystawiła się też na ataki przeciwników i musiała tłumaczyć się np. ze sprawy Pojezierza, która zakończyła się uniewinnieniem atakowanego przez nią prezesa Zenona Procyka.
Staroń mogła stracić sporo w oczach wyborców, bo bardzo słabo wypadała ostatnio w wystąpieniach publicznych: powtarzała te same frazesy, unikała konkretnych odpowiedzi albo powoływała się na swoją służbę ludziom i osiągnięcia w tej dziedzinie.
Lidii Staroń wytykano też brak wykształcenia prawniczego i głosowania świadczące o tym, że jest blisko PiS-u, a wielu sprawach idzie z tą partią ręka w rękę.
Staroń zaskakująco gładko przeszła jednak przez głosowanie w Sejmie i było to dla wielu obserwatorów spore zaskoczenie. Dlatego nikt tak naprawdę nie mógł być w stanie pewien, co się wydarzy podczas decydującego senackiego głosowania.
Zarządzone zostało już w piątek, bo opozycja przeciwna PiS-owi chciała, aby PiS miał jak najmniej czasu na “urabianie” senatorów.
Ostatecznie z 99 głosujących za jej kandydaturą opowiedziało się zaledwie 45 osób. 51 osób było przeciw, a trzy się wstrzymały.
Być może był to efekt jej wystąpienia w Senacie, bo Staroń tradycyjnie unikała konkretnych odpowiedzi na zadawane jej pytania bądź robiła to chaotycznie i nieprzekonywająco.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS