W weekendy mam zbiórkę kowidków, czyli pandemicznych dziwolągów, w podziale na nasze i międzynarodowe. Resztę dni powszednich zapełniam tematami, które przyjdą mi do głowy. Ale te plany niweczy czasami bieżączka, która się przytrafia po drodze i muszę przesuwać swoje zaplanowane tematy. Po tempie tego przesuwania widzę kiedy i jakie wątki z aktualności mnie ogarniają, ale w służbie czytelnikowi, nie mogę przecież zamknąć na nie oczu. Zwłaszcza, że właściwie nie oglądam telewizji, więc jestem od taktycznych wzmożeń mocno uodporniony. Ale zawsze coś przecieka, zwłaszcza przez Sieć, w której muszę siedzieć siłą rzeczy.
Temat imigracyjny posłałem w artykule do „Do Rzeczy”, a umówiliśmy się, że nie będę się powtarzał w Dzienniku i u nich. O kryzysiku imigracyjnym powiedziano już właściwie wszystko i temat przycicha, z powodów, o których na końcu. Ale dla mnie jest to powód do kolejnej próby zrozumienia samobójczej taktyki opozycji. Zachowują się stadnie, bez żadnej logiki, w dodatku wychodzą później na bęcwałów i to nie przed pisowcami, ale przed idolami swoimi. Ale powolutku.
Szalejąca opozycja
Na zasadzie Ziemkiewiczowskiej małpy w klatce objawiła się i odwróciła taktyka niegdyś używana przez PO. Polegała ona na tym, że Kaczyńskiego w opozycji trzymało się w klatce medialnej (wtedy w telewizjach było 3:0 dla Platformy) i jak coś nie szło, to się kopało w klatkę z Kaczyńskim, waląc go w czułe miejsce, małpa skakała do kraty, pokazywała swą wściekłą twarz, lud rozumiał (jeśli zapomniał) jaka jest alternatywa rządów Platformy, a wtedy wychodził Tusk – cały na biało – pokazywał: widzicie, kto zamiast nas? To działało aż do momentu, gdy PiS się zorientował i małpa przestała skakać na każde kopnięcie i nagle okazało się w ciszy, że tylko jakiś awanturnik kopie w klatkę i to coraz zajadlej. Końcowym efektem tego było to, że PiS dostał wolność i banana władzy oraz zamknął w klatce PO. I też zaczął kopać w klatkę.
Było kilka takich kopnięć, ale potem okazało się, że wystarczy tylko się pojawić przy klatce, nawet odczekać, to tamci z nudów i tak zaczną szaleć. Za prowokacyjne do skoku uważam kilka elementów: wprowadzenie podziału na LGBT i resztę świata w czasie kampanii prezydenckiej, która tematycznie ustawiła korzystny dla PiS-u podział. Potem były już wariacje typu orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. To też był pewniak, z tym, że bardziej niebezpieczny, bo tu zdania są prawie równo podzielone. Ale pomogły dziewuchy i bezczeszczenie kościołów i „element piwotalny”, nie lubiący takich ekscesów cofną się do domów i do PiS-u. No tak, znowu Kaczyński to nieźle rozegrał.
A propos „elementów piwotalnych”, to ta opozycja jednak głupia jest. Ja już o tym pisałem, że mądra by się nam przydała jak nic, nawet i bez objęcia przez nią władzy. Ale po co nam głupia? No bo popatrzmy – w Sejmie jest na styk z większością, liczy się każda chwiejna szabelka, która może doprowadzić do utraty większości i może – obalenia rządu. A opozycja rzuca się jak sfora na każdego takiego, wystarczy tylko, że w jakimś głosowaniu nie podniesie ręki razem z nią. To spotkało Kukiza, czy Konfederację, z którymi jak by się opozycja dogadała to mogłaby pograć o wiele. A tu nic. Kaczyński dobiera to stąd to stamtąd, a u totalnych pełny ostracyzm i ani kroku w bok. Nawet sami skaczą sobie do gardeł za nie dość radykalną postawę.
Teraz była jeszcze bardziej niebezpieczna, powiedzmy po bandzie, próba z „lex TVN”, trochę to kapiszonowato wyszło, choć pod Sejmem w tej sprawie mogliśmy zobaczyć wszystkie oddziały wiarusów z poprzednich kampanii: w sprawie demokratyzacji, oporu bezpośredniego, tęczowości, praworządności i ogólnej antytegowości. Ale Pan Bóg jednak upodobał sobie Kaczyńskiego. No, bo w to, że się tam w trójkę z Putinem i Łukaszenką umówił na ten numer, to nie uwierzę, choć wielu totalnych ultrasów będzie snuło taką fantasmagorię. No bo kryzys na granicy białoruskiej – jeśli sobie z nim poradzi – spadł PiS-owi jak z nieba. I nawet nie chodzi o odegranie roli surowego szeryfa, co się może podobać twardemu elektoratowi. Chodzi o opozycję.
“Wylazło wszystko”
Kryzys imigrancki walnął w opozycyjny kamień i można gołym okiem zobaczyć kto pod nim mieszkał. Bo wylazło wszystko. I politycy, i komentatorzy, eksperci, prawnicy i dziennikarze. Wygadywali kompletne bzdury, dotarli już do granic absurdu, jak Jachira, Frasyniuk czy poseł ganiający się ze Strażą Graniczną. Do tego doszła cała rzesza pożytecznych idiotów, bo tylu to jeszcze w Polsce nie można kupić. Ci powielali jak z kalki tezy z ruskich telewizji, że Polska nie chce przyjąć ofiar własnych działań w ramach NATO, które spowodowały falę uchodźców (nie wiadomo tylko dlaczego akurat w połowie sierpnia, a wcześniej nie). I to piszą mi znajomi, o których wiem, że tak.. myślą. Czyli myślą, że sami myślą, a ja ich tezy tłumaczę wcześniej z rosyjskich przekaziorów. No i jeszcze jeden wątek, pojawił się i jeszcze się pałęta, choć widać, że się wypala i trzeba podłożyć coś nowego – wątek katolickiej hipokryzji. Diabełki się obryły z cytatów z Ewangelii o miłości bliźniego i świecą w oczy miłosierdziem obłudnym katolom. Do tego doszła jeszcze postępowa frakcja w sutannach, która przesiaduje w TOK FMach i prawi morały już chyba tylko czytelnikom „Tygodnika Powszechnego”.
No i pojechaliśmy po mundurowych jako psach i śmieciach, Polakach, którzy tak opiekują się Afgańczykami (dodajmy – z Somalii, posłanka widziała kiedy mapę?), tak jak za okupacji Żydami. Wreszcie ten performance na granicy z próbami przedarcia się do „uchodźców w potrzasku”, czyli próbami nielegalnego przekroczenia granicy białoruskiej. I naród to widzi, widzi wysadzanie podstaw polskiej integralności, plucie na mundur, wyzywanie wojska od faszystów. Gdybym był spin doctorem Kaczyńskiego to lepszej jazdy na obniżenie popularności opozycji bym nie wymyślił. Prof. Sadurski zadeklarował, że jak po tych wydarzeniach dalej wzrośnie PiS-owi w sondażach to on się z narodu wypisuj. Szykuje się więc kolejna fala emigracji wewnętrznej, tropem córki premier Kopacz. Czyli trasą na Żoliborz.
No i końcóweczka. Jak za Ciamajdanu z 2016 roku. Przypomnę, że wtedy akcja przejęcia władzy spaliła na panewce, Niemcy przyznali Kaczyńskiemu prawo do rządzenia i uznali konieczność paktowania z nim, a biedni posłowie okupujący trybunę sejmową nic o tym nie wiedzieli i za biezdurno dojechali tak do Wigilii i Sylwestra, podśpiewując sobie w ławach obelżywe kolendy-zaleskie o Kaczorze-dyktatorze. Teraz też – natarcie posłów na granicę w pełnym rozkwicie, a tu Unia oświadcza, że popiera integralność i nie da sobie jeszcze raz zrobić kuku jak w 2015 roku. A my tam na granicy cały czas te pociągi wysadzamy. Nadgorliwość jak widać jest gorsza od faszyzmu.
No bo jak się jest w polach i lasach, by przerzucić karmę dla kota (5000 kilometrów w kocich nogach to nie przelewki) przez granicę to się nie wie, że „kulig nie udał się” i jest zmiana narracji. Bo by to zobaczyć, to trzeba być w zasięgu „przyjaznej telewizji”, która też zobaczyła, że przegięła i z dnia na dzień zmieniła narrację z „otwieramy się” na „siedzą po białoruskiej stronie”.
Jezu, kiedy w Polsce będzie jakaś porządna opozycja? Chyba trzeba ją będzie samemu zrobić. Ale wtedy obaj adwersarze równo rzucają się na takiego delikwenta. W końcu jest gdzieś jeden filar III RP, jednoczący obozy walczące niby na śmierć i życie. Ty filarem jest integralność Polski plemiennej.
Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Czytaj też:
Kuriozalne zachowanie Sterczewskiego na granicy. Poseł zabiera głosCzytaj też:
“To pierwszy krok do działań przestępczych”. Będzie interwencja KRRiT ws. Frasyniuka
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS