Lubię szukać miejsc, gdzie zatrzymał się czas. Najlepiej to widać w pejzażu odchodzącego świata. Wśród szczątków maszyn porzuconych w wysokiej trawie, pomiędzy zardzewiałym siewnikiem i zdradliwie szczerzącymi kły bronami, pomiędzy układającą się do wiecznego snu szopą i zimną kuźnią.
Pośród tego cmentarzyska widuję nieraz pana Heńka. Nie wiem, ile ma lat, ale patrząc na niego, myślę sobie, że musi pamiętać stworzenie świata. Za komuny był lokalnym bogiem. Pracował w ekipie załadunkowej. Ładował ludziom na wozy i przyczepy węgiel, cement, nawozy. Klienci aż bili się o niego. Za piwo dostawali jeden worek cementu więcej. Wtedy nikt nie był dobry z matematyki. A nawet gdyby prezesowi spółdzielni chciało się liczyć, to i tak nie mógłby panu Heniowi podskoczyć. Miałby go zwolnić? A kogo by znalazł na jego miejsce?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS