- Kiedy kraje Europy Wschodniej weszły do Unii, zawarto układ: ich rządy zgodziły się znieść bariery handlowe, tak by zachodnie firmy zyskały dostęp do ogromnych rzesz konsumentów
- W zamian za to zachodnie rządy obiecały transferować unijne pieniądze na wschód, tak by były blok sowiecki mógł zbudować pilnie potrzebną mu infrastrukturę
- Unijna “polityka spójności” miała działać jak magiczna różdżka: Wschód zaczął nadrabiać dystans dzielący go od reszty klubu
- Największymi “wygranymi” takiego obrotu sprawy okazały się kraje zachodnioeuropejskie, które teraz chcą przykręcić kurek twierdząc, że nie mogą dłużej “wpłacać do kasy UE znacząco więcej niż otrzymują”
- Pomysł, że w unijnej grze budżetowej są “przegrani” i “zwycięzcy” jest ekonomicznie błędny – wszyscy jesteśmy beneficjentami netto unijnego wspólnego rynku
Historyjka, którą bogate kraje zachodnioeuropejskie opowiadają same sobie, brzmi ładnie: To oni są szczodrymi wujkami, którzy pomagają biedniejszym wschodnim krewniakom, ci zaś z kolei wiszą na unijnych dotacjach i dobrej woli tak zwanych unijnych “płatników netto”. Lubią też przedstawiać te kraje jako zachłannych niewdzięczników, wskazując na eurosceptyczną retorykę takich przywódców jak węgierski premier, Viktor Orbán czy Jarosław Kaczyński.
Jednak szerszy, makroekonomiczny obraz pokazuje całkowicie inną rzeczywistość, bo wbrew obiegowemu przekonaniu, większość pieniędzy w Europie płynie ze Wschodu na Zachód, a nie odwrotnie.
Kiedy kraje Europy Wschodniej zaczęły wchodzić do Unii Europejskiej, zawarto układ. Wschodnioeuropejskie rządy zgodziły się znieść bariery handlowe, tak by zachodnie firmy zyskały dostęp do ogromnych rzesz konsumentów, którzy bardzo chcieli … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS