A A+ A++

BIESZCZADY / PODKARPACIE. Do coraz groźniejszych sytuacji dochodzi w gminie Solina. Mowa o niedźwiedziach, które zbliżają się zamieszkałych zabudowań, szukając tam pożywienia. Rok jest trudny, ponieważ w lasach brakuje pokarmu. Fakt jest taki, że w połowie roku, mamy tyle samo szkód wyrządzonych przez niedźwiedzie, co w całym 2022 roku! Wójt gminy Solina Adam Piątkowski przywołuje szokujące wręcz sytuacje, które miały miejsce na terenie administrowanych miejscowości. W Wołkowyi, niedźwiedź miał podejść do ogniska i zjeść kiełbaski wyrzucone przez uciekających turystów. Włodarz już po raz piąty wystąpił do GDOŚ o odstrzał. Cztery poprzednie próby zakończyły się odmową.

W Wołkowyi niedźwiedź zjadł kiełbaski z ogniska

Gmina Solina jest pierwszą gminą w Polsce, która otrzymała dofinansowanie na zakup sprzętu dla grupy interwencyjnej zajmującej się odstraszaniem i odławianiem niedźwiedzi i innych dużych gatunków chronionych. Na ten cel przekierowano do gminy 150 tys. złotych.

Adam Piątkowski, wójt gminy Solina

To zdecydowanie za mało – mówi nam Adam Piątkowski, wójt gminy Solina. – Już do pierwszych zakupów musieliśmy dorzucić 30 tys. złotych z własnych środków. Interwencji jest tak dużo, że takie pieniądze to kropla w morzu potrzeb – dodaje włodarz.

Na potwierdzenie przedstawia statystyki. W połowie tego roku odnotowano już 54 zdarzenia, w których niedźwiedzie wyrządziły szkody. W całym 2022 roku było ich 57. Dodatkowo, w tym roku zarejestrowano około 150 incydentów, w których zwierzęta nie wyrządziły szkód, ale zbliżyły się do zamieszkałych zabudowań, niekiedy trzeba było je płoszyć lub odławiać.

Do niebezpiecznych sytuacji ma dochodzić w okolicach pięciu miejscowości gminy Solina: Terki, Bukowca, Górzanki, Rybnego i Bereżnicy Wyżnej. Choć nie tylko tam. W rozmowie z naszym reporterem, wójt Piątkowski przywołał zdarzenie, do którego miało dojść w długi weekend Bożego Ciała w Wołkowyi.

Niedźwiedź podszedł do ogniska i zjadł kiełbaski. Turyści byli w szoku, uciekali. To nie jedyny taki przypadek, o którym nas poinformowano – relacjonuje Adam Piątkowski.

W lasach nie ma pożywienia, rok jest specyficzny. Jak przekazują nam leśnicy, nie ma roku nasiennego, jest mało owoców, więc niedźwiedzie nie mają co jeść poza owadami, trawą i padliną. Zwierzęta chętnie korzystają zatem z niezabezpieczonych kompostowników, kurników czy innych zagród. Zabierane są kury, króliki i kaczki.


grafika poglądowa

Grupa interwencyjna Fundacji „Bieszczadziki” ma pełne ręce roboty

Na opisywanym terenie, czyli od Terki do Bereżnicy Wyżnej, zaobserwowano od 12 do 14 niedźwiedzi, w tym 3 samice z młodymi.

– Sytuacja wymaga uwagi. Na ten moment zidentyfikowaliśmy kilka problemowych osobników, czyli niedźwiedzi, które regularnie powodują sytuacje konfliktowe. Systematycznie zbliżają się do zamieszkałych terenów, tam poszukując pożywienia. Włamywanie się do budynków gospodarczych to według Tabeli Klasyfikacji Zagrożeń sytuacja bardzo niebezpieczna – mówi nam Marek Pasiniewicz z grupy interwencyjnej Fundacji „Bieszczadziki”.

Bywa, że grupa interwencyjna wyjeżdża do zdarzeń codziennie. Zajmuje się płoszeniem niedźwiedzi, a także odławianiem, które polega na oznakowaniu zwierzęcia poprzez założenie obroży telemetrycznej po to, aby móc precyzyjnie go monitorować. Odławianie zawsze odbywa się przy lekarzu weterynarii.

Odłów zwierząt musi odbywać się pod ścisłym nadzorem lekarza weterynarii. Weterynarz troszczy się o zwierzę od początku do końca interwencji. Ale nie tylko o zwierzę, bo czuwa także nad bezpieczeństwem osób biorących udział w odłowie – mówi nam Katarzyna Zabiega, lekarz weterynarii, prezes Fundacji „Bieszczadziki”.

Praca lekarza weterynarii przy odławianiu polega na podaniu zwierzęciu środka usypiającego i obserwacji jego parametrów życiowych. Wszystko po to, aby wiedzieć, czy zwierzę się nie wybudza i czy jego sen przebiega prawidłowo. Lekarz ocenia również stan kliniczny i kondycję zwierzęcia, równocześnie osoby obecne przy odłowie (przeszkoleni członkowie grupy interwencyjnej) pobierają pomiary i zakładają obrożę telemetryczną. Dbamy o to, aby wszystko przebiegło bez jakiegokolwiek uszczerbku zdrowiu zwierzęcia i ludzi. Co istotne, na koniec podajemy uśpionemu osobnikowi środki farmakologiczne, które „odwracają” narkozę, tak aby po zakończeniu akcji, niedźwiedź był bezpieczny i na tyle sprawny, by mógł się obronić przed ewentualnym atakiem innego osobnika – relacjonuje Katarzyna Zabiega.

Po odłowieniu zwierzę transportowane jest w najbliższe bezpieczne miejsce, zazwyczaj jest to odległość około 2-3 km. Niestety, z reguły na niewiele się to zdaje. Zwierzęta często wracają do upatrzonych wcześniej miejsc.

Nasza gmina wykorzystuje wszelkie dostępne prawem możliwości poradzenia sobie z tą trudną sytuacją. Niestety, działania te nie przynoszą efektu. Potrzebne są pilne zmiany w prawie, ponieważ niebawem może dojść do przykrych incydentów. I mówię tutaj zarówno o potencjalnych atakach na człowieka, jak i o samosądach, które mogą mieć miejsce. Mieszkańcy są sfrustrowani i tracą cierpliwość – mówi Adam Piątkowski, wójt gminy Solina.

Piąty wniosek o odstrzał

Wójt Piątkowski złożył piąty już wniosek o odstrzał do głównego inspektora ochrony środowiska, choć cztery poprzednie spotkały się z odmową.

Nie jestem za redukcją populacji, ale coś trzeba zrobić. Jeśli jeszcze kilka lat temu mieliśmy 20 czy 30 niedźwiedzi, a teraz jest ponad 300, to chyba coś jest nie tak. Może dobrym pomysłem byłoby stworzenie czegoś w rodzaju enklawy przynajmniej dla osobników patologicznych, które nie zachowują się jak normalne zwierzęta? W USA robiono to już dawno temu – zastanawia się gospodarz gminy Solina.

Jeśli chodzi o szkody, to wójt Piątkowski zwraca uwagę, że odszkodowanie np. za kurę wynosi 35 zł, a jej zakup to dla hodowcy wydatek rzędu 50 zł.

Aplikacja okaże się przełomem?

Fundacja „Bieszczadziki” stworzyła specjalną aplikację. Jest ona ogromną nadzieją i wiadomo już, że skutecznym narzędziem służącym do precyzyjnego monitorowania dużych drapieżników chronionych. Tydzień temu przekazano ją do użytkowania 17 gminom z południa Podkarpacia.

Aplikacja ma służyć jako rejestr zbierający informacje o wszystkich zdarzeniach konfliktowych z udziałem dużych drapieżników chronionych, przede wszystkim niedźwiedzi, wilków i rysi – mówi Izabela Fedyń, autorka aplikacji z Fundacji „Bieszczadziki”, a także pracownik Uniwersytetu Rolniczego Katedry Bioróżnorodności Leśnej w Krakowie. – Narzędzie służy do zapisywania wszelkich okoliczności związanych z niepokojącym zbliżeniem się zwierzęcia do zabudowań. Zapisujemy w nim miejsce i datę zdarzenia, określamy zachowanie zwierzęcia, czynniki, które mogły zwabić drapieżnika, a także podjęte działania. Wszystko to, służy do monitorowania i analizy sytuacji w danym miejscu i do podjęcia ewentualnych decyzji o płoszeniu lub odłowieniu.

Aplikacja jest wymagająca. Kładzie nacisk na weryfikację i dokumentację danego zdarzenia. Wszystko po to, aby w bezpieczny sposób zebrać szczegółowe dane i przekazać je do odpowiednich instytucji.

Incydent z Sanoka

W środowisku szeroko komentowane jest zdarzenie z ubiegłego tygodnia z Sanoka, gdzie niedźwiedź pojawił się na ulicach miasta, wcześniej dwukrotnie przepływając San. W sieci krążą nagrania, na których widać niedźwiedzia na ul. Królowej Bony. Piesi, którzy widzieli zwierzę uciekali na jezdnię.

– Dystans pomiędzy człowiekiem a dzikimi zwierzętami problemowymi ulega regularnemu skróceniu. Dochodzi do sytuacji, w których ludzie znajdują się na tyle blisko niedźwiedzi, że może on zaatakować choćby w poczuciu zagrożenia – zaznacza Marek Pasiniewicz, leśnik Nadleśnictwa Komańcza.

Taka sytuacja nie jest dobra ani dla ludzi, ani dla zwierząt. Wzrastająca liczba szkód i bliska obecność dużych drapieżników, powoduje negatywne nastawienie do tych wspaniałych zwierząt, których naturalnym siedliskiem powinien być las – dodaje nasz rozmówca.

O tym zdarzeniu pisaliśmy między innymi tutaj:

SANOK. Niedźwiedź na ulicach miasta. WĘDKARZE: On tu wróci! (NOWE VIDEO)


grafika poglądowa

Tutaj z kolei filmik nagrany kamerką samochodową z trasy Końskie-Mrzygłód w powiecie sanockim z 13.07.2023 (około godziny 20:00).




video: Zuza Gruszczyńska, nadesłane

Zagrożenia coraz większe, a interweniują specjaliści-wolontariusze!

Grupa interwencyjna Fundacji „Bieszczadziki” na bieżąco interweniuje przy incydentach w gminie Solina. O pomoc, grupę poproszono również w przypadku zdarzenia z Sanoka. Jak pokazują statystyki choćby z terenu południa gminy Solina, zagrożeń jest coraz więcej. Nie idzie za tym jednak wsparcie finansowe dla specjalistów, w tym leśników, lekarzy i naukowców, zrzeszonych w takich podmiotach jak „Bieszczadziki” (aktualnie grupa liczy 13 osób). Wciąż proszeni są oni o działanie w głównej mierze na zasadzie wolontariatu.

– Ze względu na coraz większe potrzeby przeprowadzania interwencji polegających na odławianiu i płoszeniu, czyli odsuwaniu niedźwiedzi od zamieszkałych zabudowań, nasza grupa powinna się rozrastać, powinniśmy przyjmować nowe osoby do pracy. Nie robimy tego, ponieważ nie mamy na to funduszy. W gminie Solina już zabrakło środków na działania grupy. Oprócz incydentalnych dofinansowań działalności, grupa interwencyjna działa dzięki wpłatom członków fundacji – przekazuje Marek Pasiniewicz.

Jest to ciekawa praca, ale też niebezpieczna i wyczerpująca. Niestety nie otrzymujemy środków na działalność, pracujemy siłą rozpędu, jako wolontariusze, bo co roku jesteśmy proszeni o pomoc – zaznacza prezes Fundacji „Bieszczadziki”. – W tym roku odłowiliśmy dwa osobniki w gminie Solina i rozpoczęliśmy proces odpłaszania, (aby zniechęcić te osobniki do odwiedzania terenów zabudowanych), na podstawie umowy zawartej z urzędem gminy, niestety środki przeznaczone na zarządzanie kryzysowe już się wyczerpały, musieliśmy przerwać działania. Konieczne są rozwiązania systemowe, uregulowanie finansowania takich grup jak nasza. Zapotrzebowanie jest coraz większe, ale nie idą za tym żadne zmiany w prawie. Garstka społeczników i pasjonatów to zdecydowanie za mało.

Jak udało nam się dowiedzieć, wkrótce nowe możliwości w zakresie odstraszania między innymi niedźwiedzi zyska policja. Na teren trzech powiatów: leskiego, bieszczadzkiego i sanockiego skierowanych zostanie sześciu funkcjonariuszy, którzy będą mieli do dyspozycji broń niepenetracyjną z gumowymi nabojami.


grafika poglądowa


Informacje o aktualnej sytuacji na drogach Sanoka, powiatu sanockiego i całego regionu w grupie POMOC112

DOŁĄCZ DO GRUPY – KLIKNIJ

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPara złodziei ukryła się w pszenicy
Następny artykułBartosz Pańtak nowym nabytkiem Neptuna Końskie