A A+ A++

  Koronawirus zapędził nas z powrotem pod rodzinne strzechy. Pogardzana tradycja znowu nas dopadła. Nie będzie złamań na stokach narciarskich ani hulanek, chlania i ćpania w austriackich kurortach – jak to drzewiej bywało. Tak właśnie spędzali święta lewicowo liberalni europejczycy, bogatsze elity, którym wolny czas Bożego Narodzenia kojarzył się ze świecką kolędą w galerach handlowych w czasie szału zakupów prezentów i wolnym czasem do dobrej zabawy. Kro tam jeszcze pamiętał o tym czemuż to w ogóle zawdzięczamy ten wolny czas? Skad się wzięła wolna od pracy niedziela? Kto jeszcze chwali w ten dzień Pana Boga? Czym są Narodziny Chrystusa?

  Koronawirus zrównał nas wszystkich wierzących i niewierzących, bogatych i biednych I uwięził we własnych czterech ścianAch. Po fali listopadowych demonicznych wstrząsów na ulicach ociekających wszelkim bluźnierstwem i rynsztokowym wrzaskiem – nieco ucichło. Powoli Kościół katolicki podnosi się z milczenia. Powracają głosy, których w listopadzie nie było słychać – głosy obrony godności człowieka, stworzenia o transcendentnym pochodzeniu, ponad tym co doczesne i ulotne. Bolą też ofiary po stronie Kościoła. Nie tylko te głośno omawiane jak niedopełnienie obowiązku wobec najsłabszych i pokrzywdzonych przez zdeprawowanych księży. Boli odsunięcie głosów silnych i odważnych poza kościelną akceptację. Szczęśliwie mamy „you tube” i ojciec August Pelanowski może głosić swoją głęboko teologiczną, biblijną rekolekcję dla nas wszystkich, gdy brakuje nam w kościele dość silnych moralnie i intelektualnie, pasterzy. 

  Nie jest przypadkiem, że także za oceanem, w Ameryce,  jedna z postaci tegorocznej Bożonarodzeniowej szopki na placu Św. Piotra w Watykanie kojarzy się z Molochem. Jak przypomina ojciec Pelanowski – Moloch to był demon palący dzieci. Dostrzegamy zagubienie papieża Franciszka – jakby się on nam miotał pomiędzy pokusą nowoczesności i tradycją, trącając poczucie misji, roztropność i rozwagę. Nie jest to ten typ jezuity do którego tradycja europejska nas przyzwyczaiła. Jezuici byli najsilniejszym intelektualnie zakonem, wielu jego członków  zdobywało wysokie uniwersyteckie wykształcenie, zarzucano im  posiadanie nawet własnego wywiadu. Tych zalet u papieża Franciszka nie ujawniono dotychczas. Brał udział papież Franciszek we wniesieniu przed ołtarz Bazyliki św. Piotra figury indiańskiego bóstwa, co wywołało u wiernych zgorszenie a u postępowców radość. Zawiesił także papież Franciszek swoją odpowiedzialność za moralne kierowanie wiernym ludem. Zapytany o udzielanie Komunii św.  rozwiedzionym odpowiedział, iż nie czuje się zdolnym do oceniania tych czynów. Zatem któż ma mas prowadzić i moralnie umacniać jeśli nie On?! Umywanie nóg muzułmanom poszło już Franciszkowi w zapomnienie. Obecny papież robi wrażenie osoby nieco dziecinnej, może dobrotliwej ale i powierzchownej w ocenie tego co jest mu chyba przez kogoś podsuwane. Niepewny swojej roli papież Franciszek wcale nie jest tym, którego próbuje kreować twórca filmu „Dwóch papieży”.

 Z ociąganiem pozbywa się nasz kler czarnych owiec, nieudolnie zwalcza przestępców we własnym gronie. List papieża Benedykta VI, który papież emeryt upublicznił w minionym roku,  był ostrą i wstrząsającą krytyką grzesznych zjawisk do jakich dopuszczono się także z winy hierarchów Kościoła. Zatem Kościół nasz polski miał czas by przygotować się na obecny atak. Do listopadowych „strajków kobiet” dołączył przecież inny ból – ksiazka księdza Dariusza Oko „Lawendowa mafia” – która jest dramatycznym krzykiem o wydobycie się kleru z grzechów, które niszczą kościół od środka. 

  Bolesna to i wstrząsająca lektura,  która wierzącemu człowiekowi karze dokonać samodzielnej odnowy swojej teologicznej sily i powrotu do Ewangelli i filozofii naszej wiary. Pomaga w tym stary dobry papież Benedykt, który we wspomnianym liście przypomina także czy jest istota nasze wiary:

” … pierwszym fundamentalnym darem jaki wiara nam oferuje jest pewność ze Bóg istnieje.Świat pozbawiony Boga może jedynie być światem pozbawionym znaczenia. Albowiem skąd wszystko, co jest, się wywodzi. W każdym razie nie ma on żadnego celu duchowego. W jakiś sposob jest i nie ma ani celu ani sensu. W takim razie nie ma żadnych standardów dobra i zla. W takim razie tylko to, co jest silniejsze może zaznaczyć swój autorytet. Władza jest zatem jedyną zasadą, prawda się nie liczy, nie istnieje .

  Jedynie wówczas, gdy rzeczy mają przyczynę duchową, są zamierzone i stworzone – tylko wówczas gdy istnieje Bóg Stwórca – który jest dobry i chce dobra – może życie człowieka także mieć sens. 

To, że istnieje Bóg jako Stwórca i miara wszechrzeczy, jest przede wszystkim pierwotną  potrzebą. Jednak  Bóg, który nie wyrażałby siebie w ogóle, który nie dałby siebie poznać, pozostałby założeniem i tym samym nie mógłby określić kształtu naszego życia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGrupa naukowców i lekarzy nie chce szczepień na COVID-19. Zdecydowana odpowiedź ministerstwa
Następny artykułNowe wiaty śmietnikowe w mieście!