A A+ A++

Rząd doświadcza właścicieli firm chaotycznymi restrykcjami, spóźnia się z pomocą i nie śpieszy nawet z drobnymi gestami, które mogłyby poprawić atmosferę. I jak tu dziwić się buntowi przedsiębiorców?

Pandemia i związane z nią obostrzenia nękają nas już blisko rok. Końca nie widać. Szczepionek, które dają nadzieję, na razie jest jeszcze mało, bo ich produkcja ruszyła niedawno. Szczepienia potrwają zresztą długo. A przecież wiele firm od miesięcy nie może działać, pustkami straszą zamknięte bary i restauracje, hotele, kina i teatry, lotniska, galerie handlowe, siłownie, domy weselne… Ludzie nie pracują, nie zarabiają, siedzą bezczynnie w domach. To musi rodzić frustrację. Oliwy do ognia dolewają mnożące się niezrozumiałe, nieprzemyślane i wprowadzane z zaskoczenia decyzje rządu o obostrzeniach. Nie ma spójnego planu, nie ma mapy drogowej. Właściciele zamkniętych firm nie wiedzą, kiedy ich biznesy będą mogły znów działać, nie mogą nic zaplanować.

Jakby tego było mało, nie dociera do nich obiecana, i tak zresztą późno, rządowa pomoc. Ten najwyraźniej zlekceważył drugą falę pandemii. Uznał, że skoro wiosną, po pierwszej fali, udało się uratować większość firm i miejsc pracy, a do tego kwota wsparcia przekroczyła ponoć potężne 150 mld zł, to dalej jakoś to będzie. Niestety, nie jest. Firmy zamknięte na skutek wprowadzonego w listopadzie lockdownu do dziś nie dostały pieniędzy z nowej puli pomocy. Słyszą o 20 mld zł, które mają je zasilić, ale ciągle ich nie widzą. Zresztą tym razem pomoc adresowana jest do wybranych branż, które rząd arbitralnie uznał za najmocniej dotknięte kryzysem. Za burtą znalazło się wielu ich kontrahentów i firm z innych branż, których kłopotów rząd po prostu nie dostrzegł.

W tej sytuacji przedsiębiorcy mówią: dość. Zapowiadają masowy powrót do pracy wbrew zakazom, otwarcie knajp, hoteli, stoków i wyciągów narciarskich. Smaczku tej sytuacji dodaje fakt, że na czele protestu stoją przedsiębiorcy z gmin górskich, które tradycyjnie sprzyjają rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Teraz zapowiadają „góralskie veto” przeciw zakazom prowadzenia działalności.

Czy rząd zdoła powstrzymać bunt przedsiębiorców? Frustracja i złość są ogromne. Wiele firm stoi dziś na granicy bankructwa. Ich właściciele mają na głowie kredyty, leasingi, pensje pracowników, muszą utrzymać rodziny. A zima to dla wielu z nich okres, w którym uzyskują zdecydowaną większość swoich przychodów. Wątpliwe więc, by przestraszyli się mandatów. Pomóc mogłoby pewnie ponowne potęż … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKalendarium rok 2020 – I półrocze
Następny artykułNiedzielny zimny prysznic nie budzi niepokoju. “W Zakopanem powinno wszystko wrócić do normy”