A A+ A++

Robert Louis Stevenson spędził noc w swoim łożu boleści okryty koszmarem, który zstąpił jak szybko formująca się mgła, kotłując razem wspomnienia i porzucone myśli. Choroba nękała Stevensona przez całe życie. Cierpiał szczególnie po tym, gdy w 1884 roku wraz ze swoją żoną Fanny, przeniósł się do Dorset na wybrzeżu Anglii. Robert spędził poprzedni wieczór próbując wrócić do zdrowia po infekcji dróg oddechowych, ale gorączka nie pozwalała mu na spokojny sen. Fanny w końcu obudziła go po tym, gdy kilkukrotnie krzyknął przez sen.

Ku zaskoczeniu kobiety, mąż skarcił ją za obudzenie go. Chciał pozostać w tej mieszance myśli, w której zaczął tworzyć się pomysł – piękna opowieść o bogeymanie i jego lustrzanym przeciwieństwie, dżentelmenie. Stevenson, wówczas trzydziestokilkuletni, był już znanym autorem, po tym jak opublikował w 1881 roku „Wyspę skarbów”. Po obudzeniu wstał i zszedł na dół by zjeść posiłek z rodziną. Był jednak, jak to zauważył jego pasierb Lloyd Osbourne „w bardzo zaabsorbowanym nastroju”, spiesząc się „ze swoim posiłkiem – coś niesłychanego dla niego – a wychodząc powiedział, że pracuje z niezwykłym powodzeniem nad nową opowieścią”. Pisarz zostawił jasne instrukcje: nie wolno mu przeszkadzać, nawet jeśli dom zacznie się palić.

Przez trzy dni Stevenson pisał bez przerwy, zapełniając w łóżku kolejne stronice. Później Fanny rozmyślała nad tym momentem w ich życiu, zastanawiając się nad tym, co zainspirowało Stevensona do pisarskiego maratonu przy powieści „Niezwykły przypadek doktora Jekylla i pana Hyde’a”. Przypomniała sobie, że jej mąż niedługo przed tym czytał artykuł we francuskim czasopiśmie naukowym o podświadomości, funkcjonowaniu umysłu i ukrytych pragnieniach. Ale nie była to jedyna rzecz, obecna w głowie Stevensona, podczas wspomnianego snu. Było też coś innego i Fannie o tym wiedziała: „jego wspomnienia o Deaconie Brodiem”.

Stevenson, wówczas trzydziestokilkuletni, był już znanym autorem, po tym jak opublikował w 1881 roku „Wyspę skarbów”. Po obudzeniu wstał i zszedł na dół by zjeść posiłek z rodziną. Fot.: pl.wikipedia.org

Zobacz też: Mroczniejsze niż fabuła „Sukcesji”: Rupert Murdoch i brutalne porwanie

Kim był Deacon Brodie?

Na pierwszy rzut oka Brodie mógł być podobny do każdego innego dobrze sytuowanego młodzieńca w XVII-wiecznym Edynburgu. Był utytułowanym rzemieślnikiem, znanym przede wszystkim ze swoich umiejętności stolarskich. (W dzieciństwie Stevenson, który również pochodzi z Edynburga, miał w swoim pokoju regał i komodę stworzoną przez Brodiego). Brodie należał do rady miejskiej i służył w niej jako „diakon cechu rzemieślniczego” – stąd jego przydomek, Deacon (Diakon). Urodził się w 1741 roku jako William Brodie, syn odnoszącego sukcesy budowniczego. Kiedy jego ojciec zmarł, odziedziczył po nim majątek o wartości 10 000 funtów (dziś to około 2,1 mln dolarów) – zawrotną sumę w czasach, gdy przeciętny Brytyjczyk mógł zarobić kilka funtów rocznie.

Brodie zarabiał aż 600 funtów rocznie, co plasowało go w szeregach najbogatszych ludzi w Edynburgu. Te szczęśliwe okoliczności dodawały „szczególnego wrażenia w chodzie” szczupłego mężczyzny o młodzieńczym wyglądzie, pozwalając mu ubierać się w piękne garnitury, często całe białe, jak zauważył później jeden z kronikarzy życia Brodiego.

Ale Brodie miał też ciemną stronę swojej natury. Uwielbiał hazard, regularnie przepuszczał duże sumy na walkach kogutów. (Sam trzymał w domu kilka kogutów w zagrodzie, na ogromnej plebani z wysokimi sufitami, na których widniały murale przedstawiające scenę biblijną – Pokłon Trzech Króli). Brodie imprezował i pił – zarówno w ekskluzywnych jak i bardziej szemranych miejscach, był członkiem edynburskiego Cape Club i częstym klientem jednej z najgorszych spelun w mieście, tawerny Fleshmarket Close.

Prawdopodobnie to właśnie jego rozrzutna natura pomogła mu spaść z ekskluzywnego świata do podziemi i stać się jednym z najbardziej znanych brytyjskich przestępców. W nocy przemieniał się w znakomitego włamywacza, zasłaniając twarz krepą. Buszował tak po mieście przez 20 lat. Często okradał przyjaciół i znajomych – wynajdywał dogodne momenty, by podkraść im klucze, tworzył duplikaty, odkładał oryginały, a później używał kopii, by wejść do ich domów czy firm.

Brodie rozpoczął swoje podwójne życie prawdopodobnie już w 1768 roku, ale jego najbardziej „płodny” okres to osiemnaście miesięcy, począwszy od lipca 1786 roku. W tym czasie zbliżył się do dwóch mężczyzn, którzy stali się jego głównymi wspólnikami – komiwojażera George’a Smith’a i John’a Brown’a, skazanego przestępcy uciekającego przed szkocką policją, któremu groziła deportacja do zagranicznej kolonii karnej. Trio, które lubiło spędzać czas pijąc i oglądając walki kogutów, szybko nawiązało przyjaźń. Od tego momentu Gang Brodiego rozpoczął serię włamań, począwszy od sklepu złotniczego, okradzionego następnej jesieni.

Następnie Gang napadł na jubilera na Bridge Street, wynosząc dziesięć cennych zegarków; kolejny był sklep spożywczy na St. Andrew Street, skąd ukradli 350 funtów bardzo drogiej czarnej herbaty; a nawet na Uniwersytet w Edynburgu, który stracił wartościową pamiątkę szkolną – srebrną buławę – na rzecz bandytów.

Do stycznia 1788 roku „władze wytężały wszystkie nerwy, by odkryć” odpowiedzialnych za rosnącą liczbę kradzieży, które zgodnie z ówczesną kroniką „siały postrach w sercach zamożnych” edynburczyków.

Brodie, niezauważony, zaplanował swój największy skok. Miejski Urząd Skarbowy był bardzo kuszącym celem, więc po kolacji składającej się z kurczaka, śledzia, ginu i piwa, w pewien wiosenny wieczór, Brodie, Smith, Brown i jeszcze jeden mężczyzna włamali się tam uzbrojeni w pistolety. Niewiele się jednak wzbogacili, gdyż ich idealna noc została zepsuta przez powrót pracownika Biura Akcyzy. Brodie i spółka musieli wykonać pospieszny, niezorganizowany odwrót.

Policja zintensyfikowała poszukiwania, a edynburskie gazety zapełniły się ogłoszeniami zamieszczonymi tam przez śledczych z prośbą o informacje od społeczeństwa. Wzrosła również nagroda: 150 funtów i obietnica ułaskawienia – była to sztuczka mająca na celu rozbicie współspiskowców. Zadziałała.

Pierwszy pękł Brown, potem Smith. Brodie „ledwo uciekł… przed węszącym stadem gończych psów” z kraju i ulotnił się do Amsterdamu, jak zaznaczył w … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDrukarka 3D w hrubieszowskim Zespole Szkół nr 1
Następny artykułKłusownicy łowili ryby na rzece Wieprz. W mieszkaniach trzymali sieci rybackie i wnyki