Bielska policja ściga część uczestników strajku kobiet. Dla protestujących to duży szok, bo wcześniej chwalili sobie sposób, w jaki policjanci zabezpieczali manifestacje. „Nie zastraszycie nas!” – mówią dzisiaj.
W przeciwieństwie do wielu innych polskich miast, w Bielsku-Białej nie dochodziło do konfliktów demonstrantów z policjantami. Sami uczestnicy protestów chwalili policjantów za sposób zabezpieczania manifestacji. Mówili, że czują się bezpieczni i nie odczuwali żadnego zagrożenia z ich strony. Niektórzy wskazywali, że policjanci przyczyniają się do łagodzenia nawet najbardziej krytycznych sytuacji. Sami funkcjonariusze nie dolewali oliwy do ognia, bo tym by się stały na przykład próby rozliczania z przeklinania w miejscu publicznym uczestników wielotysięcznych zgromadzeń. „Okazało się, że bielska policja działa po prostu w innym rytmie” – stwierdzają dzisiaj członkowie inicjatyw Czarny Protest Bielsko-Biała i Strajk Kobiet Bielsko-Biała.
Jak się okazuje, policjanci nie zapomnieli o protestach. „Hej, Siostry i Bracia – pamiętacie jeszcze nasze niedawne spacerki po mieście? Pamiętacie radość i wdzięczność, że w naszym mieście policja nie spisuje spacerowiczów, nie wywozi na przesłuchania, nie używa siły fizycznej? Pamiętacie róże rozdawane policjantom za to, że „są z nami” i nas „chronią”? Dziś już możemy powiedzieć, że te róże i gromkie podziękowania były zdecydowanie przedwczesne! Mamy już wezwanie na przesłuchanie (bez wcześniejszego spisania!). I to nie w charakterze świadka… Ale wiecie co? Nie zastraszycie nas, nie zamkniecie nam ust, nie uciszycie nas!” – napisali uczestnicy protestów. Jak mówią, jedna z protestujących osób otrzymała wezwanie związane z wulgarnym zachowaniem.
Jak ustaliliśmy w Komendzie Miejskiej Policji w Bielsku-Białej, policjanci pochylili się jednak głównie nad motoryzacyjną odsłoną protestu. Starają się ustalić kierowców, którzy blokowali ruch. W tym celu analizują liczne nagrania z pretestów. Jak mówią, to mozolna praca, stąd temat wypłynął dopiero po paru miesiącach.
Do uczestników protestu trafiają wezwania na przesłuchania w charakterze osoby, w przypadku której widać podstawy do skierowania do sądu wniosku o ukaranie. Jednak niewykluczone, że skończy się na pouczeniach lub mandatach.
W bielskiej komendzie nie mówią o jakimś rozkazie „z góry”. Tłumaczą, że policjanci mają obowiązek reagować na łamanie prawa, ale nie każdy, kto jechał w kolumnie protestujących, musi się liczyć z karą. Chodzi o sytuacje rażącego naruszenia prawa, wynikającego z zapisów Kodeksu ruchu drogowego. Do każdej sprawy bielscy funkcjonariusze mają podchodzić indywidualnie. Nikt im nie polecił, by wszystkich protestujących mieli traktować w ten sam sposób.
Dlaczego w takim razie mundurowi w taki sposób nie rozliczali protestujących z innych wykroczeń, gdy na ulice wychodziły tysiące mieszkańców? Jak ustaliliśmy, robili to na miejscu, gdy mieli do czynienia z rażącym naruszeniem prawa i gdy byli tego świadkami. Jednak analizowania nagrań z pieszych protestów, gdy panował zmrok i uczestnicy mieli zasłonięte twarze, okazało się zwyczajnie niemożliwe.
Do tematu będziemy wracać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS