A A+ A++

Chcesz wiedzieć, czym żyje Białystok? Zapisz się na nasz poranny newsletter lokalny, a nic Cię nie ominie!

Optymizmem powiało, gdy przed paroma dniami magistrat ogłosił: – Prezydent miasta Białegostoku zawiadamia o zakończeniu postępowania z wniosku pana Karola Halickiego z dnia 8 stycznia 2020 roku w sprawie ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej na działce (…) przy ul. Modlińskiej w Białymstoku (…). Wniosek został wycofany przez inwestora – czytaliśmy w obwieszczeniu, pod którym podpisała się Agnieszka Rzosińska, dyrektor departamentu urbanistyki w magistracie.

Ale akapit dalej pojawia się zaskakujące zdanie.

– Jednocześnie informuję, że postępowanie w sprawie ustalenia lokalizacji inwestycji mieszkaniowej na działce (…) przy ul. Modlińskiej w Białymstoku z wniosku Pana Karola Halickiego z dnia 31 października 2019 roku jest nadal procedowane.

Czyli postępowanie zawieszono, czy nie? Pojawia się pytanie.

Bojary. Było stare, jest już nowe

O co chodzi? Działka jest ta sama. Inwestor jest ten sam. Również wniosek dotyczy tego samego budynku, czyli bloku, jaki Halicki chciałby zbudować na Bojarach, w sąsiedztwie niskiej zabudowy, na obszarze objętym ochroną konserwatorską, gdzie obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego pozwala stawiać wyłącznie… domy wzornikowe, inspirowane historyczną architekturą Bojar. Tymczasem on chce stawiać blok.

– Wycofanie jednego wniosku nie wpływa na meritum sprawy – mówi dziś w rozmowie z “Wyborczą” wprost Adam Musiuk, wiceprezydent nadzorujący departamenty związane z przestrzenią miejską Białegostoku.

Dlaczego wnioski były dwa? W jednym Halicki bazował na nowym studium kierunków i uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego Białegostoku. W drugim – na starym dokumencie. Wycofany wniosek dotyczy starego studium.

Ale miasto ma jasną odpowiedź.

– Wnioskodawca chciałby zbudować ten obiekt na podstawie specustawy mieszkaniowej. Nie jest to jednak obszar poprzemysłowy – mówił już na łamach “Wyborczej” wiceprezydent Adam Musiuk.

Dodawał też, że na Bojarach obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który pozwala tu zbudować budynek jednorodzinny, zgodny z wzornikami.

– Plan ten powstawał przy współpracy ze społecznością lokalną. Udało się zawrzeć w nim dobre zapisy ochronne oraz wprowadzić zabudowę wzornikową, jaka ma powstawać na wolnych działkach. Istnieją również wskazania konserwatorskie chroniące Bojary przed zabudową zbyt wysoką i taką, gdzie mieszkałaby zbyt duża liczba osób. I tych ustaleń należy się trzymać – komentował.

Koalicja antyblokowa

Społecznicy są zaskoczeni, że ktoś w ogóle chce inwestować wbrew zapisom w planie. Zadziwia ich też postawa architektki Barbary Kokoszkiewicz, która wzięła zlecenie, wiedząc, co na Bojarach można, a czego nie można.

Przeciwko pomysłowi inwestora, by przy Modlińskiej postawić blok, zaprotestowało już stowarzyszenie Nasze Bojary.

– Poprosiliśmy prezydenta o negatywne rozpatrzenie wniosku – mówi dziś w rozmowie z “Wyborczą” szef stowarzyszenia, a jednocześnie radny białostockiej totalnej opozycji spod znaku PiS Zbigniew Klimaszewski.

W stanowisku stowarzyszenie pisze m.in., że planowana inwestycja “jest rażąco niezgodna z zapisami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego”.

– Podnosimy też, że taki blok swoimi gabarytami zrujnowałby bojarski krajobraz – dodaje Klimaszewski. I kontynuuje: – Środowisko lokalne wyraża sprzeciw i oburzenie w sprawie próby zbudowania w zabytkowej części Bojar obcego elementu.

Przypomina, że nawet Spółdzielnia Mieszkaniowa “Zachęta” przy Starym Rynku nie zbudowała bloków, ale postawiła tzw. domy bojarskie, dostosowując się do krajobrazu kulturowego dzielnicy. Dlatego Klimaszewski nie widzi żadnych powodów, by w tym przypadku miało być inaczej. I powołuje się na obowiązujący plan.

Protest złożył także białostocki oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Suchej nitki na pomyśle Halickiego nie zostawili specjaliści zasiadający w Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej.

W walkę o Bojary włączyli się prywatnie pracownicy Galerii im. Sleńdzińskich – w większości to historycy. Podpisali się przeciwko planom inwestora. A galeria jedną ze swoich siedzib ma właśnie na Bojarach, przy ulicy Wiktorii, w wyremontowanym drewnianym domu.

– Widzimy, że coraz więcej osób spaceruje po Bojarach, docenia je. Odwiedza nas w galerii. Taki “gargamel” zniszczyłby Bojary. Zostało z nich tak naprawdę kilka ulic i nie powinno się na nich nic nowego wstawiać. Powstały przecież projekty domów wzornikowych. Nikt, kto kupuje działkę na Bojarach, nie robi z tego powodu problemów – komentuje szefowa galerii Jolanta Szczygieł-Rogowska.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejny rok cierpliwości dla łódzkich kierowców. Ruszają wielkie remonty ulic
Następny artykułCzy częstochowską Hutę znów czekają kłopoty?