– Podobnie jak przy “Wilku Stepowym”, który zainspirował “Wilka Chodnikowego”, tak przy “Bladym Królu” najbardziej zapładniający był sam tytuł. Nie są to moje ulubione książki, choć David Foster Wallace jest jednym z najważniejszych pisarzy, z jakimi dane mi było obcować. Tytuł jest spoiwem dla treści nowego albumu – w figurze Bladego Króla łączą się wszystkie istotne wątki, które na niej poruszam.
Rozmowa z Biszem w Tygodniu Bydgoszcz ‘Gazety Wyborczej’ TOMASZ LEBIODA/PAN JULIAN
Wallace w “Bladym Królu” bierze na warsztat największe wyzwania egzystencji. Ty też, ale w bardziej osobistej formie. To oczyszczający zabieg?
– Doświadczenie swoistego katharsis było ideą przewodnią nowego materiału. Nie bez powodu pojawiają się na nim nawiązania do antyku, tragedii i losu rozumianego jako fatum. Już od dawna traktuję swoją artystyczną drogę jako swego rodzaju wiwisekcję – prawdziwego człowieka, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami w zderzeniu ze współczesnością.
ROZMOWA z Bedeosem. “Pokonałem demony przeszłości”
Parafrazując wers z “Fugi” otwierającej płytę: “otwierasz oczy, król jest nagi”?
– Tutaj muszę odesłać zainteresowanych do płyty. Jest to koncept album, na którym odpowiedź na twoje pytanie rozciągnięta jest na przestrzeni dziesięciu utworów, które choć mogą istnieć samodzielnie, dopiero jako elementy układanki odkrywają swoje pełne znaczenie. Niesamowita warstwa muzyczna przygotowana przez Macieja “Kosę” Kosickiego sprawia, że podróż przez te dość wymagające treści jest zaskakująco przyjemna.
Niekiedy też po prostu smutna.
– Raczej nostalgiczna, melancholijna, bliżej japońskiej kategorii estetycznej mono-no-aware. Smutek wydaje mi się uczuciem zamkniętym, a na nowej płycie konfrontacja z przemijaniem owocuje jednak pewną afirmacją życia.
W “Bladym Królu” przyznajesz, że mimo wszystko nic byś nie zmienił. To ta pozytywna konstatacja.
– Tak, jest tu pewne echo nietzscheańskiego wiecznego powrotu, ale ujętego trochę z innej perspektywy. Przede wszystkim nic bym nie zmienił, bo nie mógłbym zmienić… To odczucie pewnej niezależnej ode mnie machiny losu, która jednak rzeźbiła w czasie i przestrzeni kształt jedynie-mojego życia, to także paradoksalna, ale istotna dla “Bladego Króla” figura.
Bisz KOBAS LAKSA
Ludzie słuchają tego, co mówią im raperzy? Usłyszałeś kiedyś, że twój tekst odmienił życie?
– Wiara w możliwość zmiany to kamień węgielny mojej przygody z rapem. I choć z rosnącym bagażem doświadczeń jest ona coraz mniejsza – nie szkodzi – bardziej realistyczne są także moje ambicje. Odmienić życie nawet jednej osoby – przecież to coś niesamowitego. Zgodnie z przysłowiem “zamiast narzekać na ciemność, zapal chociażby świeczkę” staram się mieć jakiś wartościowy udział w polskiej popkulturze – a na ile się to udaje, tego nie potrafię ocenić.
Trochę ponad rok temu wespół z Radkiem Łukasiewiczem wydałeś album “Duch oporu”. Dużo mówiliście o problemach współczesnego świata. Jest z nami aż tak źle?
– Może jeszcze nie odczuwamy tego tak bardzo na własnej skórze (a koszula bliższa ciału, wiadomo), ale nasze wnuki mogą żyć w dość nieciekawym świecie.
Jest to naprawdę zgrzytliwy chichot historii, że człowiek, dążąc do postępu, zmierza ku własnej zagładzie.
Niestety duży udział ma w tym kultura kapitalistyczna jako mechanizm, który wyodrębnił się ze świata idei i przeprogramował cały modus operandi świata i modus vivendi jego mieszkańców. Większość naszego życia to myślenie w kategorii zysku, chęć obrastania w prestiż i dobra, ułuda szczęścia w nieustannie powtarzanym konsumpcyjnym rytuale, który dotyczy już nie tylko zakupów, ale także emocji czy też pożerania czasu w postaci medialnej rozrywki. I to wszystko nie bacząc na koszta – dewastację planety, uwiąd relacji międzyludzkich, wyzysk pracowników globalnego południa…
Potem wybuchła pandemia, która wiele z tych problemów uwydatniła. Do tego pokrzyżowała wam sporo koncertowych planów.
– Niestety… Duet Bisz/Radex jest pewnym ewenementem na polskiej scenie i jako rzadki gatunek z zasady skazany jest na zagrożenie wyginięciem. Brak koncertów nie dał szansy “Duchowi oporu” na estradowe życie, a ten materiał waśnie na żywo nabiera prawdziwych rumieńców. Mimo wszystko jesteśmy z Radkiem dość krnąbrni i tak łatwo się nie poddamy. (śmiech) Z drugiej strony ten trudny rok był czasem powstawania, jak to ktoś ciekawie określił, “covidowego Wilka Chodnikowego”, czyli nowej płyty pt. “Blady Król”.
Co Biszowi dał, a co zabrał ten przedziwny 2020 rok?
– Ktoś kiedyś dał niezwykle zwięzłą i trafną definicję ewolucji – że jest ona po prostu postawieniem człowieka przed ścianą. Paradoksalnie taka sytuacja działa na mnie bardzo motywująco i zmusza do kreatywności – przede wszystkim musiałem poradzić sobie finansowo bez koncertowania i choć żonglowanie najróżniejszymi zleceniami bywa dość męczące, to zyskałem świadomość, że jestem w stanie poradzić sobie nawet w trudnych warunkach, nie rezygnując z twórczej pasji. To co ten rok mi odebrał, to przede wszystkim czas, który chciałem spędzić z rodziną – niestety ze względów bezpieczeństwa moja córka widuje swoich dziadków zasmucająco rzadko.
Wielu wierzyło, że pandemia będzie zimnym prysznicem albo nowym początkiem, który pozwoli światu lepiej się zorganizować. Teraz tracą już nadzieję. A Ty?
– Takie wyjątkowe sytuacje pozwalają tym bardziej unaocznić, jak bardzo istota ludzka jest niereformowalna. Delfiny odwiedziły Wenecję, smog zniknął z miast, świat się zatrzymał – na moment. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy: “jakie to piękne!”, po czym wróciliśmy do starych nawyków.
Śledziłam w mediach społecznościowych promocję tej płyty, która była zupełnie inna od poprzednich – stopniowo ujawniałeś okładkę, fragmenty utworów. Skąd pomysł na ten koncept?
– Po prostu lubię się bawić w ten sposób. (śmiech) Taka forma gry z odbiorcą jest dla mnie świetnym patentem na wykorzystywanie social mediów, od których jako introwertyk na co dzień raczej stronię. Jednak dla artysty na współczesnym rynku kultury media społecznościowe okazują się często niezbędne, dlatego tym bardziej cieszę się, że znajduję sposoby, aby korzystać z nich w zgodzie ze sobą.
Jakiś czas temu odebrałeś nagrodę Popkillera za album dekady dla “Wilka Chodnikowego”. “Blady Król” może nawiązać do sukcesów tamtej płyty?
– To nawiązanie wyszło całkiem naturalnie i bez wyraźnego zamiaru. Marcin Flint napisał, że duchem “Wilka chodnikowego” był idealizm, odpowiedziałem na to, że w takim razie upiorem “Bladego Króla” jest świadomość klęski ideałów. Ważnym wątkiem nowej płyty jest rozprawianie się z kategoriami “sukcesu”, “bycia sobą”, “wolności” – które dla “Wilka chodnikowego” były istotne.
Album zamykają słowa: Sator arepo tenet opera rotas tenet. Powinnam odsłuchać płytę raz jeszcze od końca?
– Tak, i słuchać jej w hermeneutyczne kółko. (śmiech)
ALBUM BISZA kupić możesz już w Kulturalnym Sklepie
Okładka albumu ‘Blady Król’ GRAFIKA: DAWID BŁAŻEWICZ
* Jarosław “Bisz” Jaruszewski – urodzony w Bydgoszczy, raper i poeta, członek hiphopowego zespołu B.O.K. Ma 36 lat. W 2012 r. wydał pierwszą solową płytę “Wilk chodnikowy”, która pokryła się złotem i sprawiła, że Bisz przebił się do czołówki polskich raperów. 12 marca 2021 roku premierę ma jego najnowszy album “Blady Król”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS